Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-04-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2486 |
Inercja
Rower się nie przewraca, gdy koła mu się kręcą, ale to stanowi ogromne uproszczenie. W rzeczywistości, za stabilność odpowiada współdziałanie siły żyroskopowej, odśrodkowej i geometrii. Problem jest na tyle złożony, że dał się zamknąć w równania dopiero jakieś dwadzieścia lat temu. Największy wkład wniosły badania, prowadzone na politechnice w Delft oraz w Instytucie Cornella. Klasyczny rower jest jednośladem dwukołowym i poza tym „jaki jest każdy widzi”. Pierwotna francuska nazwa vélocipède czyli „szybkie stopy”, odnosiła się do hulajnogi zaopatrzonej w siodełko, skonstruowanej na początku dziewiętnastego wieku. W bicyklu, często uwiecznianym na wczesnych fotografiach zastosowano ogromne przednie koło z bezpośrednim pedałowym napędem, życzeniowo przypisując stabilność wyłącznie efektowi żyroskopowemu. Tak wielkie koło, mogło zachować sztywność wyłącznie dzięki systemowi szprych, opatentowanemu w 1870 roku.
Zbiegł po schodach i nie odwrócił się na łomot drzwi, którym z całej siły pomógł się zamknąć.
-- Odwala ci? – Zza pleców doleciał głos docenta.
-- Mam dosyć, mam urlop. – Z podniesionymi rękami, skręcił w wysypaną żwirem alejkę.
-- Ja też. Jak mi odejdzie chęć mordu, przyjadę po rzeczy.
-- Może razem. Załatwi się w jednym akcie. – Kurwa mać! – Zatrzymał się przed stojakiem na rowery.
Stał tam, gdzie go przypiął, ale komuś się spodobało siodełko i lampa.
-- Wrzuć ten złom do mnie na pakę. Podjadę na chodnik.
-- Dzięki. Wiesz, zastanawiam się właśnie, co jest niezbędne żeby jeździł.
-- Ciekawe... Ostatnio wszystko kojarzy mi się z polityką. – Docent popatrzył gdzieś w niebo i cmoknął – Trzeba by to sprawdzić.
-- Chyba od dziś mamy czas.
-- Po drodze jest market.
Dostatecznie rozpędzony rower z kolarzem, czy bez niego jedzie sam, a wspomagany siłą grawitacji na opadającej jezdni nie potrzebuje spalanych kalorii. Do nadania mu ruchu, wystarczyłoby mechaniczne urządzenie. Człowiek jest w związku z tym zbędnym dodatkiem do roweru. Dla egoistycznej wygody i rozrywki obciąża konstrukcję oraz mechanizmy, powodując przedwczesne zużycie. Po zespoleniu stanowi układ, w którym szkodliwie podnosi środek ciężkości, a także zwiększa tarcie o podłoże, przynosząc same szkody. Sam efekt żyroskopowy jest zbyt mały dla utrzymania w pionie roweru z rowerzystą. Dowiedziono, że decydujący wpływ ma siła odśrodkowa, wywoływana prawie niedostrzegalnymi ruchami kierownicą oraz wychylaniem ciała na boki, co jest oczywistą ingerencją. W annałach pseudonauki pełno przykładów małp, psów, czy chomików, które nie sięgając pedałów i kierownicy „jeździły” na rowerze, choć w rzeczywistości wystarczało, że nie przeszkadzały. Symbioza roweru i rowerzysty jest zatem oczywistą fikcją i właściwszym słowem byłoby pasożytnictwo. Porównywalnym absurdem jest, że koń został stworzony dla potrzeb jeździectwa, czy ciągnięcia furmanki.
-- Jak ja chciałem być dyrektorem, mało się nie posrałem, kiedy czekałem na przesłuchanie przed Radą. Tak mnie przemaglowali, że nie spałem przez całą noc. Teraz po nocy się mianuje błazna. U dziennikarzy już sobie nagrabił. „– Nie mogę nic powiedzieć, bo nie mogę ujawniać swoich planów na przyszłość. – Ale mamy prawo je znać! – To zapraszam na rozmowę w jakimś wolnym terminie. – Ale wtedy pan będzie już dyrektorem. – No tak, proszę umówić spotkanie w sekretariacie.”.
-- Przecież gdzieś musi pracować.
