Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2017-06-04 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1992 |
Mówię z poczekalni w klinice płodności. Naprzeciw siedzi kobieta w tęczowej narzucie, odwrócona plecami do komputera, ignoruje sygnały najnowszych wiadomości. Serwuje niesymetryczny uśmiech.
Nie da się niczego wykluczyć. Ja tęsknię za tobą jak wariat i żałuję, że nie przeprowadziłem się do Paryża. Wolałem zajadać się truskawkami, które były bardziej nęcące niż słowa. Atmosfera zaistniała intymna, jak podczas wolnego tańca, pamiętasz? Toasty, życzenia, wyglądasz fantastycznie.
Jest problem ze złapaniem taksówki, strach jeździć metrem.
Unoszę brwi, nie chcę się narzucać, nie zrealizowała recepty na pigułki. Mam żal do siebie, że podejmuję w życiu złe decyzje i trudno powstrzymać się od takiego myślenia. W krytycznych sytuacjach uciekam do Paryża, do romantycznych piosenek małego wróbelka.
Życie to przypadek, nie tęsknię za czymś, czego naprawdę nie chcę. Jakaś grupa ludzi co myśli tak samo. Patrzę na sufit i usiłuję znaleźć jakąś analogię, może da sens mojej sytuacji.
Jestem jak zaginiony pies lub kot w wielkim mieście. Próbuję przywołać pamięci, perypetie bohaterów moich powieści, ale zwyczajnie to coś innego.
Konflikt płodowy pasuje do każdego dnia tygodnia. Jajeczka podczas Wielkanocy wpędzają w stan podwyższonej czujności, że mogą być zamrożone i kobieta w tęczowej narzucie nie prześle linku na najnowszych technologiach reprodukcyjnych, bo rozmawia z kobietą, jakby były siostrami. Ocieplają klimat.
Denerwuję się, to znów mój niepokój znika.
Dryfuję.
Wreszcie wiadomość dociera do mnie.
Jestem stwórcą życia!!!
Biegnę do domu. Włączam komputer i szukam przez Google imienia.
Potrzebuję paru drinków w towarzystwie w jakimś podrzędnym klubie. Fajne miejsce do zobaczenia siebie.
Wiele czasu minęło, kiedy Paryż był nagi, zmięte kartki wrzucone do kosza na śmieci. Na sztalugach domy bez sukien. Nie wiem w jaki sposób o narodzinach dowiedziała się agencja adopcyjna. Dziecko, które jest mi pisane wymyka się z rąk.
Prewencja i prezerwatywa, kręcę głową i mówię:
Masz klucz do mojego mieszkania, poczekaj chwilę tylko zabiorę brudnopis. Uśmiecham się pogodnie, zostawiam puste krzesło dla gości. Recepcjonistka wścibsko rozchyliła cycki. Rzecz jasna, to już inna historia.
Podtrzymuję tezę, że Lema nie należy czytać przed maturą.
Zawieź mnie przewoźniku
w nie moje czasy
do miejsca zwanego Paryż
stąd myśli płynęły wartko
Adaś płakał po tobie
Szelą buntował Bruno
wszyscy płonęli miłością
Ciebie jeszcze nie było...
ratings: very good / excellent
Jest w tym krótkim tekście tyle elementów, że myśli zaczynają wybiegać w różne strony. Nasz stosunek do życia, do prokreacji.
Dużo bardzo ciekawych zdań. "Życie to przypadek, nie tęsknię za czymś, czego napawdę nie chcę" - zapewne bardzo trafne w wielu przypadkach nieplanowanego ojcostwa (macierzyństwa). "Na sztalugach domy bez sukien."
Rozśmieszyła mnie recepcjonistka, która wścibsko rozchyliła cycki, a także podtrzymywanie tezy, że Lema nie należy czytać przed maturą.
Brakuje przecinka w zdaniu "Jakaś grupa ludzi, co myśli tak samo". Zamieniłabym "co myśli" na "którzy myślą tak samo". Zabrakło literki "w" parę zdań dalej "Próbuję przywołać w pamięci", a wtedy zbędny byłby przecinek po pamięci. Druga możliwa wersja tego zdania: "Próbuję przywołać pamięć, perypetie bohaterów moich powieści". Nie wiem, jaki był zamysł autora.
W zdaniu o linku na najnowszych technologiach reprodukcyjnych zmieniłabym na "nie prześle linka ze strony o najnowszych technologiach reprodukcyjnych".
Między "Nie wiem, w jaki sposób" potrzebny jest przecinek. A także "Dziecko, które jest mi pisane, wymyka się z rąk." A także "Poczekaj chwilę, tylko zabiorę brudnopis".
Ale to wszystko ma niewielkie znaczenie. Tekst dla mnie świetny.
ratings: perfect / excellent
(patrz całość wraz z tytułami)
to czas zaprzeszły, w polszczyźnie praktycznie /poza stylizacjami na starodawność/ nieistniejący.
Zawieź mnie, przewoźniku,
w nie moje czasy
do miejsca zwanego Paryż.
Przewoźnik w świadomości zbiorowej jest tym, który przewozi na drugi brzeg rzeki Zapomnienia Styks
"małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży",
wszystko, co wydarzyło się kiedyś dawniej, zawsze jest lepsze od tego, co teraz, bo magik Czas sprawia, że rozpamiętując odległą przeszłość, zawsze ją koloryzujesz.
Narracja osadzona jest w czasie teraźniejszym
Mówię z poczekalni...
Unoszę brwi, nie chcę się narzucać...
nie tęsknię...
kręcę głową...
uśmiecham się pogodnie...
ale
tytułowe plusquamperfectum
ten utajony /znany tylko lirycznemu "ja"/ czas zaprzeszły
jest tutaj wszechobecny