Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2018-02-03 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1704 |
Matka przyszła wściekła do domu.
Usiadła na zniszczonej, poprzypalanej papierosami kanapie i łyknęła z butelki porządną porcję wódki.Skrzywiła się.
– Ale ohyda, jednak jest tak zimno na dworze, piję na rozgrzewkę, aby móc pracować i utrzymać Wojtka. – Oj, ilu on nakładów wymaga, szkoła, jedzenie, ubranie, lekarze…
Nagle spadła z hukiem na podłogę.
– O żeż, kurwa. - szepnęła.
Wgramoliła się na zmarnowane, tak, jak i ona posłanie, przykryła kocem, który kiedyś był niebieski, teraz szarobury i zasnęła.
Nogi zwisały jak kłody. Kapcie spadły i przez dziury w rajstopach można było zobaczyć brudne, czarne pięty, palce. Spódnica się zadarła, kobieta nie miała majtek. Widok nie trącił seksem, choć jakby… z lekka?
Mijały godziny, nadeszła północ, wtedy dopiero mały chłopiec wyszedł z szafy.
Wiedział, że jeśli matka się wybudzi z letargu, to już będzie przetrzeźwiała i zacznie się awanturować, gotowa do wali z nadchodzącym kacem.
Zrobił jej zatem herbatę, do której dolał trochę spirytusu – zawsze go chował w plecaku i miał pod ręką, gdy zaszła taka potrzeba. Dziś właśnie tak było.
Okropnie bał się swej rodzicielki, gdy pijana wrzeszczała, nazywając swoje dziecko, nasieniem diabła.
– Powinnam cię wydrapać z siebie i spuścić w sraczu, a nie łazisz i mnie niszczysz. Już, kiedy brzuch mi rósł, nie znosiłam cię. Zbrzydłam, Jacek mnie rzucił, zostawiając na twarzy siniaki, złamaną szczękę oraz nos.
– Zmarnowałeś mi życie i w ogóle doprowadziłeś do nędzy. – Często dodawała.
Te słowa chłopiec znał na pamięć. Utyskiwania starzejącej się rodzicielki ciągle błądziły w jego myślach.
Nie można powiedzieć, że jej nie kochał, nie można też było rzec, że czuł nienawiść, ot miał w sobie jeden wielki ból. Taki ledwo do zniesienia. Ale znosił go już od dwunastu lat.
Matka spojrzała na syna półprzytomnym wzrokiem.
– Wojtek, daj mi butelkę.
Podał. Ona, krztusząc się, zaczęła zachłannie opróżniać szkło. Po chwili znowu była pijana. Zamachnęła się i uderzyła syna w twarz .
– Ty gnojku, ty bękarcie.
W tej samej niemal chwili przyciągnęła go do siebie i przytuliła.
Tego chłopak nie trawił, jak zepsutego jedzenia. Wolał być głodny matczynych pieszczot, niż czuć odór wódy, potu, widzieć czarne, zepsute zęby.
Wyrwał się jej z ramion i uciekł znowu do szafy. Chciała go dogonić. Upadła jednak, uderzyła głową o kant szafki, tłukąc wazon ze sztucznymi kwiatami i szklankę pełną „mocnej” herbaty.
Chwilę leżała.
Wojtek obserwował za wstrętem własną matkę.
- Ruszy się czy nie?
Wstała cała pokrwawiona. Wciągnęła nosem ciemnoczerwoną wydzielinę, otarła z czoła pot, poprawiła umorusaną sukienkę i chwiejnym krokiem poszła do łazienki.
Wymiotowała, bluźniła, słychać było, jak obija się o ściany.
– To zaraz minie, to zaraz minie – mamrotał cicho chłopak. – Wyjdę wtedy na dwór i prześpię się w komórce.
Rzeczywiście, matka uspokoiła się.
Jej syn wybiegł szybko z nędznego mieszkania i ocierając łzy strachu, zbiegł po schodach. Otworzył ciężką bramę, powiało zimnem. Dobrze.
– Nareszcie wolny! – Przemknęło mu przez myśl.
Popatrzył na niebo, gwiazdy, księżyc.
– Życie to piękna sprawa – powiedział i wszedł do drewnianego „domku”.
Wtulił się w przyniesione tam pewnego razu poduszki i kołdrę. Zasnął. Jednak, co chwilę budził się, jego przerażone oczy błądziły w ciemności. Nie śmiał zapalać świeczki, bo a nuż…
Wreszcie nadszedł blady, listopadowy poranek. Był dniem, kiedy to chodziło się na groby bliskich.
Wojtek postanowił odwiedzić ukochaną babcię, która leżała w ziemi, przykryta ciężką płytą. . Skostniały z zimna, głodny, brudny - nie miał pojęcia, jak dotrze na cmentarz.
– A może jednak najpierw do domu? - pomyślał. – Nie, idę popatrzeć na zapalone znicze, spokojnych, pełnych zadumy, ludzi. Pomodlę się.
