Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2015-12-15 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2305 |
W opuszkach jego palców dawało się wyczuć tęsknotę i jakąś formę czułości. Uczucie było podobne do delikatnej ciepłej mżawki ,Przepływało jak prąd przez jej układ nerwowy trafiając w czule miejsca.. ..Gładził jej skórę w kolorze opalonego karmelu, przesuwając dłońmi po szczupłych udach aż same końce stóp.Kochał ją mocno i zawzięcie, jednak coś ich poróżniło. Uznała, że niewątpliwie był to jego charakter. Aurelisz postanowił więc wyjechać.,a Sara w jakiś dziwny sposób ucieszyła się z jego emigracji i poczuła się narzeszcie wolna.Wolna od miłości,która i tak do niczego nie prowadziła,jak droga w nieskończoność.Kocankowie,ktorzy poza łózkiem nie maja sobie wiele do zaoferowania.
Układając biżuterię i strojąc miny do lustra, przypomniało jej się ni z tego ni z owego, że Okularnik dzwonił i zostawił jakąś ważną wiadomość na sekretarce, Postanowiła ją odczytać.
-Wiesz Saro -głos miał ciepły-przepraszam za moje zachowanie, Wpadnę w sobotę wieczorem.
Nie wiadomo dlaczego jej serce zaczęło dygotać. Dopiero co, ktoś go widział w mieście, a on dzwoniiii???.Co chce mi powiedzieć? Że wraca po szczoteczkę do zębów? -rozmyślała naiwnie,biegając od lustra w łazience do szafy z ubraniami.Co ja założę?Co mi powie tym razem?Że kolejna blondyna to kompletna pomyłka?Czy może że jego perfumy są tak kuszące,że warto...?No co? do jasnej cholery? I zbyt wiele jest zdań zaczynających się od- Że.-Ze to,że tamto,a niech go. Czuła, jak boleśnie coś wkręca się w jej lewy bok,jak niebezpieczny jadowity wąż.
W popłochu sprzątała ubrania,które przymierzyła. Okularnik uwielbiał porządek, a ona czuła się jak mała dziewczynka i trochę się tego bała. Jej głowa była pełna pomysłów i twórczego chaosu.-Więc taka to jest miłość? Przez zarządzanie? Hmmm- Okularnik chce mną rządzić?!
Jego powiedzenie,że kobiety trafiają do mężczyzn „przez porządek i żołądek do serca” niezmiennie ją dziwiło, ale i fascynowało. Zazwyczaj się z nim sprzeczała, że to nie żołądek rządzi się takim prawem.On jednak uważał, że jego sercem rządzi też porządek. Tym samym igrał ze swoim losem, To serce jest sługą, nie porządek czy żołądek. Postanowiła, że pomyśli, o tym jutro ,albo pojutrze ,albo nigdy, bo i po co?…Jego narzędziem zbrodni dla Sary były OKULARY ,W końcu jest to synonim jadowitego węża-stwierdzila .Okularnik jest jak kobra.
Jego nienaganny ubiór oraz sceptyczne podejście do życia z podobnym uśmiechem na twarzy powodował ,ze nie wiedziała ,co o nim myśleć .
Okulary zawsze odkładał do wyszukanego pudełka,zamykanego na magnes.Gdyby ich zapomniał, na pewno wróciłby po nie,zostając u Sary na noc Całą swoją garderobę składał w kostkę, Nawet jej intymne części,jak skarpetki czy bokserki. Uśmiechając się jadowicie, mawiał, że zna ciężar swojego bytu i sumienia.Tylko,że skoro zna,to dlaczego wcześniej go nie zrzuca?Jak wąż swoją skórę?
No i dlaczego zawsze wybierał kobiety roztargnione? A może to one go wybierały ,ponieważ je porządkował? Może to była zależność, która dawala się odczuć z intensywnością drgań wszystkich nerwów…Czy do nich również mawiał-
-Moja droga przywracasz mi życie swoim uśmiechem i czystym obrusem. Uwielbiam cię jako panią domu w białej bluzce z kołnierzykiem, w koku i w ołówkowej spódnicy. Jak myślisz,? Czy to przypadkiem nie jest perwersja? Ponadto twoje dania są zabójcze dla mojego ego, które karmisz swoimi eleganckimi przystawkami. Te smażone bakłażany, ślimaki z masłem i chrupiące krewetki….Hhhhmmmmm -pycha…Palce lizać.
-Swoją drogą nie znoszę masła i ślimaków ale czego się nie robi dla okularników, węży i dla zaspokojenia własnego,„JA”?- Sara spytała samą siebie.