Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2016-07-18 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2272 |
Mama ulokowała Michała na dole. Nakazała Annie, by przygotował mu łóżko w gościnnym pokoju. Trochę śmieszne konwenanse, zakładając, jak wynikało z rozmowy, iż od minimum dwóch miesięcy ze sobą sypiają. Pozory musza być. Okazało się jednak, że mama chciała porozmawiać ze swoją córką na osobności. Jeszcze długo paliło się światło w pokoju Anny. W końcu mama wróciła do siebie. W domu zapadła cisza. I nie chodziło tu tylko o brak jakichkolwiek dźwięków. To był szczególny rodzaj ciszy. Dawno niespotykany w ich domu.
Marta nie wiedziała, czy innym udało się zasnąć, ale ona wciąż nie mogła zmrużyć oka. Układała w myślach, co tak naprawdę zaszło w ich rodzinie. Myślała o swojej siostrze. Obawiała się tego wieczoru. Nie przypuszczała, że ojciec przejdzie bezproblemowo to porządku dziennego na możliwość powrotu Anny do ich świata. Tak jakby przełączył zwrotnicę swoich postanowień, podążających wytyczonym wcześniej torem. Czy ten wieczór zbiegł się szczęśliwie z tym punktem, w którym uczucia ojca dojechały do rozdroża i musiał wybrać nową drogę? Czy jakiś nowy impuls pozwolił mu obrać odmienny kierunek? Tym impulsem mógł stać się Michał.
Marta zaczęła analizować jego osobę. Zastanawiała się, co o nim ma sądzić. Gość wydawał się bardzo sensowny. Poukładany, konkretny, choć z pewnością z niezłym temperamentem i szalonymi pomysłami. Za to nie można było mu ująć inteligencji i ambicji. Taki gość z uporządkowanego świata. Idealnie wpasowujący się w świat wyobrażeń Waldemara Ziembowskiego. Z pewnością mógł nadawać się na materiał na męża. To wszystko nie mogło umknąć ocenie ojca.
Marta zauważyła w nim jeszcze coś więcej. Michał nie tylko był zupełnie z innej bajki niż poprzedni faceci Anny. Miał w sobie to coś co przyciągnęło jej zainteresowanie. Nie dość, że przystojny, ujmujący, zabawny i swobodny, dodatkowo sprawiał wrażenie osoby o dużym pokładzie wewnętrznego ciepła. Marta miała odczucie, że jego dobroć jest namacalna. Należał do ludzi chcących dawać siebie innym. Nie wyznawał, by świat był tortem z którego musi wykroić swój kawałek. Wydrzeć z niego coś tylko dla siebie. Chciał kształtować swoje miejsce na ziemi marzeniami i pracą, nie jak Anna głupio pojmowaną swobodą. Może to doświadczenie przeszłości wyrobiło w nim pokorę. Ale czy na tym nie straci, czy Anna nie wykorzysta tego?
Marta nie pojmowała, dlaczego nabierała do niego coraz większej empatii. Coraz bardziej było jej go żal. Czy na pewno Anna nadawała się na żonę dla niego? Czy nie ulokował fatalnie uczucia?
Zeszła na dół napić się mleka. Było już po północy. Starała się nie obudzić nikogo. Nie do końca potrafiła skupić się na tym co czyni, gdy myśli krążyły wokół jednego tematu. Nagle jak duch przed nią pojawił się Michał. Wyszedł z łazienki. Marta osłupiała. Poczuła, jakby ujrzała projekcję swoich myśli. Zrobiła głupią minę i wybąkała bezsensowne –„Cześć”.
–O czyżby rodzice wysłali cię na zwiady, czy nie pozwalam sobie u was na za dużą swobodę –wymówił szeptem. Potem uśmiechnął się serdecznie do Marty, robiąc minę niewiniątka. –Ale ty mnie nie wsypiesz, prawda?
Marta zakłopotała się jeszcze bardziej. Czy Michał poczuł się niezręcznie nie wiedziała, ona z pewnością. Emocję w niej się rozdygotały, blokując rozsądek, kiedy nieświadomie opuściła swój wzrok. Czy chciała uniknąć spojrzenia Michała, czy chodziło o coś innego?
