Author | |
Genre | nonfiction |
Form | prose |
Date added | 2017-04-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2033 |
ZAMYŚLENIE
Stałem w kolejce w osiedlowym sklepie dzierżąc śmiało 4 piwa. Dziewczę przede mną zażyczyło sobie nabyć lotka. Sprzedawczyni zapytała: a ma pani dowód? Gdy nadeszła moja kolej to ja zapytałem: czy jest konieczność weryfikacji wieku takich klientów? Pani wskazała na nalepkę na maszynce drukującej kupony: 18+.
To pocieszające jest, że ktoś dostrzegł fakt bliskiego , podobnego oddziaływania alkoholu i hazardu, nawet w tak miękkiej wersji, jak lotek. Sprzedawczyni jednak od razu tonuje wymowę całej historii opowiadając, jak to rodzice przyprowadzają dzieci, by te wybierały zdrapki albo typowały numery do kuponów. ( Sam tak robię.) I co? Przecież w takiej sytuacji to dorosły decyduje.
Mnie jednak nurtuje inna kwestia. W Polsce obowiązek szkolny na razie zobowiązuje do ukończenia gimnazjum i prawo zezwala na zatrudnianie młodocianych pracowników. Granicą jest tu 16 lat. Sam, mając lat 16 pracowałem jako pakowacz i nie widzę w tym nic złego. Są regulacje prawne określające te sprawy – młodociani pracownicy mają uprawnienia podobne do kobiet w ciąży, pokazywane jest to na informacjach wywieszanych w wielu zakładach pracy. Wiem, że instytucja praktykanta zanika, ale ponoć znów ma się odrodzić. Teoretycznie więc nic nie stoi na przeszkodzie, by zatrudniać szesnastolatków i niektórzy to robią. Na przykład znani wytwórcy kanapek, taki koncern.
Ja jednak zastanawiam się, jak to wygląda w przypadku tych nastolatków, którym kupować alkoholu i totolotków nie wolno. Bo skoro wolno ich zatrudniać, to czy mogą sprzedawać takie produkty? Nie żebym miał coś przeciw takim szczelinom w prawie, a nawet mi one się podobają. A zatem wolno szesnastolatkowi pracować jako sprzedawca totolotka i piwa, czy nie wolno? Bo pracować wolno – jako sprzedawca. Ale czy wolno młodocianym pracownikom oferować takie produkty?
ratings: perfect / excellent