Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2014-02-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2352 |
Obrzeża systemu Asimova.
Super pancernik „Kolos” okręt flagowy FSC. Pod dowództwem Admirała Sarnowa.
Wraz z rozpoczęciem trzeciej wachty mostek Kolosa nawiedziła nienaturalna cisza. Oficerowie wykonywali swoje obowiązki, starając się przy tym nie wydawać żadnego dźwięku. Każde szurnięcie, chrząknięcie czy otarcie niosło się po pomieszczeniu z siłą salwy gwiezdnego młota. Co gorsza, koncentrowało na sprawcy wzrok postaci w centralnym fotelu. Jego złe humory przeszły do legendy, szeptanej pomiędzy rekrutami szkoły oficerskiej. Niestety dla pechowych wachtowych tego dnia to nie był zły humor. Głównodowodzący był wściekły.
- Władimir Sarnow.
- kryptonim: brak.
- miejsce urodzenia
frakcja: Liga Germańsko-Słowiańska.
układ: Asimowa.
planeta: Nowosybirsk.
sektor: Dziewiąty.
miasto: Nowy Perm.
- wiek : sześćdziesiąt trzy lata standardowe
- sekcja: Dowództwo Gwiezdnej Floty
- stopień wojskowy: Admirał
- fluks: tak
typ : Golem Nowosybirski
stopień: drugi potwierdzony
potwierdzone umiejętności: zakrzywienie czasu, tarcze kinetyczne, szum elektrostatyczny
Uwagi : Najlepszy taktyk i strateg z dziedziny starć w przestrzeni kosmicznej, jakim dysponuje Liga. Autor wielu doktryn taktycznych na temat współdziałania jednostek w trójwymiarze przy wielokrotnej zmianie szyku. Uwaga! Obiekt ma dostęp do własnych plików.
- Łączność?
- Tak jest, Sir!
- Chodziło mi, czy w końcu raczyli nam odpowiedzieć, do cholery?
- Sir, nie Sir!
Twarz admirała w tym momencie lekko poczerwieniała. Splótł ręce, założył nogę na nogę, po czym sarkastycznym tonem zapytał.
- Synu, zechciej mnie oświecić czy w czasie poprzedniej wachty Senat dał ci uprawnienia do zdegradowania mojej osoby z piastowanego stanowiska?
- Że co? Nie!
- No chyba jednak dał. Bo właśnie zwróciliście do mnie się jak do cywila.
- Sir, nie, Sir!
- No, jak planujecie bunt to bądźcie przynajmniej konsekwentni, najpierw zwracacie się do mnie jak piechociarz do sierżanta, potem jak do cywila, a teraz znowu jak do sierżanta. Zechciejcie mnie oświecić: gdzie ja w końcu, do kurwy, jestem?
- Sztabowy Petit, posłusznie melduje, że znajduje się pan na statku flagowym Kolos. Przeprasza również za wszelkie uchybienia regulaminu, których się dopuścił. Posłusznie prosi, aby nie wpisywał pan tego incydentu do dziennika pokładowego, Sir.
Admirał mierzył go spojrzeniem tak długo, iż pechowy sztabowy czuł, że zaczyna się palić. W końcu jednak westchnął i prawie nieobraźliwym tonem powiedział
- Kontynuujcie.
- Tak jest, Sir.
Wbrew powszechnie panującej opinii, jego ataki na podkomendnych nie były powodowane złośliwością. A przynajmniej nie wszystkie. Pozwalały mu oczyścić umysł i spojrzeć na zbliżające się problemy pod nowym kątem. Tym razem jednak miał ochotę wysłać do kątowni całą załogę mostka. To nie zwykła prowokacja - tego był pewien. Stosunek sił był bliski jeden do jednego tylko dlatego, iż dziwnym trafem przegląd w stoczniach orbitalnych Poloni, dla wielu jednostek Ligi zbiegł się z początkiem sezonu futbolu galaktycznego. Jeden super pancernik, trzy pancerniki, sześć lotniskowców, dziesięć krążowników, dwanaście niszczycieli i na naprędce pozbieranych siedemnaście fregat patrolowych leciało w formacji przypominającej prostopadłościan. Łącznie trzydzieści dwa okręty i siedemnaście jednostek pomocniczych. Nie za wiele, biorąc pod uwagę, że wróg... Hmm i tu tkwił problem. Gdyby byli wrogami, wiedziałby dokładnie, jak się zachować. Biorąc pod uwagę, że „potencjalni neutralni” posiadali trzydzieści sześć okrętów. Bliźniacza formacja miała na stanie pięć pancerników, trzy lotniskowce, dwanaście krążowników i szesnaście niszczycieli. Trwali w bezruchu, tworząc defensywną formacje sfery.
Zbyt dużo, by ich zwyczajnie zignorować, zbyt mało, by ściągać jednostki z granicy. Niewystarczająco, by przejąć układ, za wielu, by prześlizgnąć się niepostrzeżenie przez dwa systemy graniczne. W dodatku wiedzą, że lecimy im na spotkanie i robimy to w sile. A tu ani ruchu, ani próby komunikacji.
- Dokładnie tak bym to zaplanował, gdybym urządzał zasadzkę - pomyślał.
Najbardziej niepokojąca była obecność trzech lotniskowców klasy „Kusari”. Jak donosił wywiad, Kolektyw posiadał zaledwie czternaście okrętów tej klasy. Z braku lepszego zajęcia wywołał ich specyfikacje. W równej walce nie miały szans w walce z podobnymi jednostkami Ligi typu „Husaria”czy „Dragon”. Były jednak o wiele groźniejsze niż jej poprzednicy. Z zamyślenia wyrwał go siedzący obok niego Kapitan Kolosa.
