Go to commentsBól
Text 15 of 22 from volume: Różności
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2018-02-03
Linguistic correctness
Text quality
Views1704



Matka przyszła wściekła do domu.

Usiadła na zniszczonej, poprzypalanej papierosami kanapie i łyknęła z butelki porządną porcję wódki.Skrzywiła się.

– Ale ohyda, jednak jest tak zimno na dworze, piję na rozgrzewkę, aby móc pracować i utrzymać Wojtka. – Oj, ilu on nakładów wymaga, szkoła, jedzenie, ubranie, lekarze…

Nagle spadła z hukiem na podłogę.

– O żeż, kurwa. - szepnęła.

Wgramoliła się na zmarnowane, tak, jak i ona posłanie, przykryła kocem, który kiedyś był niebieski, teraz szarobury i zasnęła.

Nogi zwisały jak kłody. Kapcie spadły i przez dziury w rajstopach można było zobaczyć brudne, czarne pięty, palce.  Spódnica się zadarła, kobieta nie miała majtek.  Widok nie trącił seksem, choć jakby… z lekka?

Mijały godziny, nadeszła północ, wtedy dopiero mały chłopiec wyszedł z szafy.

Wiedział, że jeśli matka się wybudzi z letargu, to już będzie przetrzeźwiała i zacznie się awanturować, gotowa do wali z nadchodzącym kacem.

Zrobił jej zatem herbatę, do której dolał trochę spirytusu – zawsze go chował w plecaku i miał pod ręką, gdy zaszła taka potrzeba. Dziś właśnie tak było.

Okropnie bał się swej rodzicielki,  gdy pijana wrzeszczała, nazywając swoje dziecko, nasieniem diabła.

– Powinnam cię wydrapać z siebie i spuścić w sraczu, a nie łazisz i mnie niszczysz. Już, kiedy brzuch mi rósł, nie znosiłam cię. Zbrzydłam, Jacek mnie rzucił, zostawiając na twarzy siniaki, złamaną szczękę oraz nos.

– Zmarnowałeś mi życie i w ogóle doprowadziłeś do nędzy. – Często dodawała.

Te słowa chłopiec znał na pamięć. Utyskiwania starzejącej się rodzicielki ciągle błądziły w jego myślach.

Nie można powiedzieć, że  jej nie kochał, nie można też  było rzec, że czuł nienawiść, ot miał w sobie jeden wielki ból. Taki ledwo do zniesienia. Ale znosił go już od dwunastu lat.


Matka spojrzała na syna półprzytomnym wzrokiem.

– Wojtek, daj mi butelkę.

Podał. Ona, krztusząc się, zaczęła zachłannie opróżniać szkło.  Po chwili znowu była pijana. Zamachnęła się i uderzyła syna w twarz .

– Ty gnojku, ty bękarcie.

W tej samej niemal chwili przyciągnęła go do siebie i przytuliła.

Tego chłopak nie trawił, jak zepsutego jedzenia. Wolał być głodny matczynych pieszczot, niż czuć odór wódy, potu, widzieć czarne, zepsute zęby.

Wyrwał się jej z ramion i uciekł znowu do szafy. Chciała go dogonić. Upadła jednak, uderzyła głową o kant szafki, tłukąc wazon ze sztucznymi kwiatami i szklankę pełną „mocnej” herbaty.

Chwilę leżała.

Wojtek obserwował za wstrętem własną matkę.

- Ruszy się czy nie?

Wstała cała pokrwawiona. Wciągnęła nosem ciemnoczerwoną wydzielinę, otarła z czoła pot, poprawiła umorusaną sukienkę i chwiejnym krokiem poszła do łazienki.

Wymiotowała, bluźniła, słychać było, jak obija się o ściany.

– To zaraz minie, to zaraz minie  – mamrotał cicho chłopak. – Wyjdę wtedy na dwór i prześpię się w komórce.

Rzeczywiście, matka uspokoiła się.

