Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2016-09-16 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1878 |
Nie mam o niczym pojęcia. Czekam na coś. Stale muszę mieć „na oku” większość „towarzyszy mojej podróży”. Tak już wyszło. A przynajmniej takie mam wrażenie na co dzień. Nie znam się na nowoczesnych zagrywkach, dodatkowych szczytach do zdobycia albo spontanicznych projektach z kobietą na jedną noc. Rany boskie, niczego sobie nie udowodnię. Kompletna wpadka z tym pojęciem. Lecz najsmutniejsze jest to, że muszę staczać śmiertelne bitwy z bzdurami, z ludzką upierdliwością, z ciągłym sugerowaniem mi pewnych przypadłości. Najgorszy jest potem system rozliczeń, kto bardziej się wykrwawił. Nic nie jest takie jakim się jawi, iż takie właśnie być powinno. (Ty, stary, w paru zdaniach, koniec z cytatami i spierdalaj)! Krople, przelewające czarę goryczy to zatargi z ludźmi. Bo kiedy już rzeczona kropla przeleje się w kolejnej, niewykorzystanej, życiowej szansie pozostanie tylko polerowanie własnego nagrobka. Wydaje mi się to dość dziwnym sposobem na altruizm. Ale jeśli ktoś (i to ze łzami w oczach) krzyczy Ci prosto w ucho, że zmarnujesz sobie życie i przyszłe plany życiowe śledząc podobne altruizmy, oraz ciągle podtrzymuje założenie, iż wszystko co Ci do tego ucha wywrzeszczy to najprawdziwsza prawda trzeba z tym coś zrobić. I to na gwałt. Lecz podjęcie jakiegokolwiek działania będzie Cię z pewnością zbyt drogo kosztować. A potem odbije Ci się to jeszcze najgłośniejszą w życiu czkawką. Nie masz wyjścia. Musisz w czymś pokładać nadzieję, że i taki półprodukt się zrewaloryzuje. Zamieszania ogólnego i zszarganych nerwów jest jednakże przy tym co niemiara. Aha, jeszcze robienia z siebie kompletnego durnia i przepraszanie wokół, że ma się czelność czegokolwiek chcieć.
Od słowa do słowa i… wciąż od nowa! I dręczyć zaczyna pytanie: Po jaką cholerę było mi tak się do tego śpieszyć? Nie mamy pojęcia, bo i skąd. Czekamy na coś. W świetle tej przypowiastki nikt nie ma ochoty taplać się w cudzym bajorku, bajorku, przed smrodem którego wyraźnie ostrzegali nas mamusia i tatuś. Najpierw nas ostrzegali, czasem pomagali, bardzo się starają aby nasze wspomnienia, tyczące ich osób, nigdy nie zaliczały się do tych najgorszych. A bajorko, mimo że śmierdzi okrutnie, to jakoś dziwnie kusi.
Bardzo żałuję, iż ta moja publikacja nie jest z gumy, bo można by (tak przy okazji) przytoczyć kilka podobnych sadzawek. Lecz to nie ma być tani romans w odcinkach lub inne barachło w stylu małych, chińskich rączek z plutonem i uranem w rolach głównych. Bardzo żałuję, że to tylko moje pierwociny, które mają tak mało przestrzeni, przestrzeni, której drzewiej więcej bywało. Przestrzeń dziś nie ulituje się nawet nad szarganiem świętości i połączy piosenkę poetycką z awangardowym odlotem w drapieżny Rap. I, jak twierdzą moje nieliczne koleżanki, poezja wcieli się ponownie w ślimaka z dość przeciętnym rozmiarem rożka na pierogi.
cdn...
Nie chce w i ę c e j chcieć,
Niż posiadać, mieć,
Więcej niż "my" śmieć.
"ze mną", "o mnie", "we mnie",
"po mnie", "dla mnie", "dla mnie!"
sprawia, że widz drzemie,
niczego nie wnosi
i zwyczajnie... kłamie.
W rozmiarze 3XL jak u Mistrza Gombrowicza już po paru akapitach albo ciężko-,
albo całkiem niestrawne
zawężony do relacji 1.osobowej,
dzisiaj,
w czasach, gdy nie wspólnota, a wyizolowana /jakakolwiek, byle inna niż "fszyscy"/ indywidualność i postępująca defragmentacja mas
"rządzą",
N I K O G O już nie obchodzi,
bo/ponieważ "tfoje ja" zawsze jest od mojego gorsze
zamiast bajek z krainy Oz i rywalizacji
uczyli się respektu dla każdego i budowania trwałych więzi...
no ale to wszystko między bajki włóż
Pokaż rogi!
Dam ci sera
Na pierogi!
A tu ślimak wegan...