Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2014-12-05 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2477 |
Godność ? Ach, zupełnie inna od znanych strona medalu. Czasami robisz z niej swój główny atut, czasami, jak samo słowo, jedynie dźwięczy archaicznie. (Nie każdego musi to jednak przekonywać). Aż kusi w jej ogień wpuszczenie setki wozów strażackich. Podobno próżno w niej szukać jakiejkolwiek chronologii, takich pozlepianych, małych i dużych, zupełnie przypadkowych uniesień honorem. Nieważne. No cóż, możliwość uchwycenia tego, co jest zupełnie niemożliwe do ogarnięcia poprzez sumienie to dla leniwych tylko (i jedynie) zaleta. Pomysłów to oni maja mnóstwo, tylko że nie zawsze chcą je realizować w jakiejś interesującej formie. Wciąż są dla nich niezastąpione jakieś „ja, właściwie, nie mam nic przeciwko”, „wychodzę temu naprzeciw” albo „ ciągnę to w nieskończoność”, a ckliwa melancholia wciąż chwyta za ten duży mięsień pośrodku klatki piersiowej. Oto jest rajski błogostan nudy i dwulicowości. I wypełnienie sumienia, niełatwe dla innych w odbiorze, znacząco pozbawione jakiegokolwiek pulsu, mroczne, chwilami wręcz najeżone trudnościami. To wygodne odgrzewanie starego kotleta, którego ponury smak wszyscy już znają, a za drzwiami czai się Sanepid. Uważają, iż honor to jakiś klejnot podniesiony na wysypisku śmieci. Ręce opadają od ciągłego wznoszenia go na piedestał, a sam ten fakt zakrawa u niektórych dwulicowców na wręcz bezczelność. (Klapa od sracza, oderwana przez zawsze ciekawskich analfabetów rozumu. Odbębnienie określenia WC, bez polotu literackiego, a „reszta pozostaje milczeniem”).
Przyjmując za pewnik założenie, iż jest nowe milenium, pewnikiem staje się także, że ludziska są teraz o wiele bardziej obłąkani. Schizofrenia panoszy się nie wzbudzając prawie niczyich kontrowersji, a co bardziej postępowi dziennikarze wolą milczeć. Nieustannie. Stan nierealny, niepokojąco stabilny jak klimat na Saharze, wyeksploatowany do granic przyzwoitości i rozmowy „na szczeblu” tych, którym udało się wspiąć na drabinkę. Demoniczna, poplątana melancholia w konkurach z perfekcyjna dynamiką całości gatunku ludzi, którym się wydaje, iż nadal najwięcej dają planecie z samych siebie, ale bez poczucia zaszczytu na niej egzystencji. Godność ? A gówno ! Kolejny hołd konwencji, usatysfakcjonowaniu, nachapanie się w doczesne dobra – bielmo na oczach, odziane we wdzianko sado - homo – maso – macho. Arsenał półśrodków dosłownie pęka w szwach. A przecież `do nieba zabierzesz tylko tyle, ile waży Twoja dusza`! Frasobliwe nad posępną miną mięśnie twarzy nie drgną nawet na milimetr przy kolejnym, lustracyjnym kłamstwie, przypominając jednocześnie sinusoidę równi pochyłej na najbardziej płaskim stepie wyobraźni. Jedno wymiarowość, introdukcje miast części właściwych, wygładzone motywy łatwe aż do obrzydzenia, banalne, przeciętne, których na pęczki w tandetnych tancbudach kuluarów. Jedynie dzięki tępym i uciążliwym sąsiadom można wykazać się teraz znajomością tematu współżycia pomiędzy „partnerami”. Nic niezwykłego – przerost formy nad treścią, bo lepiej rozwijać cudze tematy niźli samemu jakiś stworzyć - to łatwiejsze i nie wymaga myślenia. I to, być może, samo w sobie nie jest najważniejsze, ale niezwykle istotne dla podtrzymania efekciarstwa. Chociaż mało efektywne. Godność teraz woli łoić nas orientalizmami, otwierając erę dodatków i erzaców do poczucia własnej wartości. Jeśli nie masz w nią wiary musisz mieć przynajmniej poczucie humoru. Ale ja mam na to taka samą szansę jak kuternoga na konkursie kopania jej w dupę !
cdn...