Go to commentsPartyjniacki honor
Text 37 of 91 from volume: PAMIĘTNIK SKLEROTYKA
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2017-12-28
Linguistic correctness
Text quality
Views1769

Wszystkim nam zależy, by nasz kraj był coraz piękniejszy. By był kierowany przez ludzi mądrych, a nie przemądrzałych. Wrażliwych, lecz nie – przewrażliwionych.

Twierdzę, że skromnych, uczciwych, odważnych w konsekwentnym zmierzaniu do celu, znalazłoby się trochę. Dlaczego więc rządzi nami prywata, zawiść, egoizm, a naszym postępowaniem dyryguje czubek własnego nosa?

Odczuwam brak poważnych dyskusji o tym, co należałoby poprawić. Celowo mówię „poprawić” a nie – zburzyć, zniszczyć, rozpocząć jeszcze raz, czyli zmienić coś w coś przypominającego kształtem ponowne odkrycie Ameryki lub skonstruowanie jeszcze bardziej okrągłego koła.

Mam dosyć mętnych obietnic bez potwierdzenia w konkretnej realizacji. Dożywotnich karierowiczów i futurologów z przeceny. Politycznych zawirowań i nieracjonalnych postanowień pisanych palcem na wodzie. Tradycyjnych karuzeli stanowisk i prawa znaczącego bezprawie.

Chcę, by żyło się mądrzej, a każdy z nas by mógł wreszcie powiedzieć, że jesteśmy bezpieczni. Nie tylko w domu, ale na ulicach. Że prowadzimy skuteczną walkę z chamstwem, nie martwimy się o pracę, mamy chęć na likwidację głupoty, a sądy wydają bezpartyjne wyroki.

Niestety, nadal mamy alergiczną skłonność do wiecznego udoskonalania tego, co już jest i przynosi wymierne efekty.

Specjalizujemy się w cyklicznych woltyżerkach koncepcji, szumnych zapowiedziach i marnych rezultatach, czyli w otwieraniu dawno otwartych drzwi i mnożeniu planów urywanych razem z końcem sprawowania władzy.

*

Przeważnie odrzucamy wszystko, co było stare i rozpoczynamy od nowa. Słowem, brakuje nam ducha kontynuacji, a cierpimy na nadmiar domorosłych uzdrowicieli.

Ciągle popełniamy ten sam błąd: od zawsze zapominamy, że niektóre poprzednie i już wypróbowane rozwiązania należałoby zachować. Lecz nie możemy przyznać, że są lepsze od proponowanych przez nas. A nie możemy, bo naszym odgórnym założeniem jest, że tylko my wiemy, co dobre, gdyż zaprzeczenie temu przeświadczeniu wiązałoby się z utratą partyjniackiego honoru.

Poniosły mnie marzenia i znów miałem atak infantylizmu; jak zwykle wywinąłem orła na skrzeczącej rzeczywistości. Jeżeli te moje przywary dowodzą nienormalności, to proszę o skierowanie do czubków. Chociaż nie sądzę, bym dożył takiego zaszczytu, bo dobry rząd zadbał, bym prędzej trafił na cmentarz, niźli do lekarza.

*

Za trzydzieści lat stuknie mi setka. Patrzę coraz tęskniej do tyłu, niż  w przód, w to, co widzę, co jest zamazane, grząskie i wygracowane ze złudzeń. Pracuję, nie odkładam i stale oszczędzam. Przez ten czas dorobiłem się plam wątrobowych, wklęsłych bicepsów i bujnej łysiny. Mimo to wkrótce przejdę na zasiłek dla sprzedawczyków, bom ośmielił się mieć nieuzgodnione zdanie.

Mam niepokojące wrażenie, iż uczciwość jest dla dzisiejszych polityków czymś w rodzaju krępującego towaru zbytecznej potrzeby, a mówienie prawdy zbieżnej z faktami  zostanie wkrótce uzależnione od tego, kto więcej za nią zapłaci. Widać to choćby po niektórych partyjnych ogierach co rusz zmieniających liberię.