Jej syn wybiegł szybko z nędznego mieszkania i ocierając łzy strachu, zbiegł po schodach. Otworzył ciężką bramę, powiało zimnem. Dobrze.

– Nareszcie wolny! – Przemknęło mu przez myśl.

Popatrzył na niebo, gwiazdy, księżyc.

– Życie to piękna sprawa – powiedział i wszedł do drewnianego „domku”.

Wtulił się w przyniesione tam pewnego razu poduszki i kołdrę. Zasnął.  Jednak,  co chwilę budził się, jego przerażone oczy błądziły w ciemności. Nie śmiał zapalać świeczki, bo a nuż…

Wreszcie nadszedł blady, listopadowy poranek. Był dniem, kiedy to chodziło się na groby bliskich.

Wojtek postanowił odwiedzić ukochaną babcię, która leżała w ziemi,  przykryta ciężką płytą. . Skostniały z zimna, głodny, brudny - nie miał pojęcia, jak dotrze na cmentarz.

– A może jednak najpierw do domu?  - pomyślał. – Nie, idę popatrzeć na zapalone znicze, spokojnych, pełnych zadumy, ludzi. Pomodlę się.


Może zmarła matka jego rodzicielki, zlituje się nad nim i pewną pijaczką, która dała mu nędzne życie? Ból w jego duszy rósł coraz bardziej, bardziej i bardziej…



Bajka 37

  Contents of volume
Comments (16)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Czysty nagi real. W Polsce mamy około 5 mln - 5.000.000 - dane szacunkowe, bo alkoholicy uważnie markują swoje nietrzeźwe trwanie w nirwanie, a najbliżsi, oczywiście, starannie wszystko zamiatają - u nas, TAK, NIE W PERU! u nas w tym naszym raju kraju mamy taką liczbę uzależnionych - w tym lawinowo rosnącą ilość uzależnionych kobiet i nastolatków!