Michał stał w blasku świtała padającego z uchylonych drzwi łazienki ubrany w swoje spodnie i w koszkę polo od Anny. Koszulka opinała jego klatkę, wydobywając jej kształty. Silne ramiona, wyrzeźbiony tors, płaski brzuch. „Jest fantastycznie zbudowany”, –przemknęło Marcie przez myśl, wywołując rumień na licu. Garnitur tuszował budowę jego sylwetki. W damskiej koszulce z motywem przyklejonego dużego różowego serca z napisem „Kiss mi”, wyglądał trochę zabawnie, ale obłędnie kusząc męskim powabem.
Michał przymknął drzwi łazienki. Nie zgasił światła. Marta dzięki wlewającemu się półmrokowi, powróciła do rzeczywistości.
–Rodzice z pewnością sami przyłożyli szklanki do podłogi, słuchając, co się tu wyprawia na dole –pociągnęła żart, na zniwelowanie poczucia niezręczności. Mówiła szeptem, jakby sama obawiając się, że usłyszą jej obecność. –Nie wiesz, co może zdziałać taka szklanka.
–Wiem. Tak to niezły patent. Szkoda, że nie można go wykorzystać do wsłuchania się w ludzkie myśli.
–No, no. Byłby to bardzo interesujące. –Uśmiechnęła się trochę sztucznie. Uświadomiła sobie, że przez cały wieczór mocno intrygowała ją chęć poznania jego prawdziwych myśli. Teraz chętnie by wykorzystała taki patent, gdyby był skuteczny. Poczuła lekki niepokój, że jej na tym może zależeć.
–Choć trochę jak z horrorów Hitchocka. –Michał zaskoczył skojarzeniem. Wybił Martę tym z jej rozważań. Zaczął, modyfikując głos tonem i barwą odpowiednią do opowieści. Gestykulując dłońmi, dodatkowo budował jej tajemniczość –Ciemna noc. Dum, dum, dum. Muzyczka narasta w tle. Rodzina pogrążona we śnie. Powoli otwierają się drzwi. Do pokoju wślizguje się obcy mężczyzna. Dum, dum, dum. Skrada się do śpiących ludzi. Dum, dum. Unosi dłoń. Coś błyska w ciemnościach. Dum, dum. Śpiący mężczyzna przez sen niespokojnie przewraca się na bok. Intruz przybliża rękę do twarzy śpiącego. Dum, dum. Zaraz, zaraz.....ze szklanką w dłoni? Cięcie? Reklamy w takim momencie? A co tam. Niech widz dedukuje, co było w scenariuszu.
Marta parsknęła śmiechem. Ulotniło się poczucie zakłopotania. Jak za czarodziejską różyczką poczuła się swobodnie. Michał rozładował w niej napięcie. Czy sprawił to żart, czy jego osoba?
–Miałam zrobić sobie kakao. Jesteś zainteresowany? –zaproponowała. –Może przedstawisz dalszą cześć scenariusza. Jestem ciekawa, jak się zakończy wątek ze szklanką?
–Uwielbiam kakao –zachęcił się –Wiesz, że przy kakao zawsze tworzę najlepsze scenariusze.... Zakończenie powiadasz –urwał dosłownie na moment, by się rozkręcić –Ujęcie 213, klaps 1, scena: szklanka. Intruz patrzy na śpiącego z pogardą. W jego oczach tępy amok. Dum, dum, dum. Widź już wie, że to psychol. Furiat zerka na szklankę. Zamierza jej użyć. Śpiący się przebudza, czując wewnętrzny niepokój. Spostrzega szklankę nad swoją twarzą. Jest przerażony. Słyszy perwersyjne: „Kuźwa miałem zrobić sobie kakao w kubku, a ty masz same szklanki.”
Marta musiała się powstrzymywać by nie chichotać na cały głos. A żeby tego było mało Michał nie przerwał żartu.
