Author
Genrephilosophy
Formprose
Date added2011-08-02
Linguistic correctness
Text quality
Views2508

Drzwi pensjonatu były ogromne i bardzo ciężkie.  Odetta  otworzyła je z wysiłkiem.  Na środku holu stała  starsza kobieta w stroju przypominającym raczej burdelmamę niż recepcjonistkę.  Wymalowana była również w sposób wyzywający, krwistoczerwona pomadka na jej ustach sprawiała wrażenie jakby kobieta dopiero co oderwała się od szyi jakiegoś niewiniątka. Zielone oczy podkreślone dodatkowo sztucznymi rzęsami i fioletowym cieniem mocno kontrastowały z ognistą czerwienią jej włosów. W zasadzie trudno było określić jej wiek. Obdarzyła wchodzącą spojrzeniem pełnym zniechęcenia i niemalże obrzydzenia.

- Ze skierowaniem? – zapytała niskim, niemalże męskim głosem, tak chropowatym, że Odettę przeszedł dreszcz. W odpowiedzi tylko kiwnęła głową i wyciągnęła do kobiety dokument. Tamta  nie drgnęła nawet i nie zrobiła żadnego ruchu w stronę drzwi. Stała i patrzyła a Odetta mogłaby przysiąc, że na ułamek sekundy w jej oczach pojawiło się współczucie i żal.

- Do rejestracji – wskazała ręką na coś co było raczej barem wyjętym z westernu niż ladą recepcji – nie tracić czasu! Kolejka stoi! – dodała zniecierpliwiona. Odetta nie zauważyła nawet, że od momentu w którym weszła ustawił się za nią kilkuosobowy ogonek. Szybkim krokiem podeszła do recepcjonistki, podała jej skierowanie.

- Odetta  Kaczmarczyk – głośno czytała recepcjonistka, jednocześnie wklepując dane do komputera

- Smith – powiedziała Odetta – nazywam się Smith – dodała po chwili głośniej, bo na recepcjonistce jej oświadczenie nie zrobiło żadnego wrażenia.

- Urodzona w Krakowie 4 lipca 1973 roku – kontynuowała kobieta – ojciec Jan, matka Gertruda…

- To nie są moje dane – przerwała jej Odetta – nazywam się Odetta  Smith – powiedziała głośno i zdecydowanie, żeby nareszcie zainteresować sobą recepcjonistkę – Odetta Smith! – powtórzyła – urodziłam się 14 lipca 1973 roku w Warszawie ! – osiągnęła swój cel, bo kobieta spojrzała na nią  przerywając pisanie – Mój ojciec ma na imię  Henry a mama Helena!  Czuła zdenerwowanie, zawsze traciła pewność siebie w takich sytuacjach. Nigdy nie umiała walczyć o swoje sprawy.

- Skierowanie jest ważne – odpowiedziała kobieta, po dokładnym obejrzeniu pisma – wydane  dwa tygodnie temu – obejrzała pismo jeszcze raz , a nawet je powąchała – nie ma wątpliwości! – dodała i na powrót zaczęła wklepywać dane. Nie czytając już nic na głos. Po chwili podała Odetcie klucz. – Pokój numer  10347, dziesiąte piętro – spojrzała jeszcze raz na Odettę – a gdzie bagaże?

Nerwowo zaczęła się rozglądać po holu.

- Gdzie bagaże? – tym razem krzyknęła

- Nie mam bagażu – Odetta była zaskoczona zachowaniem recepcjonistki – powiedziano mi, że dostanę tu wszystko co będzie mi potrzebne.

Miała ochotę się rozpłakać. Cała ta podróż była jednym wielkim koszmarem. Tłum na dworcu, pomylone perony, gdyby nie uprzejma kobieta,  która wskazała jej drogę pewnie nigdy nie dotarłaby do tego pensjonatu. Była głodna i zmęczona, marzyła tylko o ciepłej kąpieli i możliwości położenia się do łóżka. Tymczasem kobieta z pensjonatu piętrzy problemy, wpisała ją do rejestru gości pod złym nazwiskiem, na dodatek krzyczy na nią. Łzy zakręciły się jej w oczach, spojrzała na recepcjonistkę, a gdy zobaczyła jej zaczerwienioną i wykrzywioną ze wściekłości twarz, rozpłakała się na dobre.

W tej chwili zadzwonił telefon.

- Tak -  recepcjonistka zaczęła rozmowę – tak,……tak…. Jest…..- Odetta  domyślała się, że rozmowa dotyczy jej, bo recepcjonistka patrzyła na nią groźnie, zmrużyła oczy – dobrze, dobrze – dodała i odłożyła słuchawkę – znalazły się bagaże – roześmiała się w głos, bardzo nieprzyjemnie – i już będzie wszystko co trzeba.

Jak spod ziemi obok zaskoczonej Odetty pojawił się mężczyzna  z czterema walizkami. Postawił je przy jej nogach i odszedł bez słowa.

- To nie są moje bagaże – Odetta już zanosiła się płaczem – to nie są moje rzeczy!

Recepcjonistka bez słowa podała jej klucz i ręką pokazała windę.  „ Boże! – zawołała w myślach  Odetta - „Boże!” wezmę te walizki, pójdę do tego pokoju, położę się spać, a jutro pewnie wszystko się wyjaśni”. Zrezygnowana podniosła bagaże, które okazały niebywale ciężkie i poszła w kierunku windy.

- Skierowanie jest? – zapytała recepcjonistka kolejną osobę

-  Bez skierowania – odpowiedział mężczyzna

- Witamy pana serdecznie – przymilnym głosem – zaraz wskażę pana apartament, proszę za mną . Jak podróż?

Odetta wsiadła do windy i dalsza wymiana zdań była już dla niej niesłyszalna.










  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Klimat opowiadania z świata realnego, przenosi nas do absurdu, nieźle oddając raz groteskowe, kiedy indziej czasem groźne, absurdalne sytuacje spotykane coraz częściej przez jednostkę ludzką, jakże często zagubioną w naszej coraz bardziej zbiurokratyzowanej rzeczywistości. Drobne błędy interpunkcyjne, po wielu zdaniach brak kropki, kilka literówek.
avatar
Jeśli myślałeś, że to TY tu rządzisz, najwyższa pora zrewidować zawartość własnej głowy.

Jako piszący, jesteśmy w nieustannej r e c e p c j i, co oznacza, że wszystkie twoje klucze mają ONI
avatar
Wyrobione, utalentowane, prawdziwie literackie pióro. Nic tylko pisać!
© 2010-2016 by Creative Media