Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | article / essay |
Date added | 2017-01-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2609 |
27.01
Bez jakiegokolwiek tendencyjnego nadużycia, to z powodzeniem rok bieżący można by nazwać Rokiem Ryszarda Kapuścińskiego. Gdyż najpierw 10 rocznica śmierci (styczeń) a w marcu 85 rocznica urodzin wymienionego Twórcy i jeszcze dodatkowe pytanie: czy aby śmierć „cesarza reportażu” była przedwczesna, czy też dokonała się w najbardziej stosownej dlań porze?
Bogiem a prawdą, to w życiu nie ma przypadków. Łącznie z nagłymi oraz niespodziewanymi odejściami. Jedynie ci, którzy pozostają nie zawsze są w stanie się otrząsnąć z nagłej pustki.
Ryszard Kapuściński przynależał do swojej epoki charakteryzującej się tym, czym odznaczało się całe życie polityczne, kulturalne, towarzyskie oraz uczuciowe mojej peerelowskiej Ojczyzny. A charakteryzowało się ono tym właśnie, iż posiadając pewną swobodę oglądania zachodniego świata poprzez szybę doskonałych przekładów i nie mniej barwnych relacji naocznych świadków, równocześnie dla szarych obywateli miało ono wyjątkowo starannie przygotowaną namiastkę „europejskości” tłamsząc ich jednocześnie swoistym analfabetyzmem nieznajomości obcych języków. Szczególnie w mowie i piśmie.
Ryszard Kapuściński plus wszyscy jemu podobni „artyści słowa” oprócz niezaprzeczalnych zdolności i predyspozycji cechowali się nie zawsze chwalebną – pod względem etyki – ambicją. Dlatego ciż pisząc swoje skądinąd nader błyskotliwe teksty mimo woli musieli je doprawiać propagandowymi, przypominającymi pomyje, dezinformacjami w myśl reżimowych dyrektyw.
Przykładowo taka Afryka. W tym okresie, kiedy przemieszczał się po niej Redaktor Ryszard K. ona strąca z siebie kolonizacyjne jarzmo. Naturalnie Wielki Brat nie tylko wtyka swój węszący nos, lecz przede wszystkim wyjątkowo energicznie grzebie tam szponiastą łapą. A jak ZSRR, to wiadomo, że worek wszelkich klęsk i nieszczęść, przez co autentyczny męczennik Patrice Lumumba nawet najbardziej łzawo oraz przekonująco przedstawiony, w naszym kraju został potraktowany z daleko idącą rezerwą.
Książki ówczesnych „mistrzów reportażu” musiały być czytane selektywnie. Z kolei selektywność skutkuje tym, iż po dokonaniu „odcieku” polityczno-propagandowej papki już na opisy krajobrazów oraz zaprezentowanie życia codziennego mieszkańców nieznanych nam krajów pozostało tyle miejsca, ile potrafił w sobie pomieścić dawny dziennik TVP.
Kartkowałam niedawno „Szachinszacha” oraz „Cesarza”. Równie dobrze można by przenieść zaprezentowane przez Autora konkluzje pod Spiżową Bramę w edycji Tadeusza Brezy, dlatego w obecnej chwili takiego historyka literatury zainteresuje przypuszczalnie tzw. ogląd problematyki; socjologa literatury: społeczny, połączony z perswazją, odbiór jego tekstów, krytyka natomiast?
Tu niezmiennie pozostaje sprawa otwarta: z prawdziwego zdarzenia krytyk literacki będzie stale oraz wciąż posiadać własne, i tylko własne, ugruntowane solidną wiedzą oraz indywidualizmem, zdanie.
Ja natomiast zamiast trącącego mi pezetpeerowsko-liberalną myszką „Kolegi Redaktora” – Towarzysza Ryszarda Kapuścińskiego, wybieram teksty portalowego Mariana. Są prawdziwe. Jak było i jest prawdziwe życie codzienne w każdym miejscu, o każdej porze oraz w każdym czasie.
proszę popatrzeć na nagłówek wątku oraz podtytuł: "Dziennik niepokorny - podkreślam "niepokorny" - bedece". Następnie: jeszcze raz przeczytać tekst, w którym nie zostało napisane ani jedno złe słowo na temat pisarza. Natomiast mój indywidualny osąd, to już uprzejmie proszę pozostawić mnie [vide: tenże podtytuł].
;)