Go to commentsRozdział 27
Text 27 of 30 from volume: Na samo dno
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-07-16
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1675

W żadnym życiu nie jest możliwe załatwienie niezbędnych formalności w trzy dni, kiedy jest się współwłaścicielką szkółki sportowej, posiada się działalność gospodarczą, trzyma się na karku już jeden kredyt i kontrole związane z dotacjami unijnymi. Mimo, że pertraktacje z bankiem przedłużały się z powodu braku potrzebnych dokumentów i podpisów, Daniel był cierpliwy. Zastanawiało to Karolinę. Przecież powinno mu zależeć zwłaszcza na czasie, skoro żona (już była, w końcu cieszył się, że na pierwszej rozprawie rozwodowej wszystko się skończyło) dała mu tydzień na zwrócenie reszty pieniędzy. Nawet nie tydzień. Zostało niewiele czasu, ale o tym Daniel już jakby zupełnie zapomniał. Wiadomość, że wkrótce stanie się posiadaczem większego zasobu gotówki przesłoniła wspomnienie tego, co mówił wcześniej. Pobicie było więc prawdą czy fałszem?

Było już cieplej, choć z nieba spadł właśnie pierwszy wiosenny deszcz, lecąc z chmur wielkimi kroplami.. Stare Miasto zawsze potrafi oczarować swoimi urokliwymi uliczkami. Karolina rzadko tamtędy spacerowała, lecz tym razem postanowiła wybrać się na przechadzkę, choć tak naprawdę chodziło głównie o wyrwanie się z domowej samotności. Bo tak, czuła się samotna. Daniel znów coraz częściej znikał gdzieś i pozostawiał ją samą sobie. Wciąż miała wrażenie, że mężczyzna coś przed nią ukrywa. Jakąś naprawdę dużą tajemnicę. Potrzebowała przemyśleń, a do tego potrzebny był jej solidny spacer. Dlatego wędrowała teraz uliczkami starego Gdańska, poddając się bez reszty jego urokowi. Wąskie uliczki wyłożone kocimi łbami, kamieniczki urzekające poszczególnymi ornamentami, latarnie w przedwojennym stylu. Wszystko to sprawiało, że choć na chwilę mogła się zatracić, lecz w końcu przecież przyszła tu, by przemyśleć swoje położenie. Przede wszystkim trapiło ją, w jaki sposób spłacać będzie podwójny kredyt, dopóki mężczyzna nie odda jej pieniędzy. Żaden z niej Rockefeller, a zasoby drastycznie kurczyły się z powodu stylu życia ostatnimi czasy.

Rozmyślania przerwał Karolinie telefon. Spojrzała na wyświetlacz, w nikłej nadziei, że to jej ukochany pragnie się dowiedzieć, co się z nią dzieje i gdzie się podziewa. Numer był jednak dla niej zupełnie obcy. Zrezygnowana odebrała połączenie.

– Dzień dobry, z tej strony Martyna Hintz. – Głos był uprzejmy, ale Kowalska wyczuła w nim surowość i drwinę. – Dzwonię do pani z racji zupełnego braku kontaktu z moim mężem.

– Skąd pani ma mój numer? – Karolina była nieźle zbita z tropu.

– Wpisałam nazwisko w wyszukiwarkę internetową i znalazłam stronę pani szkółki tenisowej.

– Teraz pani może mówić już „byłego męża”. – Zauważyła Karolina. 

– O czymś nie wiem?

– To już zapomniała pani o sprawie rozwodowej? Minęły niecałe dwa tygodnie.

– Daniel tak pani powiedział? – Zaśmiała się, choć było w tym nieco sztuczności. – Mogłam się domyślać. Sprawa, która odbyła się w tym czasie, stanowiła o ograniczenie praw ojcowskich dla mojego męża i alimenty na naszą córeczkę. Daniel zobligował się do płacenia na nią tysiąc złotych miesięcznie.

Karolina zgłupiała. Była pewna, że się nie przesłyszała, że jej mężczyzna po powrocie naprawdę cieszył się, iż nie ma już żony, jest wolnym człowiekiem. Dziewczyna postanowiła raz na zawsze rozwiać tym telefonem wszelkie wątpliwości, które nieustannie nią targały i wypełnić wszystkie luki w wiedzy o swoim mężczyźnie. Najpierw jednak obie kobiety zapewniły siebie nawzajem, iż ta konwersacja pozostanie w tajemnicy między nimi. Ani jedna, ani druga nie powie o tym telefonie Danielowi, ponieważ wygląda na to, że mężczyzna specjalnie utrzymuje wiele spraw w tajemnicy.

Martyna Hintz zapewniła swoją rozmówczynię, że ojciec czuje się bardzo dobrze, jego twarz jest w świetnym stanie, a Daniel go nie dotknął. Mało tego, nie widzieli się nawet, ponieważ pana Andrzeja nie było w sądzie. Ponadto Karolina dowiedziała się, że oczywiście, Daniel ma wyrok w zawieszeniu, ale za wyłudzenia, a nie pobicie. Łącznie trzem osobom musi oddać sto osiemdziesiąt tysięcy. A to nie są jedyne jego długi. Mężczyzna jest bowiem nałogowym hazardzistą, nigdy nie pracował, a w piłce nożnej jego największe osiągnięcie to klasa okręgowa.

Wszystkie te informacje usłyszane za jednym zamachem, podziałały na młodą gdańszczankę niczym cios pięścią prosto w splot słoneczny. Po zakończeniu rozmowy z Martyną weszła do przytulnej knajpki z widokiem na rzekę Motławę, jednego z wielu lokali gastronomicznych przy ulicy Długie Pobrzeże i zamówiła gorącą czekoladę. Kelnerka, pyzata blondynka z szerokim uśmiechem, zaproponowała do tego kawałek tortu bezowego „na poprawę nastroju”. Karolina chętnie przystała na jej propozycję, ponieważ humor miała podły, a tort bezowy należał bezwzględnie do jej ulubionych. Czekając na zamówienie, zapatrzyła się w okno. O tej porze roku niewielu ludzi zapuszczało się w te okolice, a przecież było tu tak pięknie. W wakacje roiło się tu od turystów. Idąc wzdłuż Długiego Pobrzeża od ulicy Długiej, nadwodnym deptakiem wyłożonym szlifowanym marmurem, mijało się nabrzeżne odnowione kamieniczki, restauracyjki, Żurawia, a także poszczególne bramy dające przejście na uliczki Śródmieścia. Każda z bram miała swoją nazwę, więc była tu między innymi Brama św. Ducha czy Straganiarska. 

W końcu, po dwóch czekoladach i pysznym grzańcu, Karolina Kowalska podjęła decyzję bardzo ciężką, odważną i ważącą na całym jej przyszłym młodym życiu. Kochała jednak Daniela i chciała z nim być, pomagać mu, stać zawsze obok niego. Sam w końcu nazwał ją swoim aniołem. Tak bardzo pragnęła z nim być. Nie miała wtedy pojęcia, że to wcale nie była miłość. Tak naprawdę to była obsesja na jego punkcie, która niszczyła dziewczynę od środka i niczym niewidzialne dłonie ściągała ją na samo dno tego bagna.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media