To jest to mroczne, ponure, groźne rychłymi już tuż-tuż za progiem skutkami - pokłosie
avatar
Boli, jak się czyta. Straszna historia.
Oczekiwałam już zakończenia jak w "Dziewczynce z zapałkami", na tamtym świecie jest lepiej, a babcia pomaga w przejściu.
Brakuje mi jakby konkretnego zakończenia, jeśli ma to być zamknięta całość.
Pod koniec Wojtek myśli: "Nie, idę popatrzeć na zapalone znicze, spokojnych, pełnych zadumy, ludzi". Myślę, że ten sposób wyrażania nie pasuje do dwunastolatka, brzmi trochę jak z komunikatu telewizyjnego 1 listopada.
Poza tym taki drobiazg na początku. Matka mówi o Wojtku: "Oj, ile on nakładów wymaga,szkoła, ubranie, jedzenie, lekarze". Zastanawiają mnie ci lekarze. Nie wydaje mi się realistyczne, aby matka z tego tekstu wydawała pieniądze na prywatnych lekarzy, z punktu widzenia zaniedbanej, brudnej alkoholiczki, wydającej na pewno dużo pieniądzy na alkohol, wystarczać musi raczej bezpłatna służba zdrowia. Ale nie chcę się czepiać, może tylko ja tak to odczułam.
Jest trochę potknięć z interpunkcją, na przykład powinno być "Jednak co chwilę budził się", "Może zmarła matka jego rodzicielki zlituje się nad nim i pewną pijaczką". W tym ostatnim zdaniu wyrażenie "pewna pijaczka" jest nietrafne, bo chodzi nie o pewną pijaczkę, ale o jego matkę, o (tę) pijaczkę. Zastanawia mnie też, czy potrzebne jest określenie "rodzicielka". Stylowi pomaga, bo jest wtedy mniej powtórzeń "matka". Ale jeśli tekst jest pisany z punktu widzenia małego chłopca, to nie bardzo pasuje.
Literówka "gotowa do wali", powinno być "gotowa do walki". I na początku wyrażenie "widok nie trącił seksem" trochę mi przeszkadza, słowo "trącił czymś" kojarzy się z węchem. Ale może tak ma być.
Bardzo mocny tekst.
avatar
emilio, dziękuję za poczytanie. Dziękuję za refleksje i zimne dane statystyczne. Alkoholizm to choroba, niszczy całe rodziny, nie tylko alkoholików. Pozdrawiam Bajka
avatar
lilly, masz rację co do usterek. Też mi trochę nie pasował ten lekarz,ale zostawiłam - niepotrzebnie, rodzicielka - tak, nie chciałam powtarzać słowa "matka".
Co do "pewnej pijaczki" też masz rację. "trącił seksem" - no tutaj może bym polemizowała, jednak, jeżeli tak odebrałaś, tzn. że nie jest czytelne. A i interpunkcja - mój słaby punkt. pracuję nad tym. Dlatego tez piszę czasami prozę, nawet łatwiej mi przychodzi to, niz wiersze. Dziękuję, lilly, za tak dogłębną analizę mojego tekstu. Pozdrawiam. Bajka.
avatar
zabrakło rozumu ?niestety ale serce to też ciężki kawałek chleba,czasem to serce potrafi obudzić w kims takie trudne życie,od serca do serca,patologia też od serca,ale z odwrtonej strony-z nienawiści.tu potrzeba pracy ludzi(resocjalizacja,opieka spoleczna)to,ze ktoś pije to lata pozwolenia na takie nędzne życie,to tez nedza duchowa,poniewaz braki ujawniają się w każdym względzie-ktoś kto nie zarabia ale siebie ceni(od srodka)bo jest kims wpływa na niego pozytywnie-nedza duchowa to głod nauki i pracy(jestem za przymusowa)i nedza biedy ale wynikającej z brakow,no i z tego,że ktoś da aby odebrać.pozdarwiam
takim matkom powinno zabraniać się rodzic dzieci.
avatar
anettulo, piszesz o duchowej nędzy, o przyzwoleniu na picie - masz rację, zgadzam się z Tobą.
"nędza duchowa to głod nauki i pracy(jestem za przymusowa)i nedza biedy ale wynikającej z brakow,no i z tego,że ktoś da aby odebrać.pozdarwiam
takim matkom powinno zabraniać się rodzic dzieci." Mocne słowa. Dzięki. Bajka
avatar
jestem bajeczko alternatywnie radykalna i alternatywnie liberalna matka,pozdrawiam.
avatar
aha,dodam,że kiedyś moja mama dbała o moje dobre wychowanie i nigdy nie pozwalała mi sie bawić z dziećmi z tzw-trudnych rodzin(mniej wiecej z opisu)ja natomiast uważałam,ze je uratuje,ale to one wprowadzały mnie w kłopoty,i przyznaję jej teraz rację.
dlatego moja córka studiowała resocjalizację,bo jesli już to tylko od tej strony należy ugryźć temat
avatar
anettulo, tak resocjalizacja i pomoc - ale "twarda pomoc" - nic za darmo. Gratuluję mądrego wychowania córki.
avatar
Auroro,
"Ogrom emocji i świetnie przedstawiony tragiczny obraz nałogu. Podoba mi się swobodny język, jakim się posługujesz. Nie wyszukujesz szlachetnych słów, aby opisać patologiczne życie chłopca i matki.
Nie tylko chłopiec jest ofiarą, ale matka równieź. Jej przeźycia, nieszczęśliwy związek, pozbawiona miłości widzi w synu przeszkodę i krzywdzi go, być może nieświadomie, bo jest chora. Może go kocha, bo przecież przytula, ale jednocześnie uderza w twarz, co sugeruje jej nieobliczalne zachowanie, spowodowane chorobą alkoholizmu."

