Author | |
Genre | mystery & crime |
Form | prose |
Date added | 2017-06-29 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1562 |
BŁĄD
___Magdalena Lewańska___
Dzwonek przy drzwiach odezwał się, gdy Lena, ubrana tylko w koszulę Jana, podlewała zamiokulkas, prezent od niej na urodziny. Podobało jej się, że postawił roślinkę na swoim biurku, a nie gdzie indziej, choć mieszkanie było tak wielkie. Lena odstawiła konewkę i w drodze do drzwi chwyciła wiszące na krześle dżinsy. Wciągnęła je szybko. Ding-dong zabrzmiało znów niecierpliwie. Lena otworzyła drzwi.
- Pani Fabisz? - spytał mężczyzna. Marynarka, krawat. Nie znała go.
- Tak. O co chodzi? Kim pan jest? - odpowiedziała.
- Jestem szoferem. Pani mnie nie zna, nazywam się Udyło, pracuję dla pani męża dopiero od zeszłego tygodnia. Pan Fabisz przysyła mnie...
- Jan jest w Dreźnie – wtrąciła.
Uśmiechnął się. - Właśnie dlatego mnie przysyła. Chce spędzić z panią weekend w Karłowie i prosi, żeby pani już teraz tam pojechała. Pan Fabisz będzie zajęty jeszcze do wieczora w Dreźnie. W sobotę rano weźmie samolot do Wrocławia. Stamtąd dojedzie szybciej do Karłowa, niż gdyby najpierw cofnął się po panią do Leszna.
- Tak, ale... zaczęła Lena, nie, żeby nie podobała jej się perspektywa spędzenia dwóch dni z Janem. Jej wahanie miało inną przyczynę.
- Pani nie chce pojechać z obcym, zrozumiała ostrożność – Udyło wyjął z kieszeni telefon i podał go Lenie. - Proszę zadzwonić do męża i upewnić się, że wszystko jest w porządku. A tu, proszę, mój dowód osobisty.
Lena rzuciła okiem na dokument, odsunęła telefon i podjęła decyzję.
- OK, jadę.
Spakowała się w parę minut. Zjechali windą do garażu, samochód stał na parkingu Jana.
Udyło otworzył drzwi, i wpuścił Lenę na tylne siedzenie. Wolałaby siedzieć z przodu, koło kierowcy, lubiła rozmawiać, a tu w tej wielkiej limuzynie za przydymionymi szybami czuła się trochę odcięta od świata. Ale żonie kogoś, kogo stać na szofera, bardziej wypada siedzieć z tyłu. Ruszyli. Lena rozsiała się na skórzanym fotelu. Pachniało luksusem. Podobało jej się. Zatopiła się w marzeniach. Pani Fabisz, żona zamożnego biznesmena. Dobrze było czuć się żoną Jana, ale luksus i przywileje stanowiły tylko miły dodatek. Liczył się Jan, człowiek. Męski, wysportowany ale wrażliwy i myślący. Mądry, oczytany, dowcipny...
Zakochała się w Janie od pierwszego wejrzenia, wtedy w dyskotece, dokąd wyciągnęła ją Magda. Niecały rok temu. Jestem Jan, przedstawił się. Co pijecie? Cosmopolitan, odpowiedziała Magda. „Seks w wielkim mieście”?, uśmiechnął się. Dokładnie, roześmiała się Magda. A potem tańczyli, śmiali się, pili Cosmopolitany i gadali przy barze. Niezapomniany wieczór.
Lena spojrzała w okno. Ściemniało się. Opuścili już miasto, jechali szosą. W tym aucie nie czuło się prędkości, a Udyło dobrze prowadził. Dojadą do Karłowa zanim zapadnie noc. Lena zdąży się wyspać przed przyjazdem Jana. W domku w Karłowie była dopiero jeden raz sama z Magdą gdy Jan wyjechał na tydzień do Japonii. Jutro będzie sama z Janem. Pomimo radości czuła tremę. Nadszedł czas, żeby wyjaśnić pewne sprawy. Jan musi dowiedzieć się prawdy o swojej żonie. To go zaboli, ale Lena nie wątpi, że potrafi go pocieszyć.