-- Chociaż ty przestań mnie wnerwiać. Zamiast coś mówić na temat opowiadał, jak to wychowywał się w inteligenckiej rodzinie, a w domyśle ja od pokoleń na podwórku. Teoria dziedziczenia nabytych cech, to przecież Łysenko.
-- Byłem, słyszałem, a jego myślenie życzeniowe, to chyba Freud.
-- Stasiek, wytłumacz mi, bo nie rozumiem.
-- Ty nie rozumiesz. Ja nie rozumiem. Rozumieją barany. Słyszałeś, jak klaskali.
-- Czy to zaraza, czy to konformizm?
-- Nie wiem.
Wypakowali zakupy i zajął się grillem, a Docent wybebeszył szafkę w poszukiwaniu składników do marynaty. Rozdzielił dwie główki czosnku na ząbki i po kolei zgniótł, żeby łatwo wypadły z łupin. Sypnął łyżkę soli na deskę, zapamiętale siekał i rozcierał coraz mniejsze kawałki. Przeniósł szklistą pastę do kubka, wytrząsnął z torebki ostrej papryki, dolał sosu sojowego, oliwy i śliwowicy. Umył karkówkę, pokroił i zalał marynatą.
-- Musi poleżeć. – Odłożył ścierkę. – W kuchni zawsze mi trochę przechodzi.
-- To dawaj piwo.
-- Z tym rowerem, wiem jedno na pewno. Jak zamiast powietrza jest woda w dętkach, za cholerę się nie da skręcić.
-- Sprawdziłeś?
-- Ze dwadzieścia lat temu. Pijak spał sobie nad rzeczka, to mu spuściłem powietrze i napompowałem wody.
-- Może być ciężko wystartować. Jak się woda nie rozłoży po obwodzie, koła się będą toczyć jak jajka.
-- Wreszcie mu się udało, bo było z górki. Pojechał prosto w pole.
-- Dobre. Chodź, pomożesz to przytargać, jak mamy zacząć.
Zgodnie z danymi producenta, elektryczna bieżnia ważyła grubo ponad sto kilogramów. Przydał się wózek do palet.
-- Nie będzie go łatwo postawić. Zjedzie na dupę, bo jest tarcie o podłoże.
-- To się nachyli i wyreguluje pas.
-- Weź z bagażnika podnośnik, chyba najlepiej. Na początek bym zapuścił bieżnię na maksa, będzie trzeba to się zwolni.
Geometria roweru bardzo wyraźnie wpływa na jego stabilność i szczególną rolę odgrywa parametr zwany „ogonem”, lub „śladem”. Jest to odległość pomiędzy punktem na podłożu, wytyczonym przez oś kierownicy oraz miejscem styku przedniej opony. Po przekręceniu kierownicy i co za tym idzie koła, „ogon” się wydłuża, przez to jazda „bez trzymanki” staje się o wiele łatwiejsza. Gdy rower jest obciążony pasażerem, podczas szybkiej jazdy musi się on pochylać nad kierownicą, aby przesunąć środek ciężkości do przodu i ratować się przed upadkiem. Tłumaczenie takiego zachowania wyłącznie zmniejszeniem oporu powietrza, jest wręcz naiwne.
-- Można już wrzucać mięcho na ruszt. Rozwinę przedłużacz.
-- To weź jeszcze narzędzia. Pójdę po pieczywo.
-- Dobra.
Gdy popatrzeć na cień samolotu, pokonuje wzniesienia i doliny, choć jeśli podnieść głowę, zdaje się lecieć prosto. Jednak samolot porusza się po linii geodezyjnej, także okrąża Ziemię w trakcie jej własnego obrotu wokół Słońca. Dodanie czasu - czwartego wymiaru w równaniach ruchu Ziemi, umożliwia opisanie jej orbity jako prostą. Podobno niektórzy matematycy widzą fizyczny świat w ponad trzech wymiarach, ale nie da się tego dowieść. Za to nietrudno wyobrazić sobie kraj, w którym wszystkie drogi biegną w dół. Wystarczy, że wewnątrz granic znajdzie się osobliwość, zwana czarną dziurą. Od takiego sąsiada, najlepiej się trzymać z daleka.
-- Popracujemy?
-- Nie mogę się doczekać, ale najpierw coś trzeba zjeść.
