Go to commentsObca planeta
Text 1 of 2 from volume: Powieść.
Author
Genrefantasy / SF
Formprose
Date added2016-01-16
Linguistic correctness
Text quality
Views1944

Rozdział 1



Dochodziła godzina dwudziesta druga. Na dworze panowała przenikliwa pustka. Mieszkańcy Axis powoli kończyli dzień, jednakże nie wszyscy mogli spokojnie zasnąć. Za kilka godzin życie jednego mieszkańca, diametralnie się odmieni. Za kilka godzin, to jego decyzje, staną się tymi najważniejszymi. Posiądzie władze i jeszcze nie zdając sobie sprawy z wielkiego wydarzenia – wydarzenia, którym żyje każdy mieszkaniec, wejdzie w posiadanie ogromnej mocy.

W uszach Alexa, razem ze zmieszanymi sławami rodziców, dudniła wskazówka zegara, która nieubłagalnie zatacza koło wokół własnej osi. Ojciec, wraz z matką od kilku lat nastawiali Alexa na ten dzień. Wbijali do głowy swojemu jedynemu synowi, że zaszczytem było urodzenie się w takiej rodzinie. W rodzinie z wieloletnią tradycją. Z historią wpisaną w karty Axis, gdzie teraz on, ich syn, będzie miał możliwość ich dalsze zapisywanie.

Im bliżej dnia swoich siedemnastych urodzin, wieku, który społeczeństwo Axis, uznało za dorosłość, tym coraz bardziej się bał. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda życie ojca. Praca, praca i jeszcze raz praca. Gdy przychodził do domu zasiadał na kanapie i rozmyślał. Alex nigdy nie zapytał ojca, nad czym zawsze po powrocie z pracy rozmyśla. Instynktownie, jakby znał konsekwencję tegoż pytania, wolał w ciszy siadać obok.      Dzieciństwo Alexowi przebiegło praktycznie bez ojca. Może przytoczyć nieliczne wspomnienia, w których, jak za mgłą widzi ich razem. Pewnego dnia, dokładnie siedem lat temu, znienawidził prace swojego ojca. Gdy szczęśliwy z widoku ojca, który od przekroczenia progu miał skwaszoną minę, podbiegł do niego, uczepiając się płaszcza, zaczął opowiadać dzień, ten delikatnie odepchnął Alexa.

- Nie teraz! – Warknął.

Zdezorientowany chłopiec podbiegł jeszcze raz do ojca. Zaciskając malutkie dłonie w piąstki, mocno uderzając w nogi ojca, płakał. Zdenerwowana matka chwyciła Alexa za rękę i zaprowadziła do pokoju. Mechanicznie zamykając drzwi, skierowała swoje kroki do dalszych kuchennych prac. Jako oddana żona, wiedziała, że mąż miał ciężki dzień, dlatego zrobi wszystko, aby oddał się na zasłużony odpoczynek. Dla Kenotypy rola, którą odgrywał Terbun w Axis, była również ważna, co dla niego. Chełpiła się, że za męża na Terbuna. Kochała go, lecz chyba bardziej kochała Axis. Żyła dla trzech rzeczy – dla Axis, dla męża i dla syna. I to dokładnie w takiej kolejności.

Po pewnym czasie drzwi lekko się uchyliły. Zobaczył w nich ojca.

- Przepraszam synu, ale miałem ciężki dzień. – Zaczął się tłumaczyć. Wiedział, że źle postąpił. Zawsze starał się być dobrym ojcem. Lecz są dni, w których po prostu się nie da. Zamykając drzwi, przetarł dłońmi twarz. – Usiądź na łóżku. Posłuchaj mnie. Na razie masz dziesięć lat. Jesteś jeszcze dzieckiem, jednak chciałbym abyś o czymś się dowiedział. Wiesz, kto to Władca?

- Tak. – Odpowiedział trzeźwo wpatrując się w oczy ojca. Chyba każdy mieszkaniec, wie, kto to Władca.

- A wiesz, kim on jest?

- Tak, to twoja praca.

Terbun zawsze podziwiał błysk w oczach Alexa. W spojrzeniu tego dziecka, było coś niesamowitego. Mimo iż miała dziesięć lat, to odnosił wrażenie, jakby miał, co najmniej dwadzieścia.

