Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2015-05-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2137 |
1
OBRZYDLIWA ULICA /20/
Trawnik zrobiliśmy sami. Ciemniaki z obrzydliwej ulicy przyglądali się naszej pracy z okien swoich mieszkań. Żaden z nich nie wyszedł, żeby nam pomóc. Nawet do śmietnika przestali chodzić.
Kolejarz biegał po całym podwórzu wymachując rękami – pokazywał gdzie kopać rowy i jak głęboko. Sam nie tknął się żadnego narzędzia. W końcu zmęczony bieganiem stanął przy śmietniku zakładając ręce do tyłu. Z zadowoleniem lustrował przebieg całej akcji.
Nie wypadało nam okazywać niechęci do tego co robimy, więc udawaliśmy, że założenie trawnika jest we wspólnym interesie. Celował w tym nasz drugi kandydat na zdrajcę obracający się obecnie w sferach urzędniczych, który nawet zdołał wykrzesać z siebie entuzjazm. Było to dziwne, ponieważ trawnik zajął miejsce, gdzie wyżej wymieniony zawsze parkował swój stary samochód.
Kiedy wszystko zostało już zrobione, doszliśmy do wniosku, że ma to jedną podstawową zaletę – utrudni ciemniakom łażenie po całym podwórzu.
Po dwóch tygodniach wrócił z Białowieży nasz wróżbita. Antoni natychmiast udał się do niego.
Popijając w pracowni wino opowiedział mu o trawniku i o kufrze z kartoflami. Mistrz odwzajemnił mu się przypowieścią o drewnie, żelazie i kamieniu.
- Tak, drogi panie Antoni... - powiedział – drewno jest najsłabszym materiałem.
Próchnieje, łamie się, łatwo też się pali, nic więc dziwnego, że kufer uległ rozkładowi. Może to już teraz nie mieć żadnego znaczenia, nie jest to jednak pewne... Trzeba być nie lada głupcem, by ciągle szukać rozwiązania w drewnianej trumnie, bo czymże innym jest taki kufer... Ale głupców nie brakuje... Co innego kamień... Ten jest twardy. Łatwo nie poddaje się. Niszczy go jednak woda. Jak mówi przysłowie: „kropla drąży skałę”. Weźmy taki marmur. Widać na nim żyłki, którymi woda może przenikać w głąb kamienia, tworzyć na nim rysunki i rzeźbić go... Najtwardsze jest żelazo. Pod jego uderzeniem i kamień pryska, nie mówiąc już o drewnie... Czy wie pan, panie Antoni, że najstarszy surowiec na wyroby z kutego żelaza pochodził z meteorytów? Był to dar nieba dla ludzi, by mogli rozwijać swoją cywilizację... Ale ja tu gadu, gadu a o pana córkę nie spytałem...
- No, cóż... - westchnął Antoni - córka nie rozmawia ze mną. Z chłopakiem przestała chodzić. Powiedziałem jej, że widziałem go w mieście z inną dziewczyną. Rzecz jasna – skłamałem, chłopak jednak musiał mieć coś na sumieniu, bo nie próbował zaprzeczać i zaraz się zmył. Córka uważa, że gdybym go lepiej traktował to byłby wobec niej lojalny.
- Eee tam... Głupie gadanie – mistrz machnął lekceważąco ręką. - Niech mi pan wierzy panie Antoni, że ten chłopak nie był dla niej. Karty to zdecydowanie pokazały. Lepiej niech się nie spieszy z tymi romansami. Jest jeszcze młoda i ma czas...
Na koniec tej rozmowy mistrz udzielił Antoniemu ostatniego pouczenia, które wprawiło naszego delegata w niebywałe rozdrażnienie.
- Coś się szykuje, panie Antoni. To co dzisiaj nas ratuje, jutro może zabić – powiedział. - Lepiej mieć się na baczności. Z tego powodu trzeba pozmieniać różne rzeczy... To bardzo ważne. Jak powiedziane jest w Piśmie Świętym: „Po owocach ich poznacie je”. Nie może kolejarz robić tego samego co milicjant, a milicjant tego co kryminalista. Jeżeli tak się dzieje, to zmiany są konieczne. Jednym słowem – nie może istnieć wspólny mianownik.
Mistrz nic więcej poza tym nie chciał powiedzieć. Antoni natomiast pomyślał, że człowiek ten jest wielkim idealistą - zupełnie oderwanym od małostkowości otaczającego nas świata.
ratings: perfect / excellent