–Ujęcie 213 klaps 2, scena: szklanka. Akcja jak powyżej. Widź już wie, że to psychol. Furiat zerka na szklankę. Zamierza jej użyć. Budzi śpiącego, z oburzeniem: „Chciałeś kakao, bo nie mogłeś zasnąć. Niby ja mam ci je zrobić? Sam sobie rób, a nie śpisz?” Ujęcie 213 klaps 10, scena: szklanka. Intruz do śpiącego: „Pomyliłeś szklanki, wypiłeś moją kawę na rozbudzenie a ja twoje kakao na sen, robimy zamianę ja śpię ty trzymaj szklankę.” Ujęcie 213 klaps 27, scena: szklanka. Intruz: „Kuźwa, jeszcze jedne kakao i zapomnę, po co tu przylazłem z ta szklanką.”
–Widzę, że jesteś w swoim żywiole –Marta starała się śmiać jak najciszej, żeby nie obudzić innych. –Skusisz się jeszcze na 28, czy masz już dość.
–Ja nigdy nie mam dość. Chyba, że ty? Wiem. Nudziarz, że mnie. Myślisz sobie, facet skończ już tymi klapsami.
–Żartujesz, sobie. Klapsy, są najlepsze. Ja świetnie się bawię.
–Bawisz? A ja miałem ciebie nastraszyć.
Może i nastrój na straszenie był całkiem odpowiedni. Wciąż stali w korytarzu, przy słabym blasku niezgaszonego światła, prześwitującego przez szybę drzwi do łazienki. Michał chyba musiał wyczuć, że Marta ma ogromną ochotę jego słuchać.
–Uwaga, robię scenerię –mówiąc to zgasił światło.
Ciemność wdarła się w źrenice, zabierając orientację w przestrzeni. Zatem znów nie ruszyli się z miejsca. Marta ściszając głos oznajmiła:
–Już się boję. Opowiesz mi jeszcze jakiś dreszczowiec?
–Z perwersyjną przyjemnością. Tylko, który? –również ściszając głos prawie do szeptu, zaczął tonem rodem z horrorów. Pochylił swoją twarz, bliżej twarzy rozmówczyni. –Chyba nie poznałaś całej mojej psychodelicznej twórczości. Uzbierało się tego. A każdy kolejny wytwór jest jeszcze mroczniejszy. Doprowadza widza do długotrwałego niepokój i strachu o swoje bezpieczeństwo. Słyszałaś już o takich dziełach: ”Okno na podwórze, dziwne dreszcze na skórze” „Zawrót głowy do połowy.”, „Szał, ktoś tego kolesia poznał?”, „Psychoza –maniakalna symbioza” „Psychoza – neuroza” –rzucał z rękawa tytuły w oparciu o klasykę gatunku. Dodał znów wywołując śmiech Marty –oraz „Psychoza –autohipnoza, następne pokolenie”. No dobra. Przyznaję. Ten ostatni, to jednak mniej udany sequel.
–Imponujący dorobek. I pewnie prawie tak dobry jak u mistrza gatunku Alfreda Hichocka? –udawała, że mówi z uznaniem.
–Co znaczy prawie. Jestem mistrzem supensu. A to tylko nieznaczna część mojej twórczości –grał głosem oburzenia z ignorancji.
Źrenice pomału przyzwyczajały się do skąpego blasku, wpadającego jedynie przez okna salonu. Widziała jego twarz życzliwy uśmiech i zainteresowanie. Marta nie miała wątpliwości, że dobrze się bawi z jego poczucia humoru. Poczuła się całkiem swobodnie.
–Takie dzieła, z pewnością wydobywane są z mrocznych zaułków psychiki twórcy? –pozwoliła sobie na aluzyjny żarcik.
–O tak. Nawet nie wiesz, jak można zabłądzić w labiryncie mojej pokrętnej psychiki.
–To może mnie oprowadzisz po uliczkach i ciemnych zakamarkach twojej psychiki? –wypowiedziała to na głos co w jej podświadomości zrodziło się z autentyczną chęcią doświadczenia.
