Go to commentsOdpust
Text 45 of 255 from volume: Czarcie kopyto
Author
Genrehumor / grotesque
Formprose
Date added2017-04-30
Linguistic correctness
Text quality
Views2335

Odpust  

 

Paaani! Jeden dziad koło drugiego. W rzędach siedzą i żebrają. Nie policzy. Ludzi tłum, ale połowa to żebra. Umordowane i brudne żebrają. Niektóre bez nóg. Z małemi dziećmi. Aż strach patrzyć. Dworzec, skurwysyny taki wystawili, żeby tera ludzie mieli gdzie żebrać. A na zywnątrz... Paaani... Barachło samo. Jak w Zawadach na odpuście. I z tym barachłem, pani latają i ludziom żyć nie dają. Po jednym dniu pani, człowiek umordowany, jakby największy odpust przeżył. A tam, pani, świuntek, piuntek i niedziela - odpust. Nie daj Bóg. Normalny by nie wytrzymał. Lecą wszystkie w kłusa, mało goleniów nie połamią. W głowie się kręci, jaż się musiałam zatrzymywać co parę kroków, żeby powietrza złapać. Tak mnie dusiło.


We wieżowcu takim się gnieźdz,i pani. Na szczęście na drugim piętrze, bo bym nie dała rady wyżej po schodach iść. Ale co użyłam, pani. Nie daj Bóg. Powiedziałam, że więcy nie pojadę. Dziewucha głupia. Robota na wsi jest, to ona we Warsiawie głupiego szuka. Ale nie przetłumaczysz... 

Całe noc nie spałam, pani. Tylko światło zgasło, to zaraz żebraki wyszli w koszach grzebać. Całe noc. Taka bieda w narodzie. Całe noc po koszach żebrali. Puszkami tarabanili. Oka nie zmrużyłam, a jeszcze się na siebie derli, pani. Nie daj Bóg, mówię. Nie daj Bóg. Rano nieprzytomna byłam, a ona mnie znowu na ten odpust wywiezła. Sama poszła, bo ja już bym nie dała rady. Dzień dnia, pani, odpust i barachło. Kto to kupuje wszystko, pani? Toć raz na rok odpust starczy. Ale mnie córka zostawiła w samochodzie na ten upał i wzienam, i zemdlałam, aż mnie pogotowie cuciło, a Renata nazad była. Takiem pani użyła, w ty Warsiawie. Niech je jasny skurwysyn ściśnie.


Słoików jej nawiezłam, to zaczęła się drzyć, że ona nie potrzebuje. A w lodówce pusto, pani. Powietrzem tamoj żyją. Nic nie jedzą. A tylko się położyłam, to zara słyszałam jak słoiki odkręca. Warsiawiaki wyucone z porcelanów jadać, to się dzieciak wstydził ze słoików smalec jeść. A co on ma na talerzu, pani, to nie patrzy. Wszystko wpierdoli. Co chłop wywali, to Warsiawiak z porcelany zeżre. I kto tu, pani, kołtuna ma? Toć Marian to im kiedyś fusy woził, pani. Już nie wiedzieli co z niemi zrobić, aż z tyj restauracji spod Warsiawy zadzwonili, żeby im te fusy zawiózł. Wszystko wezną, pani. A tam kucharzy mają najlepszych, pani. Z psa szaszłyki zrobią. A Warsiawiak będzie wpierdalał, aż jemu się będą uszy trzęsły. Taka prawda. A na wsi smalec zrobiem z cebulą, że się miastowe najeść nie mogą. I ze świniaka dla siebie chowanego, a nie na sprzedaż, pani. Co innego zupełnie. Toć każdy wie, czym się teraz śwynie na sprzedanie pasie. Mięsa, pani, psy żryć nie chcą. A we Warsiawie, pani, nasypią trucizny i mięso smak ma, ale trucizna, pani. Rak od tego w parę lat. Dlatego takie kolejki po szpitalach, pani. 


Koniec końców, to córka Sułkowskich się wyuczyła w tej Warsiawie. Robotę znalazła po studiach u złodziei - krawaciarzy. Stary Sułkowski gadał, że do mafii i na zatracenie się zapisała, a Sułkowska wyła po nocach. Robota Renatki polegała na szkoleniach wyjazdowych. Oj, gdzie ona nie była na szkoleniu, i w jakim hotelu nie nocowała. A po nocach imprezy i dla przełożonych laska. W najlepszym razie. A na tych szkoleniach, to tylko o tym jak drugiego człowieka zrobić w trąbę. W gadce. Na chuj to komu? W naszej wiosce prawie każdy to potrafi. Ale ona jeździła, latała i się doczekała. Mafia krawaciarzy bachora zrobiła, w dupę kopnęła i na garnuszek do matuli. Stara Sułkowska się nie ugięła i córkę natychmiast do Anglii z bebzunem wysłała, bo tam tantiemy dają na bękartów. Teraz, niektóre z tych już odchowanych wystawiają ichnie dziady w nowoczesnym kalifacie.

  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Samo zyice legion,gdybys tylko nie używał słów niecenzuralnych tekst byłby lepszy.
avatar
Samo życie. Znowu nie zawsze wydzielasz przecinkami osób, jeśli do nich zwracasz się bezpośrednio i wychodzą z tego paradoksy: Po jednym dniu pani... pani latają i ludziom żyć nie dają... Takiem pani użyła...
Zbędne przecinki przed: to córka. i w jakim, to tylko, niektóre.
avatar
Tę jak ten słoik zakręconą na amen warsiawę wiejską ratuje już tylko jedno: w swej straszliwej inercji wciąż matriarchalna, do bólu rdzennie polska Głucha Dolna.
© 2010-2016 by Creative Media