Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2017-04-06 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2331 |
DRUKUJĘ
W moim domu jestem
daleko stąd... z butelką,
w której jest końcówka cewnika.
Umorusany w kwiatach szałwii
na parapecie hasam.
Marry Jane kocham cię!
Nie wybrzydzam z lodówki;
wszystko jest smaczne
- majonez jak nutellę
łyżeczką ze słoika
wyjadam.
Płonie we mnie echinopsis;
przez pół doby.
Tylko moja siostra
odwiedza mnie czasem.
Mówi zawsze z głębokiej studni;
otwiera okna.
Muszę się chować w cieniu,
kiedy jadłem grzyby
na śniadanie.
Nie było obfite,
ale najbardziej syte.
Gaszę pragnienie nalewką na piołunie.
Spoglądam na obandażowaną
głowę Van Gogha nad łóżkiem.
Drgającą dłonią
nabijam fajkę nasionami
datury i muskaryny.
Przypalam, trzymając w zanadrzu atropinę.
Siostra zabrała mi syrop
i tabletki z apteki
bo były z efedryną,
a Matka Natura jest taka hojna.
Na łące, w parku,
w przydrożnym rowie.
Wszędzie...
Widziałem oddziały policji
na kosiarkach;
tnące nisko przy ziemi
i pracowników elektrowni
wyłączających prąd,
aby nie można było zobaczyć
przepisów w internecie,
i wszystko musi być wydrukowane.
Spocony, wyrwany z koszmaru
drukuję...
Czytałem z ciekawością.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
Za czasów przaśnego PRL-u mieliśmy przynajmniej Marka Kotańskiego, "7 kroków" dr Mellibrudy i ratunkowy MONAR
i nie ma na to żadnego ratunku
Przypalam, trzymając w zanadrzu atropinę
/i dalej/
Widziałem oddziały policji na kosiarkach
(patrz kolejne wyznania wystrzelonego w surreal naszego zza ściany sąsiada-rodaka)
Zajmijmy się może lepiej zwycięstwem naszej ligi, skandalami towarzyskim na świeczniku albo LGBT