Go to commentsEpizod Partyjny Cz2
Text 2 of 9 from volume: Manekiny
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-01-05
Linguistic correctness
Text quality
Views1704

Epizod Partyjny Cz.2


No i dotarłem na miejsce konwentu. Była nim duża sala konferencyjna. Po tym, jak pokazałem zaproszenie, musiałem jeszcze uiścić opłatę członkowską w wysokości dwudziestu pięciu złotych. Rozglądając się na boki, dostrzegałem samych mega -, jak mi się wydawało, inteligentnych ludzi. Jedno muszę im przyznać, grać to oni potrafili dobrze. Oficjalna część konwentu trwała cztery godziny, mocno przez to nadwyrężając moje oba pośladki. Cztery godziny siedzenia w jednym miejscu to nie na moje nerwy, tym bardziej, że ci goście albo wygadywali jakieś bzdury, albo rzeczy zupełnie dla mnie niezrozumiałe.


Jedynymi miłymi chwilami były te, w których miała miejsce owacja na stojąco. Przynajmniej przez te parę sekund można było rozprostować gnaty. Dlatego też w takich chwilach byłem chyba jednym z najgorliwiej i najszybciej podrywających się z miejsca członków partii. Nie muszę dodawać, że skoro nawet ja orientowałem się, iż niektóre z tych wypowiedzi są bredniami, to naprawdę musiał to być ciężki kaliber bzdur. Jednak nie byłem tu najgłupszy i zarazem najbardziej oderwany od rzeczywistości. Po oficjalnych przemowach odbyła się część otwarta, podczas której między innymi podano alkohol. Był to czas, w którym każdy z szeregowych członków partii mógł porozmawiać z najbardziej znaczącymi figurami. Mój problem polegał na tym, że nie miałem za bardzo o czym z nimi rozmawiać, a robienie z siebie idioty nie odpowiadało mi.


Stałem więc z lampką szampana partyjnego w ręku, uśmiechając się i robiąc jednocześnie dobrą minę do ogólnie panującej euforii. Konwent tak naprawdę na dobre zaczął się dopiero teraz. Wszyscy ci goście niczym wygłodniałe bestie rzucili się na wniesione przystawki i szampana. Nie żyję może długo, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem, a już na pewno nie spodziewałbym się takiego zachowania po ludziach aspirujących do miana rządzenia państwem. Dwie godziny później wszyscy, zataczając się i bełkocząc, o czymś tam między sobą rozmawiali.


Siedziałem w rogu sali, obserwując to przedstawienie, rozmyślając jednocześnie o sensie finansowania partii politycznych z budżetu państwa, kiedy podeszła do mnie około pięćdziesięcioletnia brunetka. Nie żebym miał coś przeciwko starszym paniom. Niektóre potrafią być dużo seksowniejsze niż chociażby ich o połowę młodsze koleżanki, niestety jednak z całą pewnością moja rozmówczyni się do nich nie zaliczała. Nie ta figura, nie ta fryzura, nie ta kreacja, krótko mówiąc: wszystko nie to.

Po dziesięciu minutach rozmowy, odniosłem wrażenie, że pani napiera na mnie swym masywnym ciałem.

– No nie – pomyślałem. – Jeszcze mi tego potrzeba.

Z opresji uratował mnie jeden z członków zarządu partii, pytający przez mikrofon, czy przypadkiem jest na sali ktoś, kto w ogóle lub mało wypił. Po kilku sekundach, okazało się, że do tego grona spośród wszystkich zebranych mogę zaliczyć się tylko ja.

– Wspaniale! – wykrzyczał prezes, pogratulował mi oraz wręczył kluczyki do jednego z audi A8 stojących na parkingu.

– Odwieziesz kilku moich znajomych, okej?

– Chętnie, naprawdę chętnie – odpowiedziałem, bardziej jednak ciesząc się z tego, że będę miał okazję przejechać się nowiutkim audi, stanowiącym znaczną odmianę w odniesieniu do mojego czternastoletniego forda fiesty. No i pozbyłem się nachalnej starszej pani.


Jazda A8, była wspaniałym przeżyciem. Wykonałem chyba z dziesięć kursów. Najdalszy z nich był trzydziestokilometrowym wypadem do eleganckiej, żeby nie powiedzieć, luksusowej willi poza miastem.


W drodze powrotnej mogłem przekonać się, na co stać audicę. Silnik o pojemności czterech i dwóch dziesiątych litra czynił z tego auta bolid wyścigowy. Jazda tym cudem techniki zrekompensowała mi cztery godziny siedzenia i słuchania pierdół. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że ostatnim z gości, którego miałem odwieźć, była owa starsza dama.


