Go to commentsDylematy istoty myślącej
Text 34 of 44 from volume: Kadry z życia
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2016-11-26
Linguistic correctness
Text quality
Views2036

Zakradła się cicho do domu, kiedy zobaczyła, że ojciec z matką wzięli lampę i poszli do stajni oporządzić dobytek. Weszła do kuchni, w której odblask z rozgrzanej do czerwoności blachy na piecu dawał nikłą poświatę, ściągnęła mokre ubranie, miejscami ścięte mrozem i rozłożyła na suśni w drugiej izbie. Nie przyznała się, że wpadła do przerębli w rzece.  Modląca się babka, nie zwróciła uwagi na czynności wnuczki, pochłonięta całkowicie odmawianiem różańca.  Ona zaś, usiadła na ciepłej suśni, a jej ciało powoli zaczęło się rozgrzewać, w szczególności policzki i głowa promieniowały gorącem.  Zeszła po stołku z suśni i zanurzyła się w łóżku, naciągając na siebie pierzynę. Ciałem jej wstrząsały dreszcze, w głowie coś się przewracało, kłębiło, miała wrażenie, że gdzieś się unosi i spada. Zapadała jakby w sen, majaczyła, ale przygłucha babka u jej boku spała już spokojnie, pochrapując, zaś rodzice odgrodzeni ścianą i drzwiami nie mogli słyszeć jej niespokojnego oddechu. W pewnym momencie poczuła rozchodzące się ciepło pod sobą. Przerażona dotknęła miejsca rozprzestrzeniającego się ciepła, poznała przyczynę, przeraziła się. Pomyślała - co za wstyd.

Wyobraziła sobie kpiny brata. Myślała, co ma zrobić, aby nie wyszła na jaw jej wpadka? Jedynie,  co przyszło jej na myśl, była modlitwa. Przecież babka mówili, że Bóg może wszystko, to i wysuszy płachtę na łóżku.  Dlatego zaczęła się żarliwie modlić i znowu zapadła w sen, w którym coś się kotłowaciło, przewalało, aż z tego letargu przywołała ją do rzeczywistości chłodna, spracowana ręka. Otworzyła oczy i zobaczyła zmartwioną twarz matki, która powiedziała.

– Dzieckło!  Ty jesteś chłore, mos strasnom głoroncke.(Dziecko, ty jesteś chore, masz straszną gorączkę)

Pomyślała, jak to dobrze zostanę w łóżku i prześcieradło wyschnie, nikt się nie dowie, ominie mnie wstyd.  Rozmyślała, dlaczego Bóg jej nie wysłuchał, więc zwróciła się z tym pytaniem do autorytetu w tej kwestii.

-Babkło cegło siy tak duzo młodlicie?(Babciu, dlaczego się tak dużo modlisz?)

-Dzieckło, pamiyntyj, byz Błoga ani do proga.( Dziecko, pamiętaj bez Boga ani do proga)

Analizowała, odpowiedź babci, ale była zbyt abstrakcyjna na jej siedmioletni, rozgrzany chorobą umysł.

Później nurtowały ją często powtarzane na lekcjach religii słowa księdza, że Bóg wszystko widzi i wszystko wie i zna nasze jeszcze niepopełnione przewinienia i grzechy.  Ale te stwierdzenia stawiały stwórcę w jej wyobraźni w zupełnie innym świetle niż dobrotliwego ojca, który chroni i osłania swoje dzieci lecz kogoś, kto obserwuje nasze zachowanie, ale nie ingeruje lecz tylko ocenia i osądza.