- Drink? - Udyło patrzył na nią z wstecznego lusterka. - Nie mogę pani zmiksować w czasie jazdy Cosmo, proszę się samej obsłużyć.
Spomiędzy siedzeń wyjechała konsolka, uniosła się pokrywa i ukazała oświetlone, dobrze zaopatrzone wnętrze.
Lena dawniej nie lubiła Cosmopolitana, ulubionego drinka Magdy, zaczęła go pić od tamtego wieczoru, od kiedy Jan go im postawił. Sięgnęła po butelkę Dimple, nalała sobie do szklaneczki i sączyła whisky powoli. Nie musiała układać sobie tego, co powie Janowi, bo już od miesięcy wciąż i wciąż przeprowadzała z nim w myślach tę rozmowę. Teraz wolała pomarzyć o tym, co będzie potem, gdy już wszystko zostanie powiedziane i wyjaśnione.
Przez ostatnich kilka, a może nawet kilkanaście kilometrów nie spotkali żadnego innego pojazdu. Jechali krętą szosą, leśne zwierzęta wyłaniały się z ciemnego lasu, przebiegały drogę, czasem zatrzymywały się by spojrzeć obojętnie w reflektory, a wtedy ich ślepia jarzyły się zielono lub żółto.
Na krótko przed Karłowem zjechali w las. „Droga prywatna”, oznajmiał szyld, a kilkadziesiąt metrów dalej Udyło wysiadł, żeby otworzyć szlaban. Lena wysiadła także.
- Pójdę do domu na piechotę, to niedaleko – powiedziała.
Samochód wyprzedził ją po chwili i gdy doszła do domku, stał pusty, za to w oknie pokoju się świeciło. Udyło włączył już gaz, płomienie tańczyły za szybką kominka i oświetlały niewielką przestrzeń z fotelem. Na fotelu leżała koperta.
- List do pani – wskazał Udyło. - Nie odjadę, aż pani przeczyta.
Usunął się w cień, a Lena rozwarła kopertę.
Skarbie,
usiądź sobie wygodnie, czytaj spokojnie, masz czas, Udyło poczeka, zapłaciłem mu za to.
Piszę ten list, bo postanowiłem zakończyć nasze małżeństwo. Uważam, że masz prawo wiedzieć, w jaki sposób i co mnie do tego skłoniło. To proste i banalne! Pomyliłem się co do Ciebie, popełniłem błąd żeniąc się z Tobą. Czego to ja się w Tobie nie dopatrywałem... wstyd mi za siebie! Jesteś płytka i wulgarna. Pamiętasz jak się poznaliśmy wtedy w dyskotece? Ty i ja, i erotyzm, i taniec, i błyskotliwe rozmowy. I dużo za dużo Cosmopolitanów. Jak ja Cię wtedy pragnąłem, jak podziwiałem! Oszalałem na Twoim punkcie. Gdy się opamiętałem, byłaś już moją żoną. Tak, jesteś płytka, pospolita i niezbyt inteligentna, ale za to nie mogę Ciebie za bardzo winić, taka się urodziłaś, tak Cię (nie)wychowano. Niestety nie minęło pół roku, jak zaczęłaś mnie zdradzać. Z trenerem tenisa, z masażystą, z kelnerem.. Potem przestałem liczyć. Czy Ty w ogóle wiesz, czym może być związek kochających się ludzi? Czy wiesz, co to przyjaźń, lojalność? Nie sądzę. Nawet swoją najlepszą przyjaciółkę wciągnęłaś w swoje gierki, zmuszałaś ją do dawania Ci alibi. Nie, ona nigdy Cię nie zdradziła, choć widziałem, jak niechętnie dla Ciebie kłamała. To właśnie jej nieszczęśliwa mina gdy potwierdzała jakieś Twoje wykręty, naprowadziła