- Moja praca polega na tym, aby tobie, mamie i innym mieszkańcom żyło się dobrze. Bardzo cię kocham, lecz chciałbym abyś wiedział, że to, co robię jest również ważne, co ty. Za kilka lat zasiądziesz ma moim krześle. Dostąpisz zaszczytu i w tedy zrozumiesz moje postępowanie i zmęczenie. Rozumiesz?

W odpowiedzi uzyskał jedynie kiwnięcie głową. Może się wydawać, że nic nie zrozumiał z tej rozmowy, że ma przecież dziesięć lat. Alex doskonale zrozumiał.

Siedem lat temu po raz pierwszy usłyszał o swojej przyszłości. Z wiekiem z coraz większą częstotliwością rodzice wspominali o przeznaczeniu, które nieubłagalnie zbliżało się do Alexa. Od kilku miesięcy imię chłopaka jest na ustach wszystkich. Każdy mieszkaniec Axis chciałby zamienić się z nim miejscem. Ludzie zadawali pytania, dlaczego akurat oni. Dlaczego ich rodzina włada od kilkunastu pokoleń. W czym są lepsi?

Uniósł głowę. Delikatnie rozmasował pulsujące skronie.

- Cholera, dlaczego ja? – Nie chcę być jak ojciec.

Coraz częściej rozmyślał, że może nie dać sobie rady. Za bardzo w niego wszyscy wierzyli i to go zaczęło przytłaczać. Ciążył na Alexie ogromny ciężar odpowiedzialności.

Choć wiedział, czym zajmuje się ojciec, to nie do końca znał jego obowiązki. Zawsze, gdy pytał otrzymywał wymijające odpowiedzi.

- Zobaczysz za kilka miesięcy. – Odparł ojciec, na pytanie zadane pół roku przed siedemnastymi urodzinami.

- Dlaczego nic chcesz powiedzieć?

- Nie mogę nic zdradzić przed twoimi siedemnastymi urodzinami.

- Dlaczego? Strasznie to głupie! Co to zmieni, to tylko pół roku.

- Synu przestań! – Lekko poirytowany wstał z kanapy.

- Znowu ta cholerna kanapa. – Powiedział szeptem.

- Udam, że tego nie słyszałem. – Rzucił na odchodne.

Alex wlepił wzrok w oddalające się plecy ojca. Zastanawiał się, dlaczego tworzy wokół pracy, choć już inaczej powinien nazwać role pełniącą przez ojca, ogromną tajemnicę. Gdy stawał się coraz starszy, uzmysławiał sobie, że zarówno ojciec, jak i matka czcili fakt sprawowania funkcji Władcy. Traktowali to jak swego rodzaju bóstwo, bóstwo żyjące w wyidealizowanym świecie Axis.

Jakie decyzje zapadają za zamkniętymi drzwiami? Czy to one tak zmieniają człowieka?



W centralnym punkcie miasta stał budynek w kształcie ogromnego trójkąta. Wierzchołek budowli kończył się poza zasięgiem ludzi, daleko w chmurach. Trójkąt, bo tak mieszkańcy nazwali główny budynek w Axis, został zbudowany, jak żartował Alex w centralnym miejscu, aby można było go podziwiać. Nocą, każdy centymetr Trójkąta błyszczał jasnym, srebrnym światłem – oznajmiając każdemu o swojej ważnej roli.

Siedemnastolatek stał w oknie i przypatrywał się Trójkątowi. Z tej perspektywy doskonale mógł podziwiać okazałość budynku. Dom Władcy znajdował się na wzgórzu.  W najbliższym otoczeniu nie było sąsiadów. Mieszkali sami, jak palec na wzniesieniach gór Magmowych. Zerknął na zegarek – dochodziła pierwsza w nocy. Przetarł ręką oczy. Choć bardzo go szczypały i były lekko zaczerwienione, to w ogóle nie mógł zasnąć.

Jeszcze godzina – pomyślał.

Przeniósł wzrok z budynku na cały obszar I, który zajmowało centrum. Jeszcze godzina i kilka minut dzieliła go od posiadania tego wszystkiego. Z jednej strony podekscytowanie płynęło w żyłach, lecz z drugiej, im bliższa była godzina zero, bardziej panikował. Wzrok pokierował wokół muru oddzielającego I obszar od pozostałych dwudziestu dwóch. Marszcząc brwi, zastanawiał się dlaczego miejsce, w którym znajdowało się kilka budynków oraz ten najważniejszy, jest tak bardzo gloryfikowane. Przypomniał sobie jak matka opowiadała, że tylko kilka razy opuściła centrum. I, że nie wyobraża sobie mieszkania poza nim, a już w szczególności z dala od Trójkąta. Aby zmienić myśli, odwrócił się plecami do okna.