–Bałbym się ciebie na to narazić. Jeszcze nie potrafiłabyś stamtąd wrócić.
–To ciekawe, dlaczego? –szukała ukrytego podtekstu.
–To zbyt skomplikowane –wyznał –Nie poznawszy twórczości nie da się poznać twórcy.
–To może zaproponujesz jeden z twoich horrorów? Liczę na taki indywidualny seans, w towarzystwie twórcy. Chętnie poznam bliżej i twórczość i twórcę. –Zupełnie się otworzyła ze swoich myśli.
–Z przyjemnością. – Michał wypowiedział te słowa bardzo wolno. Chwilę się zawahał, gdy w końcu zaczął mówić, robiąc krótkie płazy po każdym zdaniu. –Co powiesz na najnowsze produkcje?... Świeżynki... Są jeszcze bardziej posępne, ponure i tajemnicze... Proponuję...: „Długi weekend, czy ten koleś wart choć złamaną dychę” „Koszmar ubiegłego lata, a co tu robi tata?”... „Lśnienie –nowe nieoczekiwane serca iskrzenie”..., czy ... ”Psychopata i małolata”.
Marta, aż uśmiechnęła się w duchu. Wszystkie tytuły jakoś tajemniczo sugerowały jej o ukrytym kontekście. Czy Michał mówił o sobie i zaistniałej sytuacji.
–Zaciekawił mnie tytuł „Psychopata i małolata”. Zdradzisz, czego mogę się spodziewać?
Michał jeszcze bardziej się przybliżył. Marty twarz otoczył przyjemny męski zapach wody toaletowej. Oboje, już mogli ujrzeć głębie swoich oczu.
–Jest dla osób o wyjątkowo mocnych nerwach. Całość skomplikowana i zawiła. Zakończenie, zaskakujące…. Dodatkową dramaturgie potęguje fakt, że wszystkie wątki i postacie oparte są na autentycznych wydarzeniach. Obłędnie pokręcone... –zapowiadał.
Wzrok w końcu przyzwyczaiły się do ciemności. Ujrzała w jego oczach błysk fascynacji jej osobą.
–I będą akcję…wciskające w fotel –dodał po chwili.
–To coś dla mnie –uśmiechnęła się kokieteryjnie. Uznała, że Michał gra z nią w zagadkową grę. Czy prowadził z nią subtelny filtr, czy tylko sprawdzał jej dojrzałość na taki rodzaj żartów. Nie do końca rozumiała zamiary, ale zaczęło jej się to coraz bardziej podobać. –Uwielbiam zaskakujące zakończenia. Uwielbiam akcję wciskające w fotel.
–Uwielbiasz? –udał zaskoczenie.
–Mam nadzieję, że zaskakujący koniec nie zamyka wątku fabuły. Lubię, gdy mogę liczyć na dalszą przygodę. Na kolejny sequele. Coś bardzo nieoczekiwanego. Napiszesz nowy scenariusz. ... Może z dedykacją dla mnie? –spytała uśmiechając się lekko. –Dalsze losy „Psychopaty i małolaty” oparte na autentycznym wątku. Z autentyczną postacią, tajemniczego psychopaty i jego obiektu psychozy, małolaty. Kto wie? ... Może zaistniejesz w innym gatunku filmowym.
Michał nie odpowiedział. Spojrzał bardzo głęboko Marcie w oczy i przez dłuższą chwilę milczał. Jego wzrok stał się niezwykle tajemniczy.
–To jak, zaproszenie na kakao aktualne? Narobiłaś mi niezłego smaku –widocznie uznał, że tok rozmowy nie podąża już we właściwym kierunku. Lekko się odsunął, zachowując właściwy dystans odległości.
I znów Marta odczuła zakłopotanie. Innego rodzaju niż na początku. Czuła bowiem jednocześnie zadowolenie, że udało jej się wzbudzić zaciekawienie swoją osobą. Nie wstydziła się tego, dlatego potrzymała zaproszenie na kakao. Ruszyli w stronę kuchni.
