Author | |
Genre | adventure |
Form | prose |
Date added | 2017-08-04 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2259 |
SPÓŹNIENIE MARIANA
Marian był wymarzonym kolegą. Mieszkał nieopodal, zawsze przychodził wcześniej, co przy pracy w ruchu ciągłym oznaczało, że zmieniany mógł wcześniej wyjść, był szanowany i miał profesjonalne podejście do tematu. Pierwsza zmiana zaczynała się o 6.30, ale on był już przed szóstą. Zawsze. Nawet jeśli dzień wcześniej piliśmy długo i intensywnie wódkę. Był jak opoka, jak wzorzec pracownika i kolegi.
Aż któregoś dnia czekam na niego i czekam – nie żeby to był jakiś dramat tego dnia, ale Marian się spóźnia? Coś niezwykłego. Kiedy wreszcie przyszedł, zapytałem co się stało. Zaspałem. Mnie wtedy zdarzało się to dwa razy do roku – jemu nigdy. W pierwszej chwili uwierzyłem w jego tłumaczenie.
Jak było naprawdę opowiedział kilka miesięcy potem, gdy piliśmy wódkę. Otóż Marian mieszkał w starym, gomułkowskim bloku – ciasne mieszkania, ciasne klatki schodowe. I miał rozrywkową sąsiadkę mieszkającą naprzeciw. W nocy odwiedził ją jakiś pijany absztyfikant z wielkim psem. Pani go nie wpuściła, przez jakiś czas jeszcze się do niej dobijał, aż w końcu – co za upór! – usnął na jej wycieraczce. I tak zastał go ranek. Pies nie spał, pilnował swego pana. Smycz sięgała pod marianowe drzwi. I kiedy tylko Marian otwierał swe drzwi, by wyjść do pracy, pies otwierał oczy, szczerzył zęby i mówił wrrrr! Więc Marian chował się do mieszkania i po pewnym czasie próbował znów. I znów. Dopóki pan z psem się nie obudził i sobie nie poszedł.
To oczywiście można było załatwić inaczej: policja, potraktowanie psa dezodorantem albo jeszcze coś wymyślniejszego. Marian okazał w spotkaniu z żywiną słabość, ale potem się do niej przyznał kolegom. Mężczyzna, który przyznaje się do słabości, zarazem pokazuje swą siłę. Ja tak to widzę.
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: very good / excellent