Author | |
Genre | fantasy / SF |
Form | prose |
Date added | 2011-08-16 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2444 |
Bose stopy stąpały ostrożnie po zimnych, wilgotnych kamieniach wystających z wody. Światło pochodni trzymanej przez przewodniczkę ledwo pozwalało dostrzec ich zarys. Dziewczęta szczelniej okrywały się płaszczami, ale żadna nie odważyła się odezwać słowem. Daleko przed nimi, na środku jeziora, skąpana w mlecznym świetle księżyca, majaczyła mała wyspa. Dla większości z nich będzie domem na wiele lat. Były pierwszą grupą, która miała dzisiejszej nocy wejść na Leśną Wyspę. Wiele kroków za nimi szły inne elfy, parę rezydentek wyspy, krewni oraz wysłannicy poszczególnych klanów. Wszyscy przybyli, by przywitać nowy rok.
Koniec Cyklu był czasem niezwykłym. Tylko podczas tej nocy, można było dostać się na wyspę suchą stopą. Wody Cienistego Jeziora rozstępowały się ukazując kamienną drogę wyłożoną dawno temu.
Na brzegu wyspy stała grupa elfek, mimo mroźnego powietrza, ubranych w letnie szaty. Wszystkie bose, za ich plecami strzelały iskry z wielkiego ogniska. Jedna z nich wystąpiła naprzód.
- Witajcie na Leśnej Wyspie, dzisiejszej nocy nasza wyspa jest waszym domem – powiedziała odbierając od przewodniczki pochodnię. - A my waszymi towarzyszkami.
Przekazała pochodnię sąsiadującej elfce i zwróciła się do grupy dziewcząt.
- Przybyłyście tu – zaczęła iść wskazując, by ruszyły za nią. - By poznać naturę, by jej służyć. Czeka was wiele lat wyrzeczeń i ciężkiej pracy. Część odejdzie już za rok, pozostałe wytrwają dłużej. Może jedna zostanie, by przejść próby z powodzeniem.
- Moja rodzicielka nie podeszła do prób – szepnęła jedna elfka do swojej sąsiadki z przejęciem. - Byłam w drodze na ten świat i nie chciała narażać nas na niebezpieczeństwo.
Wokół niej przeszły szmery zdumienia, aprobaty i parę kąśliwych uwag. Szły przez las w głąb wyspy, za sobą zostawiając ciepło ogniska i zaczynających swe pieśni bardów. W ich stronę, spomiędzy drzew, biegły cztery, trochę starsze elfki głośno się śmiejąc. Gdy zauważyły idącą na czele grupy, natychmiast zatrzymały się, skłoniły nisko i powoli ominęły grupę, stąpając z godnością po leśnej runi.
- Najważniejsze, czego się tu nauczycie – kontynuowała prowadząca z lekkim uśmieszkiem na twarzy. - To nie wiedza z ksiąg, czy dyscyplina, o których wielokrotnie opowiadały wam wieczorami babki do snu. Tylko harmonia z naturą i samą sobą. Dlatego nikt nie będzie miał za złe, że postanowicie wrócić do domu, czy uznacie, że pisana wam inna droga.
- Znowu powtarza to samo – mruknęła idąca z tyłu dziewczyna do siebie. Jej koleżanki syknęły, by ją uciszyć.
Nagle drzewa rozstąpiły się ukazując niewielką polankę, na środku której siedziała samotna elfka. Przed nią stał kielich i kilka słoików. Wokół polanki, pomiędzy drzewami, stało kilkanaście innych elfek, uważnie jej się przyglądających. Prowadząca zatrzymała swoją grupę. Sama podeszła do samotnej dziewczyny.
- Jesteś pewna, że chcesz zostać jedną z Wiedzących? - zapytała głośno, żeby usłyszały wszystkie obecne na polance.
- Jestem gotowa poświęcić swoje życie, by połączyć się z naturą, opiekunko – odparła siedząca elfka, wzięła kielich do rąk i upiła porządny łyk.
Młode dziewczęta przyglądały się, jak elfką wstrząsnął dreszcz, a potem zaczęła przebierać między flakonikami i wlewać odmierzone porcje do kielicha z wywarem. W pewnym momencie wstała i słaniając się na nogach podeszła w ich stronę, zerwała źdźbło trawy, które rosło koło nóg marudnej elfki i wróciła do flakoników. Pomieszała kilka składników, zamieszała zawartość kielicha, spojrzała w oczy opiekunce i wypiła zawartość kielicha. Trwało to niecałe dziesięć minut, a z każdą minutą, elfka wydawała się słabsza i bledsza. Kolejne dziesięć trwała w bezruchu, tak samo jak i jej towarzyszki naokoło. Nikt nie odważył się odezwać.
- Wstań Siostro – uśmiechnęła się do niej w końcu opiekunka. - Przeszłaś próbę, jesteś godna, by zostać jedną z nas. Radujcie się i powitajcie swoją towarzyszkę. - zwróciła się do stojących między drzewami elfek.
Te zaczęły podchodzić do jeszcze trochę osłabionej elfki i jej gratulować.
- Młode uczennice – prowadząca elfka wróciła do grupy dziewcząt. - Za trzydzieści lat wasza opiekunka będzie gratulować którejś z was. I choć próba jest wymagająca, jeśli zrozumiecie podczas nauki jej istotę, poradzicie sobie.