Michał usiadł przy stole. Marta zaś krzątając się przy kuchence sięgnęła po rondelek, mleko i kakao. Zapaliła gaz. Połączyła produkty i zaczęła mieszać bezmyślnie mleko w rondelku. Wciąż powracała do rozmowy w korytarzu. To było dziwne. Ewidentnie treść rozmowy podążyła w kierunku, którego w życiu nie pozwoliłaby sobie z żadnym chłopakiem swojej siostry. Dlaczego teraz było inaczej. Michał ją zaintrygował. Rozmowa z nim była bardzo przyjemna. Ale to nie tylko o to chodziło. Ona nieświadomie czy świadomie prowokowała go, by nie zmieniał ukrytego wątku rozmowy. Kiedy dał odczuć, że jest nią zaciekawiony, poczuła się wyjątkowo. Z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego zdaniem coraz bardziej czuła się adorowana. Podobało je się to. Ale czy jednak sobie nie za dużo dopowiedziała? Po prostu miło im się rozmawiało, zabawnie i tyle.
I wtedy dodatkowo podświadomie uświadomiła, iż jest bacznie przez niego obserwowana. Zadrżała, spojrzawszy na niego, by to sprawdzić. Michał faktycznie jej się przyglądał. Nie patrzył zwyczajnie. Nie obserwował co robi. Nie przyciągał swoim spojrzeniem jej wzroku, by rozpocząć rozmowę. To było zupełnie inne spojrzenie. Michał wolno wodził wzrokiem po jej kobiecych kształtach. Dotykał jej nocną, zwiewną, jedwabną koszulkę, która zmysłowo otulała jej nadobność. W jego oczach zapłonęły ogniki, świadczące o dwuznacznych myślach. Było to jednocześnie peszące, jak i przyjemne. Uczucie świadomości, że jest się atrakcyjną w oczach mężczyzny.
Marta ujęła luźno zarzucony szlafroczek i związała go, zakrywając koszulkę nocną. Odzyskała poczucie ograniczenia strefy intymnej, pomimo tego iż szlafrok, był z tego samego jedwabnego materiału i równie kobieco podkreślał jej kształty. Dyskretnie przeanalizowała spojrzenie Michała. Zawiesiło się na wysokości jej tali, ale jakby w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Szybko powrócił z jakiejś wewnętrznej wędrówki. Uniósł wzrok i z uwagą wyświdrował się w jej oczy. Milczał. A kolejna sekunda rodziła coraz większy niepokój. Co Michał chce jej wyznać? Co znaczy to przenikliwe spojrzenie? Już miała opuścić wzrok kiedy usłyszała zagadkowe pytanie.
–Czy miałbym jeszcze jakiekolwiek szansę choćby na odrobinkę sympatii?
Wzięła głęboki oddech. Próbowała uspokoić swoje myśli. Odwróciła wzrok i szybko wycofała się z odbioru kontekstu pytania. Nie możliwe, by myślał o niej.
–Pytasz o rodziców? –sprostowała swoje przypuszczenia i nie czekając na potwierdzenie, dodała –Myślę, że wybrałeś trudną drogę na zyskanie ich aprobaty.
Poczuła się znów głupio ze swoimi przypuszczeniami.
–Aprobata. Wdzięczny byłbym za tolerancję. Pierwsze wrażenie jednak znaczy swój nieodwracalny ślad –uznał Michał. Jego głos brzmiał smutno. –Nie sądzę, że mam szansę u nich na cokolwiek.
–Mylisz się. Z czasem zdobędziesz ich szacunek, a nawet podziw.
–Podziw? –spytał z wielkim zaskoczeniem w głosie. –Dlaczego tak twierdzisz?
–Jesteś wyjątkowym chłopakiem –wyrwała jej się. Zaczerwieniła się lekko. –Trochę zwariowanym, ale z bagażem pozytywnych wartości –spróbowała zakamuflować poprzednią wypowiedź. –Oni są w stanie to docenić. Są wystarczająco otwartymi ludźmi. Ale jak przystało na rodziców, nie brakuje im zachowawczych konwenansów. Sam rozumiesz. To dziwne, co dzisiaj oświadczyliście –wyznała. Uświadomiła, że tak naprawdę wcześniej pominęła cel jego wizyty i cel jego z nią rozmowy.