Może zmarła matka jego rodzicielki, zlituje się nad nim i pewną pijaczką, która dała mu nędzne życie? Ból w jego duszy rósł coraz bardziej, bardziej i bardziej…
Bajka 37
ratings: perfect / excellent
To jest to mroczne, ponure, groźne rychłymi już tuż-tuż za progiem skutkami - pokłosie
ratings: very good / very good
Oczekiwałam już zakończenia jak w "Dziewczynce z zapałkami", na tamtym świecie jest lepiej, a babcia pomaga w przejściu.
Brakuje mi jakby konkretnego zakończenia, jeśli ma to być zamknięta całość.
Pod koniec Wojtek myśli: "Nie, idę popatrzeć na zapalone znicze, spokojnych, pełnych zadumy, ludzi". Myślę, że ten sposób wyrażania nie pasuje do dwunastolatka, brzmi trochę jak z komunikatu telewizyjnego 1 listopada.
Poza tym taki drobiazg na początku. Matka mówi o Wojtku: "Oj, ile on nakładów wymaga,szkoła, ubranie, jedzenie, lekarze". Zastanawiają mnie ci lekarze. Nie wydaje mi się realistyczne, aby matka z tego tekstu wydawała pieniądze na prywatnych lekarzy, z punktu widzenia zaniedbanej, brudnej alkoholiczki, wydającej na pewno dużo pieniądzy na alkohol, wystarczać musi raczej bezpłatna służba zdrowia. Ale nie chcę się czepiać, może tylko ja tak to odczułam.
Jest trochę potknięć z interpunkcją, na przykład powinno być "Jednak co chwilę budził się", "Może zmarła matka jego rodzicielki zlituje się nad nim i pewną pijaczką". W tym ostatnim zdaniu wyrażenie "pewna pijaczka" jest nietrafne, bo chodzi nie o pewną pijaczkę, ale o jego matkę, o (tę) pijaczkę. Zastanawia mnie też, czy potrzebne jest określenie "rodzicielka". Stylowi pomaga, bo jest wtedy mniej powtórzeń "matka". Ale jeśli tekst jest pisany z punktu widzenia małego chłopca, to nie bardzo pasuje.
Literówka "gotowa do wali", powinno być "gotowa do walki". I na początku wyrażenie "widok nie trącił seksem" trochę mi przeszkadza, słowo "trącił czymś" kojarzy się z węchem. Ale może tak ma być.
Bardzo mocny tekst.
Co do "pewnej pijaczki" też masz rację. "trącił seksem" - no tutaj może bym polemizowała, jednak, jeżeli tak odebrałaś, tzn. że nie jest czytelne. A i interpunkcja - mój słaby punkt. pracuję nad tym. Dlatego tez piszę czasami prozę, nawet łatwiej mi przychodzi to, niz wiersze. Dziękuję, lilly, za tak dogłębną analizę mojego tekstu. Pozdrawiam. Bajka.
takim matkom powinno zabraniać się rodzic dzieci.
"nędza duchowa to głod nauki i pracy(jestem za przymusowa)i nedza biedy ale wynikającej z brakow,no i z tego,że ktoś da aby odebrać.pozdarwiam
takim matkom powinno zabraniać się rodzic dzieci." Mocne słowa. Dzięki. Bajka
dlatego moja córka studiowała resocjalizację,bo jesli już to tylko od tej strony należy ugryźć temat
"Ogrom emocji i świetnie przedstawiony tragiczny obraz nałogu. Podoba mi się swobodny język, jakim się posługujesz. Nie wyszukujesz szlachetnych słów, aby opisać patologiczne życie chłopca i matki.
Nie tylko chłopiec jest ofiarą, ale matka równieź. Jej przeźycia, nieszczęśliwy związek, pozbawiona miłości widzi w synu przeszkodę i krzywdzi go, być może nieświadomie, bo jest chora. Może go kocha, bo przecież przytula, ale jednocześnie uderza w twarz, co sugeruje jej nieobliczalne zachowanie, spowodowane chorobą alkoholizmu."
Niesamowite, jak my się dobrze rozumiemy, Auroro.
Dziękuję za tak szeroki i mądry komentarz.
ratings: very good / very good
I ostatni wątek dotyczący sposobu zapisu dialogu. Już poprzednio pozwoliłem sobie mieć w tej sprawie nieco odmienne zdanie.
Przytoczę wiernie dwa zdania zamieszczone w tekście:
1) - O żeż, kurwa. - szepnęła.
2) - To zaraz minie, to zaraz minie - mamrotał cicho chłopak.
Pytam więc, dlaczego te zdania są zapisane inaczej? A jeżeli w pierwszym zdaniu przed myślnikiem jest kropka, to po myślniku należy pisać wielką literą. Ale moim zdaniem ta kropka nie jest potrzebna.
"Laleczkę" przeczytam. Pozdrawiam Bajka.
ratings: perfect / excellent
Wojtek, z mojego opowiadania, może założy kiedyś rodzinę, może będzie prowadził spokojne życie, jak ludzie, których chciał poobserwować na cmentarzu, ale skad można wiedzieć, że ci ludzie nie mają takich samych problemów, tylko jeszcze, na dany moment, jakoś ogarniają się? Dziękuję za komentarz, Legionie, b. ostry, ale wszak dotyczy ostrych spraw. Bajka.
Wojtek... Bajka