Text 11 of 43 from volume: Chlorofil
Author | |
Genre | poetry |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2015-06-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 3429 |
I.
Wcale nie musiało lato
wiosny drzwi otwierać.
Były już dawno otwarte
na żywą zieleń. Na złotawo
ogorzałą sianem pachnącą. Podciętą
(niczym żyły) - trawą
Z twarzą do wiatru
wystawione. Moczy - jak stopy -
cienie na głowach stojące
W wodotrysków basenach płowych.
W niebieskich odblaskach wody.
W przestrzeniach migocących
II
.
Zdało się - bezpowrotnie
zaginął pogórza krajobraz
imitacją miasta przegnany
Lecz nie dała się - zieleń
wygryźć ani przesłonić - brzemienny
upałem (niezapominajkowy) firmament
Sauną poci się ziele i w biegu
dokwitają tawuły za drzew
parawanem (nie do końca) schowane
A czerwiec - słodki jak zawsze - pachnie
leśnym storczykiem białym. I Czarnym
kwiatem paproci - wodą Chanel No 19
ratings: perfect / excellent
Pięknie to napisałaś, jestem pod wrażeniem :)
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Bartymeuszowi dworski ukłon :-)))
Bardzo serdecznie obu Państwu :-)))