–A ty, co o tym myślisz?
Zawahała się. Powiedzieć prawdę, czy może jednak skłamać? Nerwowo przelewała kakao z rondelka. Czy musi odpowiadać na to pytanie? Dała sobie chwilę na zastanowienie, płucząc rondelek. Michał czekał.
–Chcesz naprawdę wiedzieć? –spytała nawet nie patrząc w jego stronę.
–Tak. To dla mnie bardzo ważne –oznajmił z jakimś przygnębieniem.
Ważne. Tak bardzo musi mu zależeć na Annie? Nie chciała tego dostrzec, pomimo, że Michał zjawił się w ich życiu, jako oficjalny narzeczony jej siostry. Uświadomiwszy to, schowała się w skorupce nieszczerości. Nawet nie skierowała na niego swego spojrzenia.
–Myślę, że jesteś dobrym kandydatem na męża –wyznała, chowając wyjęte rzeczy do szafki. –Zmieniłeś Anny pogląd na małżeństwa. Masz na nią dobry wpływ –i zupełnie nie zastanawiając się dodała. –To dobrze wróży waszemu związku. Pasujecie do siebie. –Jednak pożałowała ostatnich słów.
–Myślisz? –Barwa jego głosu zabrzmiała dość oschle.
Marta odwróciła spojrzenie na Michała. Jakiś impuls nakazał jej sprostować swoją wypowiedź. Zabrakło jej jednak odwagi.
Michał miał spuszczony wzrok. Sam zaczął szukać odpowiedzi na swoje pytanie. –Mam nadzieję, że się jednak nie pomyliłem –oznajmił nieoczekiwanie.
–Pomyliłeś? –zdziwiła się jego bezpośredniością.
Michał natychmiast ugryzł się w język. Uniósł szybko spojrzenie i dodał: –No...żeby tu dzisiaj przyjeżdżać.
Nie zabrzmiało to przekonująco. Marta miała nieodparte przeczucie, że Michał miał na myśli inną pomyłkę. Ale i on przybrał maskę, z której nic nie potrafiła odczytać. Poczuła ciężar niezręczności tematu. Zaczęła obawiać się jego kontynuacji. Mogłaby przypadkiem przekazać swoją opinie o fatalnym wyborze jego decyzji. I kiedy uświadomiła sobie, że ma na to coraz szczerszą ochotę, uznała, że musi się ewakuować. W ciszy podała mu kakao i udając się do swojego pokoju oznajmiła.
–A widzisz, za dużo nieoczekiwanych wrażeń dla wszystkich. Idę do siebie ochłonąć po dzisiejszym wieczorze.
Wychodząc z kuchni, odwróciła się by mu życzyć „spokojnych snów”. Zaskoczona ujrzała blask, który wygasł przed chwilą w jego spojrzeniu i znów się rozpalił.
–Marto, dziękuję.
–Proszę –przyjęła, że podziękowania odnosiły się do kakao.
Serdecznie :)))
P.S. Zaznaczam, iż jestem specjalistką od li tylko fabuły oraz stylu. Interpunkcją się nie zajmuję ani hiperpoprawną gramatyką w nader drętwym duchu Prof. Witolda Doroszewskiego ;)
U mnie barok i łacińska składnia nadal wygrywają na najpierwszych gęślach :-D
ratings: good / very good
W każdym razie - "czytało się" :)))
Serdecznie :)))
ratings: perfect / excellent
bo kogo interesują - dzisiaj?? - jakieś wywnętrzania i cudze myśli?!
A te są wcale niegłupie, np. ot, taka pierwsza z brzegu:
"NIE DA SIĘ POZNAĆ TWÓRCY BEZ POZNANIA JEGO TWÓRCZOŚCI."
(porównaj nocna w negliżach rozmowa Michała z Martą)
Wyrokowanie na temat cudzych dokonań bez znajomości tych dokonań - to bicie piany z niczego??
Co mianowicie?