-- O kurwa, jakie dobre!
-- To cytat z „Króla szczurów”.
-- Super doprawiłeś.
-- Czosnek, to bym dodał nawet do lodów.
-- Dawaj narzędzia i szykuj kamerę. Wszystko trzeba uwiecznić.
Pochylili się nad rowerem i wstępne prace zajęły kilkanaście minut. Zabierając siodełko i lampę, złodziej niewiele pomógł. Zaczęli od błotników, hamulca i przerzutki. Pojazd miała napędzać bieżnia, więc sterta zbędnych części urosła o łańcuch, przekładnię i tryby. Zawahali się nad kierownicą i doszli do wniosku, że chwilowo będzie potrzebna.
Start udał się łatwiej niż zakładali. Rower bez problemu utrzymał pion, za trzecim razem nawet przez całe siedem sekund, aż to nagrodzili owacją. Ściągało go w prawą stronę, ale udało się to zniwelować. Obawy dotyczące kierownicy okazały się na wyrost, bez niej radził sobie tak samo dobrze.
-- Człowieku małej wiary, mówiłem, że pojedzie. – Docent wyłączył bieżnię, żeby nie hałasowała.
-- Właściwie na cholerę mu opony i dętki?
-- To się zdejmie, ale parę szprych musimy zostawić.
Odkręcili koła i każdy zajął się swoim. Docent doniósł piwo, ponieważ zajęcie było pracochłonne. Sterta zbędnych części znacząco urosła. Zostawili po cztery szprychy w każdej obręczy i zmontowali, jak było. Nie mieli wątpliwości, że próba się uda i przeprowadzili ją bardziej dla formalności. Rower strasznie grzechotał, poza tym, jakościowo nic się nie zmieniło.
-- Więcej chyba nie zniesie. Jest problem, co zrobić z ramą.
-- Zdjąć. – Wzruszył ramionami.
-- Rower to dwukołowiec. Muszą być połączone.
-- Może wystarczy sznurek?
-- Mamy odejmować części, a nie dodawać.
-- No tak. Ale jakby linkę hamulcową przełożyć przez osie?
-- Trochę to naciągane.
Pierwsza próba zakończyła się fiaskiem. Prawie natychmiast tylne koło odbiło w bok i dogoniło przednie. Konstrukcja spadła z bieżni i wykonała salto z brzękiem przewracanej perkusji. Z definicji rower to jednoślad, w sprzężonym układzie tylne koło musiało mieć większe tarcie. Docent zmniejszył pętlę, by tarła o obręcz i poszło świetnie.
-- Patrz, działa dalej.
-- Zostało coś jeszcze?
-- Chyba tylko łożyska.
-- Też by pojechał.
-- Coś mi przyszło do głowy. A wywalić te szprychy, żeby nie przeszkadzały i na lince zrobić dwie pętle.
-- Genialne! – Docent rozerwał do końca folię na sześciopaku. To dobra zmiana. Za coś takiego, zostaje się dyrektorem.
-- Mam się śmiać?
-- Śmiech wszystko przeżyje.
Dwie obręcze połączone stalową linką, dały sobie doskonale radę na taśmociągu. Pod względem stabilności, przewyższyły o niebo kompletny rower.
-- Wracasz do domu, czy zostajesz?
-- Idę na przystanek, chcesz to się przejdź ze mną. Przyjadę jutro. Nie pada, to ten złom niech poleży.
-- Masz jakiś bilet, panie dyrektorze?
-- Po chuja mam płacić, jak autobus i tak jedzie?
ratings: very good / excellent
Do przecinków się nie wtrącam, ponieważ sama hojnie oddzielam nimi własne myśli ;)
Reszta: zob. poniższa ocena :-)
Serdecznie :)))
ratings: perfect / excellent
Świetny zabieg formalny z tym mężów uczonych dialogiem, przeplatanym wstawkami technicznymi nt. testowanego w drodze kolejnych redukcji cud-modelu.
W puste niebo
Nasz pulpecik?
A placebo?
Tak naprawdę wiąże go lepiej niż kaftan bezpieczeństwa - i sznuruje /knebluje/ usta. W obrębie swojej wszechwładzy i dyktatury sam dyktator NIE MOŻE ruszyć /bez ochrony/ nawet za próg
i nie ma, że zmiłuj