Zza drzwi dolatywały szmery oraz przyciszone rozmowy rodziców. Ich cienie wyglądały ze szpary między podłogą a drzwiami.

- Za moment nasz syn stanie się kimś wielkim.

Alex zakrył uszy. Rozmowy wcale nie przycichły. Wręcz przeciwnie, nasiliły się. Słyszał głos matki.

- Za moment nasz syn stanie się kimś wielkim – powtórzyła.

Przez zamknięte powieki Alex dostrzegł, że w pokoju zrobiło się nagle jasno. Otwierając oczy, myśląc, że w drzwiach zobaczy rodziców, chciał coś powiedzieć. Chciał krzyknąć, aby zostawili go w spokoju. Jednak nikogo nie było. Wydawało się, jakby z pokoju zniknęły wszystkie rzeczy. Powoli odwrócił się twarzą do okna i ujrzał źródło blasku. Trójkąt świecił teraz jeszcze jaśniej, niż kiedykolwiek. Niebo kąpało się w jego blasku. Zmieniło kolor z nocnego na srebrny, jakby pokrywało go miliony błyskawic.  Przez moment wydawało mu się, że ujrzał szczyt trójkątnego budynku. Wszystko jeszcze bardziej zamarło, niżeli przed momentem. Okoliczne budynki zaczynały odbijać blask Trójkąta. Stały się swego rodzaju lustrami. Alex musiał przyznać sam przed sobą, że widok centrum zapierało dech w piersiach. Nigdy nie widział czegoś piękniejszego.

Na samym środku Trójkąta pojawił się zegar. Pozostała jeszcze godzina.

Krzątanina rodziców stawała się coraz głośniejsza i coraz bardziej nieznośna. Alex znał ten rytuał doskonale. Był jego świadkiem od kilku lat. Godzina druga w nocy jest świętością dla mieszkańców, a już w szczególności dla rodziców Alexa. To o tej godzinie powstało Axis. To ta godzina sprawiła, że narodzili się ludzie. Dla Ksenotypy i Terbuna dzisiejsza druga w nocy będzie podwójnie wyjątkowa.

Nagle włączył się telewizor. Przez moment na ekranie pojawiły się błyskawice, lecz obraz ten zastąpiła młoda kobieta. Alex nie chcąc słyszeć tego, co ma do powiedzenie, szybko chwycił za pilot. Naciskając przycisk wyłączenia, próbował schować się przed całym światem.

- Nie działa?

Zapominając, że nie można wyłączyć telewizora między pierwszą, a trzecią w nocy, cisnął pilotem w kąt i podszedł do telewizora, chcąc go wyłączyć. Skrył się pod kołdrą. Młoda kobieta opowiadała o Alexie oraz o Axis. Mówiła w taki sposób, jakby próbowała wszystkich zahipnotyzować. W oczach miała coś magicznego. Czarodziejka w srebrnym stroju przemawiała do mieszkańców. Z ust swobodnie wypadały słowa, które tworzyły zwięzłe zdania. Jednak na Alexa to nie działało. Mógł wpatrywać się w kobietę godzinami i w odróżnieniu od rodziców oraz wszystkich mieszkańców, nic się z nim nie działo. Wręcz przeciwnie, gdy ją widział, czuł do niej wstręt.

Po raz kolejny dziś pomyślał, co to będzie. Uzmysłowił sobie, że bardziej, niż nie był gotowy, to nie chciał przejmować roli ojca.



Zaczęło się. Wybiła godzina druga w nocy. Alex stał na baczność na środku pokoju. Drzwi do pokoju nagle rozpadły się w drobny mak. Drewno walało się po całym pomieszczeniu. W progu stanął wysoki na dwa metry mężczyzna. Podobnie jak telewizyjna prezenterka ubrany na srebrno. Podszedł do chłopaka. Nic nie mówiąc, stanął po jego prawej stronie. Gestem ręki zachęcił Alexa, aby opuścił dom. Szli przed siebie. Alex rozglądając się, szukał swoich rodziców. Co jakiś czas odwracał się próbując ich znaleźć. Bezskutecznie. Zapadli się pod ziemię.