mnie na trop Twoich zdrad. Jej drżący głos, gdy podnosiła słuchawkę w naszym mieszkaniu i mówiła, że jesteś w łazience. A potem Ty dzwoniłaś do mnie ze swojej komórki. Dlaczego jej to robisz? Wiem, dlaczego ona to dla Ciebie robi, dlaczego jest Twoją przyjaciółką, choć jesteście tak różne. Znacie się od przedszkola, a ona jest wierna w przyjaźni i czuje się za Ciebie odpowiedzialna. Nie, nie powiedziała mi tego wprost, sam doszedłem do tych wniosków. Rozmawiamy ze sobą, gdy tylko nadarzy się okazja. Rozumiemy się, bo mówimy tym samym językiem duszy. Wtedy, w dyskotece, byłem tak zajęty Tobą, że Twoją przyjaciółkę wprawdzie słyszałem, ale to Tobie przypisywałem jej wypowiedzi. Żałuję że to nie ona jest moją żoną. Ale będzie! Gdy tylko pozbędę się Ciebie. Rozwód? Nie, mój Skarbie! Nie będziesz się dalej kurwiła za moje pieniądze. Rozwodu nie będzie. Jesteś w naszym domku w Karłowie, a ja tymczasem przebywam w Dreźnie, przez cały w towarzystwie kolegów. Na noc mam już zamówioną escort girl, łączę przyjemne z pożytecznym. Rozumiesz, chodzi o alibi. Wrócę dopiero, gdy Udyło wywiąże się z naszej umowy. To dobry fachowiec. Drogi, ale dobry.
Żegnaj Magdusiu
Lena nie od razu ogarnęła sens ostatnich zdań. W pierwszej chwili pojęła tylko, że Jan odwzajemnia jej miłość. W piersi zaczęła jej już wzbierać radość gdy nadeszło zrozumienie. Podniosła oczy znad listu i spojrzała prosto wylot lufy pistoletu.
- To błąd – wyszeptała. - Ja nie jestem...
Udyło nie dał jej dokończyć. Nie miał zwyczaju tracić czasu na jałowe dyskusje, gdy czekało go jeszcze dużo pracy.
ratings: very good / excellent
No i teraz o interpunkcji. Brakuje przecinków przed: ale, zanim, gdy (3 razy), by spojrzał, żeniąc, jak się, nie minęło, że to; zbędny przecinek przed: i wpuścił. Znak w postaci dwóch kolejnych kropek uważam za błąd techniczny.
Co zaś tyczy interpunkcji, to, podobnie jak wszystkiego, można się jej nauczyć, ale nie poprzez wkuwanie reguł, lecz poprzez wolne czytanie ze zrozumieniem. Przyznam się, że redagowałem lub współredagowałem oraz wykonywałem korektę kilkudziesięciu książek i po raz pierwszy robiłem to już jako emeryt. Nigdy też nie robiłem tego zawodowo.
Zachodzą więc dwie możliwości:
1. Lena dała sobie prezent sama
2. koszula dała prezent Lenie
Niestety Janko, Ty chyba w ogóle mało co rozumiesz.
Mam wiele uwag natury samego języka, który w wielu momentach... umyka literackiej gładkości.
1. "Dzwonek przy drzwiach się ODEZWAŁ". Dzwonek może jedynie zadzwonić, a nie odezwać się... nawet gdyby był dzwonkiem od... śledzia.
2. "WEŹMIE samolot do Wroc;awia". Wziąć można ale nogi za pas... do samolotu wsiadamy, nawet kiedy mamy w głowie samoloty po wczorajszej bibie.
3. "Stamtąd dojedzie dzybciej do Karłowa, niż gdyby COFNĄł się po panią do Leszna". Chyba raczej... "wrócił", nawet gdyby to był zwykły refluks.
