Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2014-09-23 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2611 |
Czas się przyznać. Większość z nas ustawicznie powiela stare i wyświechtane schematy myślenia, nie chcąc bądź nie mogąc wydostać się z opieczętowanej trumny, którą jawi się czas. Nazywamy ewidentną regresje chwilowym zastojem, co jest zupełnym brakiem szacunku dla naszej własnej przeszłości. Tylko od czasu do czasu, gdzieś tam, na dziewięćdziesiątym planie tła, w ukryciu (niekiedy równie wyeksploatowanym) pojawia się iskra w wygasłym ognisku. Pod wiatr ? Pod prąd ? Na przekór ? Dalej robić po swojemu ? To się po prostu nie opłaca ! A poza tym nie należymy do bohaterów tamtej epoki. Wieczna introdukcja, wieczne halucynogeny i hipnoza na myśleniu. Ot, byle poprawnie z panującymi trendami.
Całość trwa już przez 24 podpunkty, niedokładna w zaznaczaniu ostrości jak zdjęcie z polaroidu. Nie było na co czekać, nie było się z czego cieszyć. Wystarczy na niedługo. Co uczyniłem, by skończyło się zwycięstwem ? Co ze sromotną klęską ? Dokąd iść nim rosa ogłosi kolejny poranek dla emocji, dokąd zaprowadzić krokami starczej już magii ? Ta gra się kończy, a już na pewno skończy się wraz z Tobą ! Jeśli tego nie czujesz, Twój problem !
Zakochać się w swoich problemach to jak cogodzinne uprawiać samogwałt. Nie dość, że zero w tym jakiejkolwiek wzajemnej przyjemności, to dość średniego gustu to posiłek dla ciała. Ja zeżarłbym więcej. W dodatku wciąż z wielkim pietyzmem restaurując stan pamiętania.
Nic, tylko ogłosić upadłość działalności. Z prawdziwą przyjemnością bym to zrobił, ale pisanie to jedna z moich najlepszych, chociaż całkowicie zużytych cech. (Zamierzałem trafić do serc, a wyszło jak zawsze). Zapewne już wkurzyłem mnóstwo ludzi, prawie każdego – od przeciwników słowa pisanego i swobody wyboru w sprawie aborcji, po zwolenników sikania na chodniki. Nie będę się o nic kłócił. Za pięć minut pora następnej fajki i normalnego rozumowania, aż chce się zdystansować od tego kłamliwego blichtru. Nie mam finansowej niezależności, nie mam też nadziei, iż kiedyś poświęcę się temu bez reszty. Niewiele brakuje, aby zasilić szacowne grono bezrobotnych tego kraju, niewiele brak by istnieć, mimo niesprzyjających warunków. Nie zdradzam jednak ambicji tego rodzaju, które mają ujawniać mój nieustanny rozwój. Nie interesuje mnie nieprzerwane definiowanie siebie. Różne „oszołomy” ciągle umieszczają mnie w swoich szufladkach. I niech tak już pozostanie. (Mówię o tych łatwo dostrzegalnych, bo innym, po prostu kompletnie niewychowanym, nie będę się tłumaczył). Na całym łez padole wielu nie ma o niczym zielonego pojęcia. Nie ma co zawężać, nie ma czego przed nimi poszerzać. Ciężko, mozolnie, na siedząco. Nie, nie przeszkadzają mi, ja tylko nie chcę być w ich cyrku. Nie kryję jednak, iż specyfika tychże mnie nie zadowala. Zresztą moje upodobania i indywidualne skłonności odrzucają mnie od bezmózgiego mięsa. Ale cóż, i w tym przypadku mam prawo się mylić. Cechuje mnie niechęć do etapów, twardogłowych wniosków, kurczowych uchwytów, niezależnych ortodoksów i etymologicznych znaczeń. Nadal robię, co chcę. A policja i lekarze z kaftanami już czekają przed bramą.
cdn...