Author | |
Genre | nonfiction |
Form | prose |
Date added | 2015-01-27 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2804 |
ZAKAZANE/ WYPARTE
Przeżycie traumatyczne dla ratowania równowagi psychicznej często bywa wypierane – znika z pamięci. Nie istnieje. Nie było go. W to miejsce pamięć, taki figielek, tworzy zmyślone wspomnienie, by nie pozostała zastanawiająca luka. To wielce przydatny mechanizm – coś jak reset zamiast konieczności przeinstalowania systemu.
W jednej ręce trzymam wydaną w tym roku książkę, w drugiej książkę wydaną lat temu 20, a trzecią stukam w klawiaturę. I mam dysonans poznawczy.
Kilka lat temu przeczytałem „Książki zakazane” Bartłomieja Paszylka ( Bielsko Biała 2009). Frapująca lektura, bogato ilustrowana, lekko napisana, nadziana faktami. Naprawdę świetny przewodnik po temacie. Obecnie czytam „Krótką historię książek zakazanych” Wernera Fulda (Warszawa 2014). Też czyta się lekko, jest naszpikowana anegdotami, dygresjami – naprawdę szerokie omówienie tematu. Obie polecam. W obu można natknąć się na zadziwiające, często kuriozalne, powody zakazywania publikacji i kolportażu. Czasem powód zakazu jest naturalną wypadkową idei inspirujących władców i jest zgodny z ich systemami rozumowania, choć niekoniecznie logiczny dla postronnej osoby. Czasem zaś jest efektem bardzo pokrętnych i dewiacyjnych procesów myślowych.
U Wernera Fulda ( obcokrajowiec) łatwiej jest mi to zaakceptować i zrozumieć. U Bartłomieja Paszylka ( swojak) nie rozumiem tego zupełnie. W obu opracowaniach brak mi tej wydanej 20 lat temu książki. Tak jakby jej nie było. To jest owo wyparcie. Ale ona jest i ja jestem posiadaczem jednego z półtora tysiąca egzemplarzy. Więc o co chodzi z Palusińskim?
Robert Palusiński „ Narkotyki. Przewodnik” ( Kraków 1994). Ta pozycja była odrzucona przez wielkie hurtownie, dystrybuowana dziwnymi kanałami, aczkolwiek wydana legalnie – ISBN: 83 – 86032 – 06 – 05. Potem wyrok dla autora, choć w zawiasach, ale jednak. I wyrok dla kierowniczki biblioteki za posiadanie jej w księgozbiorze zarządzanej przez nią placówki. Książka wyparta z pamięci, nieistniejąca. Bo w demokratycznej Polsce nie istnieje tego rodzaju kategoria jak książki zakazane.
Oficjalne uzasadnienie: propagowanie zażywania narkotyków. Nieoficjalnie mówiło się, że niektórym zatargało wątrobami twierdzenie, że człowiek wymyślił boga pod wpływem działania grzybów. ( Kontekst sytuacyjny: rządząca wówczas koalicja składała się w większości z oficjalnie nawróconych komunistów. Nuworysze bywają okrutni – a ci w przeszłości, przed nawróceniem, byli bardzo purytańscy, co jeszcze pogarszało sytuację.) Ja przeczytałem tą książkę – nie propaguje, choć wyraża się o nich przyjaźnie, bez tej wszechobecnej demagogii.
Tu, jak i wielu podobnych aspektach rzeczywistości, brak jest dystansu w ocenianiu. Najostrzej widać to co najbardziej wyraziste i co blisko. Dlatego to polskie prawo jest durne i niezrozumiałe ( a w innych krajach nie jest lepiej), polscy urzędnicy są najbardziej porąbani ( a mieszczą się w strefie średniej europejskiej), ale zarazem u nas nie ma książek zakazanych ( ale są wyparte z powszechnej świadomości). I tu się takie rzeczy zdarzają. I zdarzają się i gdzie indziej. Co więcej – nakreślona skala tego zjawiska dla naszych zachodnich sąsiadów jest nieporównywalnie większa od tej naszej. Tam nie pozwalają pisać o mafii, u nas można się o tym dowiedzieć w co … którymś dworcowym kiosku. Co nie znaczy, że łatwo to zaakceptować.
A skoro nie ma cenzury, to jaką stosuje się do tego technologię? Do wypierania używa się kar administracyjnych i karnych, dotkliwych finansowo, zabijających wydawców i dystrybutorów na amen. Bo wolno jest wydawać, ale już rozpowszechniać nie. Nie zakazujemy. Wypieramy.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Ograniczenia/nakazy/zakazy/obostrzenia wszyscy jako ludzkość testujemy wszędzie od zawsze na zawsze.
Wolność jest na Antarktydzie - a i tam czytasz nie to, co chciałbyś, a to, co ci udostępniono.
Reszta pod dywanem
u nas w Polsce ukazała się dopiero w 1992 r.
Czego nie ma w przestrzeni publicznej - tego nie ma. A że jedna książka nierówna drugiej? Kogo to obchodzi?? Ważne, żeby ludzie ku-po-wa-li!
Jeżeli pieniądz decyduje o wartości dzieła literackiego, to jesteśmy na drzewach