Opuścili dom. Blask stawał się coraz bardziej jasny. Bardziej oślepiający. Nawet denerwujący. Został poprowadzony do czarnej limuzyny. Usiadł na siedzeniu. Spojrzał przed siebie. Sam niedowierzając, co się dzieję, nie mógł dostrzec  początku. Siedzenie ciągło się w nieskończoność. Samochód ruszył z piskiem opon. Próbował wyjrzeć przez okno, lecz było zupełnie ciemne. Wyczuł jak pojazd oderwał się od ziemi. Dziwnie się poczuł. Żołądek podszedł do gardła

Nagle się zatrzymali. Drzwi do samochodu samoistnie się otworzyły. Nie wiedząc, co ma robić instynktownie przesunął się do nich. Wyszedł. Znajdował się na głównym placu, pod Trójkątem. Od strony, której nie widzi z okna swojego pokoju. Czy jeszcze jego pokoju? W całym centrum rozbrzmiewał hymn Axis. Mieszkańcy po raz kolejny mogą ujrzeć przedstawianie, które przygotowało Axis.

Zagubiony rozglądał się po skandującym jego imię tłumie. Jeszcze nigdy nie widział tylu ludzi. Zgromadzili się chyba wszyscy mieszkańcy. Spojrzał na siebie. Pamięć zaczynała płatać figla.

- Nie możliwe. – Powiedział do siebie.

Ubiór się zmienił. Gdy opuszczał dom, był ubrany w zwykły szary podkoszulek i jeansy. Teraz miał na sobie złoty kombinezon ze srebrną podobizną Trójkąta na piersi. Uniósł prawą rękę i pomachał do tłumu. Nie mógł panować nad swoimi mięśniami. Usta wykrzywiły się w szeroki uśmiech, ukazujący białe zęby.

- Co się dzieje? – Powiedział na gos, lecz jego usta w ogóle się nie poruszały. Krzyczał. Nic się nie działo. Słyszał swój głos. Wiedział, że krzyczy, lecz jego usta nadal tkwiły w uśmiechu.

Ta sama moc, która zawładnęła Alexa ciałem, nakazała, aby wsiadł z powrotem do limuzyny. Drzwi się zatrzasnęły. Odzyskał panowanie nad ciałem. Paliły go wszystkie mięsień. Każde ścięgno. Każdy centymetr ciała. Odetchnął. Limuzyna znowu uniosła się w powietrzu. Ponownie to samo uczucie. Czuł się jakby przebiegł maraton. Zerknął na swój ubiór i dostrzegł niewielką plamę na swoich jeansach.

Zasnął.


Terbun wszedł do pokoju syna. Rozglądnął się. Kenotypa zdążyła już posprzątać. Zaścieliła łóżko, a poduszki ułożyła w charakterystyczny dla niej sposób. Usiadł na krześle przy biurku. Wyciągnął szyję, aby spojrzeć w okno. Trójkąt nadal mienił się w nocy. Poprzedni blask już znikł. Przedstawienie dobiegło końca. Zrobiło mu się przykro, ponieważ już nie doświadczy kolejnej koronacji Władcy. Zazdrościł wszystkim, którzy w przyszłości doświadczą tego zaszczytu.

Duma wypełniała całe serce. Jego syn stanie się Władcą.

Przypomniał sobie rozmowę ze swoim ojcem. Miał wtedy siedem lat. Ojciec opowiedział o swojej roli, o roli Władcy. Mówił z ogromnym podekscytowaniem, a w każdym słowie można było wyczuć miłość oraz ogromną pasje.  Od tego dnia zaczęła się fascynacja Axis. Choć jedynie dysponował szczątkowymi informacji na temat roli Władcy, to już nie mógł się doczekać, gdy posiądzie władzę oraz resztę wiedzy. Pragnął być jak ojciec. Pragnął, aby wszyscy go podziwiali. Był żądny blasku, w którym mógł się kąpać.

Przez ostatnich kilka lat zbierał informację o Władcy. Zagłębił się w historię Axis, która go urzekła. Z ogromnymi wypiekami na policzkach słuchał ojca, gdy wtajemniczał syna w życie Władcy. Z każdym upływający rokiem, pokochał swoją planetę bardziej niż kogokolwiek.  Przyrzekł sobie, że będzie jej wierny i oddany. I, gdy będzie potrzeba nie ugnie się przed niczym, aby ochronić Axis – nawet, gdyby musiał działać wbrew sobie. Odda za nią życie.