Z biegiem czasu rozmyślania o Bogu zostały odsunięte, a nierozwiązane dylematy wyparte przez szare, codzienne życie, aż do dnia wigilii, kiedy to zgodnie z tradycją i założeniami wiary przygotowywano 12 potraw na jedną, jedyną tego typu wieczerzę w roku. Zajęta matka wysłała ją do komory, aby przyniosła zasuszoną miętę potrzebną do przygotowania postnych potraw na stół wigilijny. Głodna, bo w dniu tym obowiązywał całodzienny post, uległa pokusie i odłamała z pęta kiełbasy kawałek pachnącego rarytasu przygotowanego na święta.  Sprzeniewierzenie się zasadom i wymogom narzuconym przez kościół zakłócił jej spokój wewnętrzny. Czuła się jak świętokradca i mimo późniejszej spowiedzi z tego czynu, nie mogła sobie wybaczyć, że złamała podstawowy nakaz wiary. Wyrzuty sumienia dręczyły ją, aż do momentu udzielenia dyspensy na post w tym dniu. Decyzja ta pozostawiła w niej jednak otwarte pytanie:

- Czy Kościół powinien zmieniać i ingerować w istniejące, rozpowszechnione, oraz głęboko zakorzenione w swej tradycji przyzwyczajenia?  Czy tego typu zmiany nie podważają wiarygodności instytucji kościelnych?

Kiedy po latach wiedziała już, że religia i wiara oparta jest na dogmatach, więc nie wnikała w jej sens, starała się wykluczyć rozum z tej sfery życia i kultywować zaszczepione w niej zwyczaje, obyczaje, tradycje oraz przestrzegać dekalogu, jako podstawowego prawa w jej postępowaniu.  Ale … nastąpiło zachwianie w jej spojrzeniu na Kościół, kiedy ksiądz na kazaniu, głoszonym jeszcze z ambony, ostro skrytykował decyzję młodego katechety, który postanowił zrezygnować z kapłaństwa na rzecz obowiązków ojca i męża.

Zrozumiała wówczas obłudę Kościoła, który w imię podtrzymania autorytetu, czy nieskazitelnego swojego wizerunku, gotów był na szalę postawić głoszone sakramenty święte. Spostrzegła, że prawdziwe założenia wiary zostały przykryte blichtrem, komercyjnością, a działalności Kościoła często przyświeca partykularyzm i upolitycznienie. Mimo tej świadomości, czuje się chrześcijanką i mieni się osobą wierzącą. Święta stara się obchodzić zgodnie z tradycjami wyniesionymi z Polski.

Natomiast, co do czczonych tradycji typowo amerykańskich ma pewne obiekcje i dystans. Jedno z najbardziej celebrowanych świąt, zwane Thanksgiwinng, obchodzone ku pamięci pierwotnych mieszkańców Ameryki, którzy pomogli przetrwać przybyszom z Europy pierwszą wyjątkowo ostrą zimę na obcej ziemi, budzi w niej największe zakłopotanie.  Ułaskawianie indyka przez prezydenta w tym dniu stanowi pewną groteskę w zestawieniu z losem plemienia Wampanoag, które nieproszeni przybysze w podzięce za pomoc wycięli w pień, a pozostałych tubylców zamknęli w rezerwatach. Święto to obchodzą wszyscy napływowi mieszkańcy USA, oprócz Indian, którzy zwą go - Narodowym Dniem Żałoby.  Mimo tych kontrowersji celebruje to święto, bo zgodnie ze statusem emigranta trzeba się asymilować ze środowiskiem, które przyjęło ją do swej społeczności, chociaż przed oczami ma napisy na tablicach informacyjnych przy drogach prowadzących przez dzikie tereny niegdyś zamieszkałe przez Indian.

Niedługo po przybyciu do Ameryki pojechała na autokarową wycieczkę nad Niagarę. Droga prowadziła przez mało zagospdarowane ostępy, niegdyś zamieszkałe przez tubylców tych ziem. Z ciekawością patrzyła przez okna autokaru na jeszcze dzikie przestrzenie ze stadami  nieudomowionych indyków i rzadkie osady oraz małe miasteczka o nazwach europejskich, ale najczęściej przekreślonych olejną farbą i z odręcznie umieszczonymi napisami pierwotnych nazw miejscowości.

Pomyślała – cóż doznanych krzywd nie można wykreślić z serc i pamięci, i tak jest all over the world.