4. Udyło otworzył drzwi i WPUŚCIŁ Lenę na tylne siedzenie". Do samochodu najczęściej wpuszczamy ratlerka, bo lubi sobie pojazgotać na tylnym siedzeniu, a Lenę możemy poprosić o zajęcie lub wskazanie miejsca na tylnym siedzeniu.
5. "Męski, wysportowany, ale wrażliwy i myślący". To tak, jakby mężczyźni niemęscy, niewysportowani... nie byli wrażliwi i myślący.
Czyli panie powinny wybierać anemików z dużą głową i wysokim czołem. A sport? Sport, to mord.
6. "Opuścili już miasto, jechali SZOSĄ". To chyba oczywiste, zważywszy, że w mieście są drogi gruntowe. :)
7. "Proszę się SAMEJ obsłużyć". A wystarczy przecież: "proszę się obsłużyć". Zosia samosia nie lubi być obsługiwana.
8. "Samochów wyprzedzią ją i gdy doszła do domku, stał PUSTY". Podobny brak precyzji, jak Lena w koszuli Jana. A może to domek był PUSTY? Gdy doszła do domku, w samochodzie już nie było Udyłły.
9. Lena ROZWARŁA kopertę. Gdyby chodziło o uda, albo o drzwi do stodoły, to wszystko byłoby jasne, a tak, to nie wiadomo, co ROZWARŁA.
10. I ta nieszczęsna lufa.
Piękno języka, Janko, to nie interpunkacja czy szyk zdania i błędy... to coś, co trzeba wyssać z mlekiem matki i trudno się
Druga część, pisana kursywą, jest o wiele lepsza. Wartka i potoczysta, jak lawina w Alpach. Jakby pisana inną dłonią.
ratings: perfect / excellent
Kapitalne opowiadanie; przyjemne i (nawet jeśli spodziewamy się zwrotu akcji) zaskakujące. Choć to tylko lekka literatura rozrywkowa: szczerze gratuluję!
//
Niestety dowiadujemy się, przy okazji, jak łatwo ludźmi manipulować. Ponieważ nazwałaś opowiadanie „Błąd” ludzie, podświadomie skupili się na wyszukiwaniu błędów. Stąd to całe nieznośne czepialstwo. Nie zwracaj uwagi na to, co mówi Sir-Theodor-von-Knoedel, zwyczajnie bredzi od rzeczy.
Zresztą podczas czytania nie zauważyłem żadnych błędów (no może poza drobnym zawahaniem w pierwszym zdaniu), nie ma więc o czym mówić.
A jest jedna wada! Jest za krótkie! Trzy-cztery razy dłuższe zrobiłoby lepsze wrażenie. Zanim bowiem się na dobre rozkręcimy jest już koniec. Lepiej byłoby trochę mocniej zżyć się z bohaterką. Ta jazda też trwa jakby tylko chwilę. Pasowałoby trochę więcej opisów i myśli, by czytelnik zdążył lepiej oswoić się i wczuć. Wszystko dzieje się za szybko. Myślę, że nawet gdyby trwało dłużej i tak zwrot akcji by nas zaskoczył, a mielibyśmy więcej czasu na snucie podejrzeń.
Tak czy siak, jednak: niezła rzecz. Pozdrawiam
Ten Śmiertelny
ratings: perfect / excellent
a tu klops, bo nikt tutaj nie jest taki, na jakiego wygląda.
Kapitalna, świetnie opowiedziana damsko-męska historia z pointą:
Nie dokazuj, miła, nie dokazuj -
Przecież wcale nie jest z ciebie taki cud!
/Marek Grechuta, zespół "Anawa", "Nie dokazuj" 1970/
- i już po tobie!
W tej coraz powszechniejszej u nas narracji tysiąca zagrożeń, jakie niesie związek z drugim człowiekiem, prawdziwym fenomenem staje się zwyczajna, szczęśliwa i poukładana jak Bóg przykazał rodzina, bo w standardzie jest już jak nie już za progiem rozwód, to inna kula w łeb.
Za sensacyjnym tłem kryje się niepokojący przekaz
TUŻ ZA PROGIEM