Go to commentsDom Boży
Text 15 of 255 from volume: Czarcie kopyto
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2017-04-23
Linguistic correctness
Text quality
Views2379

Dom Boży *



A w domu Bożym, każdy miał swoje miejsce. W ławce na przodzie siedzieli Kownackie. W rzędzie po prawej, jak patrzeć na ołtarz. W drugiej ławce Banie, a za nimi Ołdakowskie. Potem Sułkowskie, Kaziuki, Bysiaki. A już dalej mniej ważne we wiosce. Zaś w drugim rzędzie po lewej: z przodu sołtysowe, za nimi Zenkowe, Lesiaki potem we dwóch ławkach. Dalej Borsuki, Kowalskie, i już sam poślad za nimi. Tylko w ostatniej ławce, w tym rzędzie, to siadał Heniek Stasiak z Jagną i bachorami. Jednym nie swoim. Ale oni w każde niedziele nie byli, za to jak się pojawiali, to sensacje były i wszystkie z wioski przez całe msze się na nich gapiły zamiast na proboszcza, który liturgii przewodził. Aż im Łupieżca czasem uwagę zwracać musiał.

Te w lewym rzędzie, co za sołtysem, to była wioskowa lewica, bo oni siedzieli po urzędach jak sam sołtys, czy Zenek , albo takie dzikie byli jak Borsuki, czy nie daj Bóg - wioskowe skandaliści - Stasiaki. W lewym rzędzie dobrze nie było, ale sołtys urzędnik i się za nim różne takie - lewicowce trzymali. Za to prawica najwięcej we wiosce do powiedzenia miała, bo tam najgodniejsze siedziały i wszystkim przykład dawały, jak żyć należy.


Chłopaki Ołdakowskich, Bysiaków, Kaziuków i Zenka, do mszy służyli co niedziela. Reszta bachorów, grzecznie przy ołtarzu stała, skąd proboszcz do wszystkich nawijał.

Do komunii zawsze Gienka była pierwsza, a dopiero reszta za nią. Potem przed ołtarzem klękała i paciorki w pazurach przesuwała, ale w bok precz patrzyła, które komunie biorą, a które nie. A o tych co do komunii nie przystąpili przez tydzień wiele domysłów chodziło, co to się u nich w chałupie wyprawia. Aż do następnej niedzieli, i wtedy ploty gasły, albo był na nie dowód kolejny. Na mszy najbardziej zawsze poznać było, u kogo lepiej w chałupie, a gdzie się zbytek nie przelewa. Każden jeden niedzielne ubranie miał, a kobity we wiosce ważne -  pierścienie na zapuszczonych paluchach, z okami wielkimi jak śliwki węgierki. Łobzy złote na wierzch powypuszczane, oraz płaszcze z nutrii, lisów i szynszyli. I paznokcie wszystkie miały na czerwono i złoto zmalowane. Na niedziele aby, bo im nigdy żałoba z pod nich zleźć nie chciała. Zaś przez lakier, nic brudu widać nie było.


I choć powiadają, że w raju wszystkie jednakie są, to na zdrowy rozum - tam kolejność musi być jak w domu Bożym, inaczej na co to wszystko?



* - rozdział z powieści `Bękart`

  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Świetna kontynuacja, a regionalna gwara uwiarygodnia przekaz. Gorzej z poprawnością językową. Pojawiły się dwa błędy ortograficzne, zaś interpunkcja na dotychczasowym poziomie. "Nie swoim" należy pisać łącznie. Rozdzielnie pisalibyśmy wówczas, gdyby obok było zaprzeczenie: nie swoim, a obcym (ukradzionym). "Z pod" powinno też być jednym słowem: spod. O obydwóch błędach już ci chyba kiedyś pisałem.
Zbędne przecinki przed: każdy miał, i już, czy Zenek, albo takie, albo, grzecznie, do mszy, oraz, nic; brakuje przecinków przed: co do komunii, przez tydzień.
avatar
Też uważam,że dobrze opowiedziane i ciekawa historyjka ludzi,pochodzących z jakiejś miejscowości,można krótka na ok 50-100 stron książeczkę wydać.
avatar
To mi przypomina nowele "Anielka",czy "Antek",inne.
avatar
Nie będę oceniał zapisu, tylko sposób narracji - żywy styl, gwarowy język (dlatego zapisu nie oceniam). Trochę "Konopielką" zalatuje :)
avatar
W krzywym zwierciadle
jak w tym imadle
nie wywiniesz się,
choćbyś, bratku, pękł!
© 2010-2016 by Creative Media