Bardzo duże kontrowersje budzi w niej również zabawowe celebrowanie Halloweenu w przeddzień naszego Święta Zmarłych. Będąc daleko od grobów swych bliskich dla niej najważniejszym świętem był i pozostał pierwszy listopad. Nie mogła przeboleć, że nie może iść na grób rodziców i zapalić na nim zniczy. Denerwują ją obchody Halloween, które kontrastują ze Świętem Zmarłych. Patrzy z pewną pogardą na ten pogański zwyczaj, czczony nawet w miejscach pracy. Konkursy na najbardziej pomysłową dynię i strój halloweenowy oraz gry i zabawy kontrastują z jej nastrojem zadumy i powagi. Przesłodzone ciasto dyniowe podane przez managerów fabryki dławiło ją i pogłębiało rozdźwięk, i brak asymilacji z tą odmienną kulturą. Cóż zgodnie z powiedzeniem, że starych drzew się nie przesadza, bo trudno im się przyjąć na nowym miejscu, zazdrości młodym rodakom, którzy ubierają wymyślne stroje i bawią się w restauracjach oferujących darmową zabawę w nagrodę za oryginalny strój.

Przydomowe dekoracje, maskarady, duchy, demony, zombie, wampiry, czarownice, nietoperze i trupie czaszki oraz filmy o tej tematyce w telewizji przyczyniają się do jej izolacji, a także szukania rodowodu tego obyczaju. Okazało się, że Halloween jest skrótem od All Hallows Eve, jednym słowem jest to wigilia Wszystkich Świętych, obchodzona po raz pierwszy 31 października 1920 przez Irlandczyków w Anoka w stanie Minnesota, która stała się od 1937 roku światową stolicą Halloween.  Z świętem tym wiąże się również powiedzenie dzieci zbierających cukierki – Trick or treat (cukierek albo psikus).

Ameryka nie posiada specjalnego święta ku czczeniu zmarłych, w prawdzie obchodzony jest Memorial Day w ostatni poniedziałek maja, ale ku upamiętnieniu obywateli USA biorących udział w amerykańskiej wojnie domowej, a później stał się Dniem Pamięci wszystkich weteranów.

Obecnie w kraju coraz częściej toczą się dyskusje, czy powinniśmy przyjąć i celebrować Halloween w Polsce?  Według niej odpowiedż jest prosta i nie budzi żadnych kontrowersji.

.  Ona swoją postawę usprawiedliwia powiedzeniem: Jeśli wlazłeś między wrony, musisz krakać jak i one. Żałuje tylko jednego, że nie jest bezmyślnym, pawiem i papugą narodu, zgodnie ze słowami naszego wieszcza.




  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Dziewiąty wers od dołu, jest rozdzielnie - w prawdzie, winno być razem - wprawdzie.Ciekawa relacja, pokazująca odczucia i dylematy emigranta z Polski, w Ameryce.
avatar
Czytam wszystkie Twoje teksty, bo piszesz bardzo ciekawie. Potrafisz świetnie oddać klimat tamtych czasów , które są mi bliskie.Też jako dziecko nieraz się żarliwie modliłam.Potem pojawiały się różne wątpliwości.Aby wierzyć, trzeba chyba rzeczywiście wykluczyć rozum z tej sfery życia, wierzyć i nad niczym się nie zastanawiać, ale to jest , bardzo trudne.
Pozdrawiam.
Nie wiem czemu Alf Ci obniżył ocenę za poziom literacki,ja muszę Ci obniżyć za poprawność, bo mam takie same problemy jak Ty.
Kiedyś pisałam opowiadania, ale to było dawno temu.
avatar
Dziękuję serdecznie za recenzje, wstydzę się za wprawdzie, ale to moja pięta Achillesa, wiem doskonale jak pisać, a zawsze strzelę gafę.
Miło mi, że nie jestem wyrodkiem, wszyscy mamy podobne dylematy.
Pozdrawiam.
avatar
Wszystkie Twoje opowieści są ciekawe,do tej mam jedno zastrzeżenie-jest rozdwojone, tak jakby w połowie zabrakło jakiegoś spoiwa, i z narracji nic nie wychodzi.
© 2010-2016 by Creative Media