Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2016-03-22 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2066 |
Kula druga / zapis 2/2
Był małym, wielce nieporadnym przedstawicielem swojej rasy. Zawsze siedział cichy, skulony w którymś z kątów pomieszczenia, czując się najprawdopodobniej tak, jakby jednocześnie obserwowały go miliony par obcych, nieprzychylnych mu oczu. Obok stał zimny, dawno już wygasły piec, bardzo teraz nieprzyjemny w dotyku. Właściciel wiedział, że już dawno temu należało go wymienić na nowszy model. Jego usta uchyliły się w półuśmiechu, ukazując od czasu do czasu nadwątlone, ciemne zęby bez połysku. W całym jego fisis było coś, co pomimo starczego już wieku broniło się zawzięcie przed procesem starzenia.
Właśnie się obudził, zupełnie nie pamiętając co było wczoraj, przedwczoraj, tydzień, miesiąc, dziesięć lat temu... Nie chciał już liczyć żadną miarą upływającego czasu, a jeżeli nawet kiedyś próbował, to wychodziło to tak, jak zajmowanie się swoim lokum i przyległym do niego skromnym gospodarstwem, które podupadło obecnie w niemal zupełną ruinę. Jednakże nie wydawało się go to w jakiś szczególny sposób razić, jak również to, co do tej pory wydarzyło się wokół jego osoby, a co zawsze traktował jak jedno wielkie nieporozumienie. Zdążył już przyzwyczaić się do tego, iż jego życie właśnie tutaj było pasmem dziwnych, przypadkowo następujących po sobie sytuacji. Sam przez siebie ściśle izolowany przed jakimkolwiek czynnikiem ze świata zewnętrznego czuł się z tym wcale nienajgorzej.
Świat uczuć, okazywanych na zewnątrz, zdławił już dawno. Zrobił to wręcz jednym, gwałtownym cięciem, przypominającym sposób zmazania szminki z twarzy przez aktora po nieudanym spektaklu. Cokolwiek bowiem widział, kwitował jedynie szerokim, wulgarnym wzruszeniem ramion, a zawsze przygarbione plecy nadawały temu gestowi wyraz szczególnej błazenady. Inni nie traktowali tego nigdy dość poważnie, dlatego w krótkim czasie stał się powszechnym obiektem kpin i cichych, lecz w gruncie rzeczy posiadających siłę gromu, wytykań palcami. Zawsze jednak znajdowało się i kilku takich, którzy schodzili mu z drogi wiedząc, ile znaczy dla władców tej planety. Lecz tych było niewielu i zdawało się z roku na rok coraz mniej. Wystarczająco mocno bowiem zraził już wszystkich mieszkańców do siebie.
cdn...