Elfki zbiły się w trochę ciaśniejszą grupę, a ich twarze zdradzały niepokój.
- Zostaniecie teraz podzielone w siedmioosobowe grupy – kontynuowała opiekunka. - Każdej grupie zostanie przydzielona przewodniczka, jedna z elfek kończących naukę. Od tej pory będziecie rodziną. Będziecie dzielić się obowiązkami, wzlotami i upadkami. Będziecie się wspierać i robić sobie na złość. - posłała szelmowski uśmiech do jednej z Wiedzących, tamta wystawiła jej język i wróciła do rozmowy. - Ale nauczycie się bezgranicznie sobie ufać, a za rok z płaczem pożegnacie swoje towarzyszki, które zrezygnują z pobierania nauk. Ale taka jest kolej rzeczy, pogodzicie się z nią i te które zostaną ze zdwojonym zapałem będą pracować, by, po skończonej nauce, nieść pomoc innym.
Podeszła do nich inna elfka. Chwilę się zastanawiała, po czym ustawiła je w czteroosobowych grupkach. Po czym z każdej grupki zabrała jedną. Powstała siedmioosobowa grupka została skierowana dalej w głąb lasu. I tak, aż do ostatniej grupki. Dziewczęta po raz pierwszy miały okazję dokładniej się sobie przyjrzeć. Poszły za wcześniejszymi uczennicami, trochę nieśmiało próbując rozmawiać na różne tematy.
- Co było na próbie? - zapytała ubrana w gruby płaszcz i ciepłe buty elfka tarasując im drogę, wyraźna szrama na policzku szpeciła jej typowo elfią urodę.
- Wiedząca musiała wypić i przygotować jakiś wywar – odparła jedna z dziewcząt przyglądając się starszej.
- Znowu trucizny? - powiedziała trochę zawiedziona. - Słuchajcie, jestem waszą przewodniczką i śpieszę się na brzeg, więc pozwiedzajcie wyspę na własną rękę. Ale uważajcie. Ta blizna – wskazała na swój policzek. - Nie pojawiła się znikąd.
Ominęła je z gracją i pobiegła przed siebie. Dziewczęta zaczęły głośno wyrażać swoje niezadowolenie i wykłócać między sobą.
- A ja idę za nią – stwierdziła jedna z nich i skierowała się w stronę brzegu.
Wkrótce potem cała grupka była przy wielkim ognisku na brzegu. Ciężko było znaleźć wolne miejsce, gdyż, najwyraźniej, cała wyspa przybyła by świętować. Kilka elfek siedziało wokół przystojnego elfa grającego na lirze, ale znaczna większość witała się i rozmawiała ze swoimi krewnymi. Ich opryskliwa przewodniczka wylewnie przytulała się do jakiegoś elfa, po czym skierowała z nim w stronę kamiennej drogi prowadzącej na stały ląd.
- Tylko znowu się nie zasiedź – krzyknęła w jej stronę któraś z elfek. - Pamiętaj, że ty rano sprzątasz podwórze!
- Znowu będzie płynęła wpław, żeby zdążyć przed pobudką – zaśmiała się inna.
Siedem młodych uczennic nieśmiało zbliżyło się do ognia, by obserwować zachowania starszych koleżanek. Prowodyrka wyprawy na brzeg wypatrzyła sobie wygodny kamień i na nim usiadła, reszta elfek przysiadła wokół niej.
- Będzie mi was brakowało, siostry – parę kroków od nich jedna elfka żegnała się z trzema pozostałymi. - Ale te pięć lat na pewno szybko miną.
- Nie martw się, jak wrócisz, nas też wyślą do klanów – parsknęła jedna z jej towarzyszek.
- Albo w góry, by zbierać nasiona – wzdrygnęła się inna. - Wolałabym w ogóle nie opuszczać wyspy.
Reszta przytaknęła, jakby zbieranie nasion było czymś hańbiącym.
- A według mnie przesiadywanie w radzie klanowej i zajmowanie się wewnętrznymi waśniami jest stratą czasu – odparła elfka przechodząca obok i przystanęła przy nich na chwilę. - Na szczęście po roku mój klan odesłał mnie z powrotem. O wiele ciekawsze od polityki było pół roku, które spędziłam pomagając nauczycielce. Małe elfy są takie urocze...
I poszła w głąb wyspy.
Przez kilka następnych godzin elfki wymieniały się swoimi doświadczeniami z podróży i codziennych trudów. Była grupka, która kłóciła się o pierwszeństwo w rozdziale obowiązków. Elfy spoza wyspy opowiadały krewniaczkom co w domu. W końcu do wspólnego biesiadowania przy ognisku dołączyły Wiedzące. Od razu posłowie zasypali je swoimi problemami i pytaniami. Gdy zaczęło świtać goście zostali pożegnani i opuścili wyspę, a woda powoli zatopiła kamienną drogę. Wtedy to uwaga została zwrócona w stronę prawie trzydziestu nowych adeptek.
- Każda grupa dostanie przydział zajęć na ten tydzień – odezwała się pierwsza z Wiedzących. - W każdym następnym będzie zmieniać się z inną grupą. Rozkład poszczególnych obowiązków ustalacie między sobą, ale wszystkie zadania mają być wykonane rzetelnie i na czas. Po południu spotkamy się w naszej bibliotece i rozpoczniemy naukę od poznania faz księżyca. Na wieczór każda z was dostanie pergamin do zapamiętania.