- Sir, zostało trzydzieści pięć minut. Za pięć minut ma się odbyć odprawa.
Zapominał, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie odrywał wzroku od hologramu jeszcze przez kilka chwil. Gdy uznał, że dość ma już pretensjonalności, zamknął oglądany plik i rozpoczął odprawę trzy minuty przed planowanym czasem. Lewitujący ekran zmienił się w kulę, która szczelnie owinęła fotel głównodowodzącego. Włączył pole maskujące wyciszające rozmowę dla reszty mostka, po czym uruchomił program wirtualnej sali odpraw, gdzie każdy z wyższych oficerów floty mógł kontrolować swojego awatara. Komputer potwierdził obecność każdego z nich. Nie przeciągając sprawy, przeszedł do sedna.
- Witam wszystkich. Za około trzydzieści minut wejdziemy w zasięg skutecznej komunikacji radiowej. Znacie rozkazy: jeżeli nie odpowiedzą zgodnie z prawem międzyplanetarnym, traktujemy je jako statki niczyje, abordażujemy i zmieniamy flagę.
Wiele twarzy w tym momencie rozjaśnił uśmiech, z pewnością większość kapitanów obliczyła już należne im pryzowe od tej ewentualności.
- Jeśli odpowiedzą, mamy ich grzecznie, acz stanowczo, poprosić o opuszczenie naszej strefy wpływów. A potem pokazać, gdzie jest linia graniczna. Najlepiej za rączkę, co by im się drzwi znowu nie pomyliły. Od siebie dodam, że nie podoba mi się to bardziej niż zwykle. W dodatku to nagłe zamilknięcie Tranatora nie poprawia mi humoru. Miejcie oczy i uszy otwarte. Będę polegał na waszej trzeźwej i rzeczowej ocenie sytuacji. Rozpocząć symulację podejścia.
Przed każdym awatarem zawisła mapa taktyczna z trasą i pozycją w szyku poszczególnych okrętów.
- Piętnaście minut przed wejściem w zasięg planuje drobne zmiany w szyku, dziesięć minut przed rozpoczniemy procedurę wyhamowywania do jednej tysięcznej świetlnej. To da nam czas na dostosowanie się do sytuacji, no i powiedzmy sobie szczerze, ewentualnego przejścia bojowego. To tyle z mojej strony. Jakieś ostatnie pytania?
Z pewnością było wiele, ale żadne na tyle istotne, by dręczyć nim admirała. Przeciągającą się ciszę uciął skinieniem głowy.
- Tak więc kończymy odprawę. Panie i panowie, powodzenia.
Zakończył salutem, po czym przerwał połączenie. Otaczająca go wirtualna kula znowu zmieniała się w ekran, a jego oczom ponownie ukazał się obraz mostka. Zapowiadała się długa cisza przed burzą. Z braku lepszego zajęcia zwrócił się do kapitana swego okrętu.
- A wy jak myślicie, panie Schüssel? O co w tym wszystkim chodzi?
Odruchowo przegryziona warga mówiła, iż ten intensywnie myśli.
- Podobnie jak pan, Sir. Mam bardzo złe przeczucia. Nie obchodzi mnie, co mówią politycy. Czegoś takiego się po prostu nie robi. Gdybym nie wiedział lepiej, powiedziałbym, iż próbują nas od czegoś odciągnąć. Ale to tylko moja opinia, Sir.
Rozmowa zamiast go uspokoić przyniosła odwrotny skutek. Tej możliwości nie wziął pod rozwagę, co oznaczało, iż mogło mu uciec coś większego. Bezpieczeństwa prawie każdej planet w przestrzeni Ligi strzegły baterie gwiezdnych młotów. Były to potężne działa planetarne zdalne przechwycić niemal każdy pocisk asteroidę czy statek, który wszedł w jej zasięg. Co powodowało, iż do oblężenia planety potrzeba było naprawdę dużej floty. A tu takiej nie było chyba, że chodziło o coś innego.
Zaczął przeprowadzać symulacje komputerowe. Pochłonęły go do tego stopnia, że zupełnie stracił poczucie czasoprzestrzeni. Na jego szczęście kapitan Schüssel przywykł do tego typu zachowań i pod jego „nieobecność” wykonał wszystkie wcześniejsze wytyczne admirała. Kilka minut przed wyznaczonym czasem chrząknął znacząco.
- Sir, już czas.
To wystarczyło, by powrócił do rzeczywistości. Przerwał rozpoczętą symulację, poprawił czapkę i mundur. Po czym zwrócił się do swojego łącznościowca.
- Łączność?
- Brak, Sir. Niby coś nadają, ale to same szumy i zakłócenia, żadnego intencjonalnego przekazu.
- Rozumiem, na mój znak zacznijcie nadawać wiadomość na każdej częstotliwości, jaka przyjdzie wam do głowy.
- Jestem gotowy, Sir. Możemy zaczynać, kiedy tylko pan zechce.
Przybrał najlepszą pokerową minę, odkaszlnął, przełknął ślinę, po czym skiną głową swojemu sztabowemu.
- Do wszystkich jednostek Kolektywu, mówi admirał Władimir Sarnow głównodowodzący Floty Systemu Centralnego. Wasza obecność łamie niemal każdy istniejący punkt z traktatu o nieagresji. Jeżeli nie odpowiecie, na mocy upoważnienia danego mi przez Senat, wasze statki zostaną potraktowane jako niczyje, zabordażowane i skonfiskowane. Jeżeli mnie słyszycie, zawrócicie do punktu skoku, gdzie pod naszą eskortą opuścicie teren Ligi. Wszelki opór, zarówno czynny jak i bierny, spotka się z użyciem siły. To wasze pierwsze i zarazem ostatnie ostrzeżenie. Mówił admirał Władimir Sarnow, bez odbioru.