Kobieta, nie tracąc czasu, od razu usiadła obok mnie na siedzeniu pasażera. Natomiast z tyłu usiadło jakichś dwóch gości dobrze po sześćdziesiątce, do tego mocno odurzonych alkoholem.

– Najpierw odwozimy ich! – zakomunikowała, a po chwili podała mi dzielnicę, do której mamy się udać.


Przez całą drogę nie odezwałem się nawet słowem. Byłem tak przerażony wizją zostania sam na sam z nową koleżanka partyjną, że przez te piętnaście minut drogi o mały włos nie spowodowałem dwóch wypadków. Moi pasażerowie, będąc w szampańskich nastrojach, nawet tego nie zauważyli.


Dwaj siedzący z tyłu panowie jeden przez drugiego prześcigali się w prawieniu komplementów siedzącej obok mnie pasażerce. Ta jednak tylko uśmiechała się, zerkając co chwilę w moją stronę. Wcale nie napawało mnie to optymizmem. W pewnej jednak chwili usłyszałem, jak jeden z panów mówi: – No! Nasza była pani minister szkolnictwa, a przyszła pani minister rolnictwa!


Zesztywniałem, jakby uderzył we mnie piorun. Była minister szkolnictwa? Nie znałem twarzy poszczególnych ministrów, ale minister szkolnictwa była non stop pokazywana w związku ze sprawą braku nakładów finansowych dla kilku placówek oświatowych. Swego czasu było o tym tak głośno, że nie sposób było nic nie wiedzieć na ten temat. Nie pasował mi tyko jeden szczegół, tamta kobieta była o połowę szczuplejsza, no i ogólnie ładniejsza. Wtedy uzmysłowiłem sobie jeden fakt. To było pięć lat temu. Starając się robić to dyskretnie, raz na jakiś czas spoglądałem w stronę kobiety. Faktycznie, to ona, ale kto by pomyślał, że można się aż tak zmienić?


W końcu dojechaliśmy pod wskazany adres. Dwóch panów ledwie wysiadło z auta, chciałem im pomóc, lecz pani minister powstrzymała mnie.

– Poradzą sobie, to nie pierwszy raz. Teraz jedźmy na ulicę Mieszczańską – zakomunikowała zadowolona.

Wcisnąłem pedał gazu. Audi mocno skoczyło do przodu, wgniatając nas w fotele.

Ulica Mieszczańska znajdowała się w najdroższej dzielnicy w mieście. Mieszkali tam sami ambasadorzy, gwiazdy show-biznesu, politycy i aktorzy. Z mieszanymi uczuciami jechałem z tym seksualnym ładunkiem siedzącym obok mnie, gotowym w każdej chwili eksplodować.


CDN.

  Contents of volume
Comments (6)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Skąd ja to znam, skąd ja to wiem? :-D :-D :-D

Serdecznie z uhahaniem (się) i popluciem sobie monitora :-D
avatar
Bohater rozkręca się :)
Pozdrawiam.
avatar
"Zarzekała się żaba błota i skoczyła do niego" mógłby teraz powiedzieć ktoś mi nieprzychylny po lekturze mojego ostatniego tekstu ;-)
Niby mógłby, jednak polityka jako polityka jest nierozłączną częścią ucywilizowanego społeczeństwa. Ja natomiast postanowiłam jedynie wziąć rozbrat z wszelką, dotyczącą aktualnie [oraz bez wyjątku] mnie reprezentujących oraz mną rządzących, tematyką :-D

Serdecznie :)))
avatar
Rzeczywiście bohater (autor) się rozkręca. Ciekawy i poprawny opis zdarzeń. Znowu nadmiar przecinków. Zbędne są one przed: odniosłam wrażenie, pytający, okazało się, była, luksusowy.
avatar
janko Dziękuję za komentarz i wychwycenie błędów.
Interpunkcja była i jest moją zmorą :) Pracuję nad tym, ale nie jest łatwo :)
Tekst jest po korekcie, a mimo to nie ustrzegłem się potknięć.
Jestem wdzięczny za poświęcenie czasu moim wypocinom i rzetelną ocenę.
befana_di_campi Ja już od dawna scenę polityczną obchodzę szerokim łukiem. To, co wyczyniają te niby elity rządzące, nie jest śmieszne i tak naprawdę za takie zachowania-decyzje-postepowanie powinni iść siedzieć. Jednak w to nie wnikam. Zamiast denerwować się, wolę śmiech, mimo iż to śmiech przez łzy :)
Pozdrawiam.
avatar
Od tysiącleci w każdym partyjnym życiu chodzi o "lepsze jutro" tylko w tym wąskim, ściśle osobistym sensie. Dla tego "lepszego /mojego/ jutra" jestem gotów tak się zeszmacić, jak to tylko możliwe.

Dobrze podpatrzony i zdiagnozowany nieśmiertelny temat
© 2010-2016 by Creative Media