Niesamowite, jak my się dobrze rozumiemy, Auroro.
Dziękuję za tak szeroki i mądry komentarz.
avatar
Mocny, bardzo wstrząsający tekst, kojarzący mi się trochę z moim opowiadaniem "Laleczka" zamieszczonym na Publixo. Podzielam wszystkie zastrzeżenia i wątpliwości Lilly, ale dodam jeszcze swoje. Rozpocznę od błędu ortograficznego. Piszemy "ożeż", a nie " o żeż". Zbędne przecinki przed: jak i, nasieniem diabła, jak zepsutego, co chwilę, przykryta, ludzi; brakuje przecinka przed: czy nie. Nie pasuje mi zestawienie dwóch ostatnich zdań. Poprzedzające je zdania są wypowiedziami lub myślami chłopca. Nagle pojawia się kolejne zdanie, które jest prawdopodobnie wypowiedzianą przez kogoś opinią, ale nie jest to skonkretyzowane sposobem zapisu. W tej sytuacji ostatnie zdanie w żaden sposób nie pasuje do zdania poprzedzającego. Według mnie czegoś brakuje w zdaniu przedostatnim. Jedna literówka. Miało być "ze wstrętem", a jest "za wstrętem". W trzecim wersie od początku brakuje spacji po kropce.
I ostatni wątek dotyczący sposobu zapisu dialogu. Już poprzednio pozwoliłem sobie mieć w tej sprawie nieco odmienne zdanie.
Przytoczę wiernie dwa zdania zamieszczone w tekście:
1) - O żeż, kurwa. - szepnęła.
2) - To zaraz minie, to zaraz minie - mamrotał cicho chłopak.
Pytam więc, dlaczego te zdania są zapisane inaczej? A jeżeli w pierwszym zdaniu przed myślnikiem jest kropka, to po myślniku należy pisać wielką literą. Ale moim zdaniem ta kropka nie jest potrzebna.
avatar
janko, dzięki za czytanie. Tak, masz rację, co zapisu, przytoczonych przez Ciebie zdań. Tu kropka a tu brak kropki. Rzeczywiście kuleje też nieco "konsekwencja zdarzeń", że się tak wyrażę. Te literówki - brak uwagi z mojej strony. Wiesz, jestem Ci wdzięczna za tak wnikliwą analizę tekstu. Uczę się i nauczę, mam nadzieję. Dużo dała mi Twoja "korekta".
"Laleczkę" przeczytam. Pozdrawiam Bajka.
avatar
Tak odbywa się hartowanie i ono dotyczy setek tysięcy lansowanej przez Kościół podstawowej komórki społecznej, zwanej rodziną. Pięćset plus przynosi ulgę i zapomnienie głowom i szyjom rodzin hodujących bękarty, których zawczasu nie spuściły w sraczu.
avatar
Nie dziękuję i mam nadzieję że będzie dobrze
avatar
Legionie, hartowanie to b. ostry "zabieg". Masz rację. Boli, b. boli. A czy przynosi efekty? Ze stalą tak - tylko muszą się nią zajmować dobrzy hutnicy, a takowych brakuje. Co to ja jeszcze.. a to, że fajnie jest być w życiu zahartowanym, jednak warto też wiedzieć, czym jest Człowieczeństwo - tu już piszę o ludziach, nie stali.
Wojtek, z mojego opowiadania, może założy kiedyś rodzinę, może będzie prowadził spokojne życie, jak ludzie, których chciał poobserwować na cmentarzu, ale skad można wiedzieć, że ci ludzie nie mają takich samych problemów, tylko jeszcze, na dany moment, jakoś ogarniają się? Dziękuję za komentarz, Legionie, b. ostry, ale wszak dotyczy ostrych spraw. Bajka.
avatar
anettula, nadzieja jest ZAWSZE. Chłopiec też ją ma w sobie, żyje nią, trwa przecież, jeszcze walczy, choć szuka ukojenia wśród zmarłych, ale i żywych.
Wojtek... Bajka
© 2010-2016 by Creative Media