Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2016-04-19 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2166 |
Niemalże nieznaczne przekrzywienie głowy pozwoliło mi dostrzec jeszcze trzy postacie, z których dwie krępowały ruchy Kapry, rozpaczliwie wręcz próbującej wyrwać się ze stalowych obręczy, a ostatnia spokojnie celowała w warczącego, skutego ogromną, kutą obrożą Kontpsa Chare.
- Kim wy... – chciałem zadać pytanie, ale silne, zwaliste cielsko jeszcze mocniej przygniotło mnie do ziemi, a z wnętrza gardła napastnika posłyszałem ledwie wyczuwalny szept:
- Milcz! Milcz natychmiast, albo cię zabiję!
Moją uwagę skupiła gęsto owłosiona i brodata głowa oraz oczy, które zwężone w cienkie szpary wpatrywały się w smugi ulewnego deszczu. Mimowolnie również spojrzałem w kierunku, z którego on czegoś wypatrywał.
- Nadlatują, s...syny! – szepnęła równie cicho postać stojąca opodal. – Kryć się! Natychmiast!
Ogorzała, brodata gęba, szczerząc dodatkowo wyszczerbione zęby w moim kierunku, praktycznie bez jakiegoś większego wysiłku, uniosła mnie z mokrego, przylegającego mi do ciała błota i zarzuciła na ramię ruszając do szaleńczego wręcz biegu.
- Zastrzel do bydlę! – rzucił po chwili niosący mnie osobnik do swego towarzysza, stojącego dość niepewnie z miotaczem, wycelowanym w toczącego zawzięty bój z chroniącą mu pysk uprzężą Kontpsa Kapry.
- Błagam! – wykrztusiła dziewczyna. – Nie zabijajcie go!
- Jeżeli strzelę, tamci bez trudu znajdą naszą pozycję. – odpowiedział drugi napastnik i brutalnie zdzielił mnie kolba swego miotacza. – Nie ma czasu na tłumaczenia, coście za jedni. Teraz schyl do ziemi swój paskudny łeb i pocałuj się z błotem, bo inaczej... – wyszczerzył cuchnące zgnilizną zęby prosto w moją twarz i pokazał wymownym gestem wprost na swoją broń.
Kilkanaście kroków dalej stała rachityczna kępa krzewów, które dawały nam dość skąpą ochronę przed jakimiś bliżej nieokreślonymi oczyma. Przemoknięci „do ostatniej nitki” szczękaliśmy z Kaprą zębami, co w wyraźny sposób denerwowało naszych przymusowych kompanów.
cdn...