Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2011-07-28 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 3560 |
Z K S I Ę G I
Wszystko co jest, narodziło się w ciemności z nieba i ziemi i wyszło z brzucha oceanu...
...Wielka kula wybuchła nad pustką. Co spadło do morza, zostało w morzu...Co spadło na ziemię, zostało na ziemi...
Wszystko było od razu mężem albo żoną, albo nie potrzebowało ani męża, ani żony. Tylko Alf był sam a nie mógł tego znieść. Odkryty trząsł się z trwogi, głęboki w wielkiej samotności...Tak minęła cała epoka...A on nadal samotny spoglądał w górę, aż nadleciała niebieska dorożka...Jego oczom ukazała się Ona. Dorożka pomknęła dalej, Ona została z Alfem i byli razem, aż urodziła mu syna, Adama...
Wtedy Ona odwróciła się od Alfa i znów był sam...Znów spoglądał w górę i czekał...
Od samego początku, a nawet jeszcze przed początkiem był Demiurg i nie wiadomo, od kiedy spał. W czasie swoich snów stwarzał światy. Kiedy się budził ze snu i zaczynał przyglądać się swojemu stworzeniu, wszystko co wyśnił, znikało i stawała się wokół niego wielka pustka. Tak zniknęło nie wiadomo jak dużo światów i nie wiadomo, ile jeszcze nowych światów powstanie i zniknie...
Alf został ulepiony z grudki gliny zaczerpniętej nad brzegiem morza...Miał dużo szczęścia, gdyż wraz z gliną udało się stwórcy zaczerpnąć ziarno piasku. To jedno ziarno odróżnia go od reszty stworzenia. Dzięki temu jednemu ziarnu będzie trwał wiecznie...
W samym środku świata stoi dąb. Jego wypalony przez pioruny rdzeń to ciemny i nieskończenie długi tunel łączący niebo i ziemię. Nie bój się duchów tam zamieszkujących.. Gdy będziesz błądził, je zapytaj o drogę..
Gdy kończy się sen o tobie, znikasz i z tobą twój świat. Zostaje tylko ziarno, jedyne czym jesteś naprawdę.
Na początku duch z nieba wszedł w głębiny oceanu pomiędzy jej nogami z których jedną nazwał Afryką, zaś drugą nazwał Azją i zapłodnił ją swoim nasieniem. Stamtąd poczęło wychodzić stworzenie i zasiedlać ziemię.
Nieskończona różnorodność dąży do jedności, gdyż wszystko będąc razem w jednym może rozpoznawać siebie. Jedność dąży do nieskończonej wielości, którą z siebie wyłania. Nieskończoność równa się jednemu światu, a jeden równa się nieskończoność światów.
W studni nie wiadomo jak głębokiej Bóg zapłakał nad samotnością i uronił łzę. My i nasz świat to boska łza. Spada z przepastnych ciemności.
W coraz większa głębię. Boskie oko czuwa.
Z ciemnego oceanu bezkresu urwała się kropla. To nasz kosmos. Pędzi coraz szybciej, unosząc nas z sobą w jakąś otchłań. Co jest na samym dole, skała czy morze, co było na górze, tylko Bóg wie.