Siedząc na łóżku syna, rozmyślał czy Alex podoła. Choć był dzieckiem inteligentnym i mogłoby się wydawać, że jest idealnym kandydatem do roli Władcy, to Terbum miał lekkie wątpliwości. Dla niego Axis jest całym życiem. Pragnąłby, aby dla Alexa również tak było.             Łzy swobodnie spłynęły po policzku. Ponownie przypomniał sobie siebie, gdy miał dziesięć lat. Za każdym razem, kiedy słyszał o Władcy w sercu działo się coś nieprawdopodobnego. Całe ciało drżało. Krew zaczynałaś szybciej krążyć po ciele. Łaknął każde słowo. Chciał widzieć w synu siebie z przed kilkunastu lat. Jednak, kiedy opowiadał swojemu synowi o Axis, w nim nic nie drgało. Na twarzy nie rodziła się żadna emocja.

- Rola Władcy jest czymś wspaniałym. Otrzymaliśmy dar. – Mówił spoglądając na czternastoletniego syna.

-  Jaki dar?

- Dar rządzenia Axis synu. Nasza rodzina została wybrana, abyśmy strzegli Axis, i abyśmy byli oddani i wierni. Jak będziesz dorosły, to poznasz wszystkie tajemnice Axis.

- Jakie tajemnice? – Zapytał przeciągając się.

- Wszystko, co widzisz dookoła jest tak naprawdę wielką tajemnicą. – Dobierał słów, aby nie złamać przysięgi, i aby nie zdradzić za dużo.

Nim Terbun wypowiedział ostatnie słowo, Alex wstał i odszedł. Pokierował kroki do swojego pokoju. Na twarzy malowało się znudzenie. Zupełnie inne uczucia, niż na twarzy Terbuna w wieku czternastu lat. Tak bardzo się różnili.

Wytarł dłońmi łzy z twarzy. Wyszedł z pokoju syna i z wielkimi wątpliwościami i ogromnym zmartwieniem opuścił dom. Co będzie jak Alex dowie się całej prawdy o Axis? Już na wieść, że ma zostać Władcą i podporządkować swoje życie do jednej roli, do roli Władcy, bardzo mu się to nie podobało.

Axis skrywa tajemnice, które nigdy nie mogą wypłynąć na wierzch. Dziś prawdę zna jedynie jedna żyjąca osoba. Śmiertelnik, który poznał życie na Axis, planecie, która na pierwszy rzut oka jest idealna i przede wszystkim normalna, staje się Władcą.

W chwili przekroczenia przez Terbuna progu Trójkąta, życie odmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Poznał prawdę, która nim wstrząsnęła. Wraz z jej poznaniem, jego miłość i późniejsza wierność do Axis urosła do niewyobrażalnym rozmiarów.

Oddalił się na kilka metrów od własnego domu. Usiadł na jednym z licznych kamieni. Spojrzał w niebo. Wiedział, że kilka następnych dni będzie ciężkimi dla Alexa. Gdyby mógł cokolwiek zrobić, aby poznać przyszłość i ewentualnie móc ją odmienić.



Limuzyna zatrzymała się uderzając o ziemię, co wybudziło Alexa ze snu. W środku panowała okrutna ciemność. Stopniowa zaczynało jaśnieć. Teraz potrafił dostrzec początek. Klika razu szybko mrugnął. Dostrzegł niewielką sylwetką na początku siedzeń. Potrząsnął głową myśląc, że to sen. Zdumiony wydarzeniami ostatnich minut, chciał otworzyć usta. Jakby miał na nich stu kilowy ciężar. Z ogromny wysiłkiem przetarł dłońmi zmęczone oczy. W powietrzu unosiła się słodka woń. Zapach, który zakręcił Alexowi w nosie. Tajemnicza sylwetka delikatnie drgnęła. Do uszu doleciały ledwo słyszalne szmery. Alex wytężał wzrok. Widział zarys długich siwych włosów, które zmieszały się z równie długą i siwą brodą.

- Witaj Alexie. – Odezwała się tajemnicza postać.

Chłopak w osłupieniu wpatrywał się przed siebie.

- Nadszedł czas, abyś poznał wszystkie tajemnicza Axis, i abyś stał się jego częścią.

Nagle drzwi limuzyny się otworzyły. Do środka wpadł lekki, szczypiący chłód. Alex odruchowo spojrzał na drzwi. Gdy ponownie zerknął przed siebie, limuzyna była pusta. Przesunął się w stronę wyjścia. Lekko się zawahał. Nim wyszedł upłynęło kilka długich sekund.