A gdy to sobie uświadomię, trafia mnie szlag: pomstuję wówczas na wszystko, co się rusza. Na dobre, złe lub takie sobie. Przyznaję, że w momentach, gdy puszczają mi nerwy, jest mi nieskończenie obojętne, czy wyrażam się w kulturalny, stonowany sposób koncyliacyjnego jelenia. Nie zastanawiam się nad mitygowaniem wypowiadanych słów, tylko żywię przemożną ochotę na odwzajemnienie bicia mnie po zdradzieckiej mordzie i ze wszystkich sił pragnę rzucać mięsem na odlew.

Pragnę, bo zaczyna do mnie docierać, że jakkolwiek  nie wyróżniam się z wystraszonego chóru protestujących, choć postępuję zgodnie z rozporządzeniami władzy, a więc po raz kolejny daję się nabierać na głoszone przez nią idiotyzmy,  to coraz trudniej przychodzi mi zaciskanie pasa i czekanie na cud.

I twierdzę, że w tym oczekiwaniu na cud nie jestem osamotniony,  bo zauważam, że jako naród tak nawykliśmy do swojej biedy umysłowej, że nawet jej nie zauważamy. Nie protestujemy przeciwko, lecz optujemy za nią, bo poruszamy się wśród ludzi obrosłych w sybaryctwo. Pośród ludzi zgadzających  się na  nią DLA ŚWIĘTEGO SPOKOJU. Wśród reagujących na nią – wygodnictwem i przyzwoleniem na powstające z kolan zło.



  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
"Nie zastanawiam się nad mitygowaniem wypowiadanych słów, tylko żywię przemożną ochotę na odwzajemnienie bicia mnie po zdradzieckiej mordzie i ze wszystkich sił pragnę rzucać mięsem na odlew."

To chyba naturalne i (mimo wszystko) zdrowe odczucie. Dziwniejsze byłoby zadowolenie - chyba, że jest się masochistą.

"[...] jako naród tak nawykliśmy do swojej biedy umysłowej, że nawet jej nie zauważamy. Nie protestujemy przeciwko, lecz optujemy za nią, bo poruszamy się wśród ludzi obrosłych w sybaryctwo. Pośród ludzi zgadzających się na nią DLA ŚWIĘTEGO SPOKOJU. Wśród reagujących na nią – wygodnictwem i przyzwoleniem na powstające z kolan zło."

Czy ja wiem, czy to tylko wygodnictwo? Czasem odnoszę wrażenie, jakby owa bieda umysłowa była dla tego narodu jakąś niemalże świętą wartością. Polacy (zresztą chyba w ogóle większość Słowian) mają jakieś dziwne upodobanie do wszystkiego, co najniższe i najbardziej prostackie.
avatar
Upiorne w swej tępej uporczywości polskie poprawiactwo i ulepszactwo np. w szkolnictwie podstawowym ćwiczyłam na samej sobie przez dziesięciolecia:

- sama jako ostatni rocznik chodziłam do siedmioklasówki;
- w 1958 r. wprowadzono szkoły podstawowe 8-klasowe;
- jako początkujący nauczyciel pracowałam pod nadzorem wydziału oświaty i kultury;
- potem wprowadzono szkoły zbiorcze /i jako pracodawców inspektoraty oświaty/;
- później zlikwidowano szkoły zbiorcze, skrócono naukę w podstawówce o dwie klasy i wprowadzono gimnazja;
- ostatnio gimnazja zlikwidowano i powrócono do systemu 8-klasówek.

Komu była potrzebna cała ta finansochłonna zabawa w polskie szkoły zbiorcze, sześcioklasówki i gimnazja??

W innych niż edukacja dziedzinach też nie jest lepiej. W takim np. budownictwie mieszkaniowym, którego rezultatem jest - do dzisiaj! - powszechny brak własnego mieszkania, w kolejnictwie, które roz/zwijało się w zależności od tego, jak czapka ministrowi stała, w służbie zdrowia, która od dekad nie rozwiązuje żadnych problemów zdrowotnych Polaków (próchnica zębów, otyłość nawet wśród dzieci, lawinowa zachorowalność na raka, na choroby psychiczne etc., etc.) , a jedynie je pudruje...
© 2010-2016 by Creative Media