Stanął pewnie obiema stopami. Rozejrzał się wokoło. Stał przed Trójkątem. Z tak bliskiej perspektywy wydawał się jeszcze większy, niż jest w rzeczywistości. Zaaferowany nadprzeciętną wielkością budynku, nie zorientował się, że sceneria zupełnie nie przypomina centrum. Wyciągnął szyję do góry. Zafascynowany czernią nieba wpatrywał się w nie niczym zahipnotyzowany. Ponownie rozejrzał się. Otaczała go głęboka czerń. Spojrzał w dół. Stał na czarnym jak smoła piasku. Zrobił krok do przodu. Gęsty czarny, jak się zorientował, nie piasek, lecz pył, uniósł się w górę. Zrobił następny krok. Pył znowu wzbił się do góry, aby za kilka sekund z powrotem upaść na ziemie. Okręcił się wokół własnej osi. Oprócz wszechogarniającej czerni oraz Trójkąta, niebyło niczego.

Gdzie się pojawiły inne budynki?

Chłód coraz bardziej dokuczał Alexowi. Stawał się nieznośny. Przeszedł przez jeansy i podkoszulek. Na rękach pojawiła się gęsia skórka. Nie tylko spowodowana zimnem, lecz również zaistniała sytuacją. Niczego nie rozumiał. Gdy po raz ostatni spojrzał w domu na Trójkąt i centrum, otoczenie zupełnie nie przypominało czarnej dziury. Nicości, która otoczyła Trójkąt. Zrobił kilka kroków w stronę budynku. Nagle coś zwróciło chłopca uwagę. Na niebie dostrzegł połyskujący fragment, który wyróżniał się w czerni. Zatrzymał się. Podążył wzrokiem wzdłuż tegoż fragmentu. Ciągnął się przez całe niego, aby za klika metrów złączył się z ziemią. Odwrócił się. Przeleciał wzrokiem wokoło. Na pierwszy rzut oka, tego nie dostrzegł, lecz wytężając wzrok, ujrzał swego rodzaju powłokę – sam nie wiedział, jak ma to nazwać. Zaczął wolno maszerować w stronę złączenia się z ziemią owej powłoki. Podbiegł. Nagle z impetem upadł na ziemię. Pył wzleciał w górę. Zdezorientowany wlepił wzrok w powłokę, która teraz była bardzo wyraźna. Mieniła się w jego oczach. Próbował jej dotknąć, lecz szybko cofnął rękę. Kroki skierował w kierunku Trójkąta.

Gdy zbliżał się do monumentalnego budynku, słodki zapach stawał się coraz bardziej wyczuwalny. Czuł, jakby źródło woni było blisko.           Zbliżał się do budynku. Stawał się na wyciagnięcie ręki. Alex dostrzegł, że pokrywa go miliony wijących się jak wąż błyskawic. Zrozumiał skąd bieżę się jego nocny blask. Owe błyskawice pokrywały cały budynek, strzegąc wnętrza. Zdezorientowany chłopak poczuł, jak nogi zaczynały stawać się jak z waty. Wlepiając wzrok w Trójkąt, chciał biec przed siebie. Pragnął uciec, pragnął znów mieć dziesięć lat i przesiadywać obok kanapy ojca. Szybko sobie przypomniał, że stąd nie ma ucieczki. Myśli kołatały w głowie Alexa. Przecież jakoś musiałem tu się dostać – pomyślał.

Słodka woń okrążyła Alexa, jakby nie chciała go wypuścić. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale teraz, gdy spogląda na Trójkąt, zorientował się, że nie ma on ani okien ani żadnych drzwi. Wszystko zaczynało się, z każdą upływającą sekundą, coraz bardziej tajemnicze i zagmatwane. Nie zdając sobie sprawy, że to dopiero początek, stanął pewnie na nogach.

- Jaz, dwa, trzy. – Odliczał.

Znalazłszy resztki odwagi ruszył do przodu. Stanął twarzą w twarz z budynkiem.


  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Ciekawie i sprawnie znaczeniowo oraz językowo, poprowadzona opowieść. Kilkanaście błędów, to prawdopodobnie zwykłe, nieświadome pomyłki, a także trochę literówek.Mogłem nie zauważyć, lub nie zapamiętałem, drobnych usterek interpunkcji. Tekst więc wymaga korekty językowej przed ewentualnym drukiem.
© 2010-2016 by Creative Media