Go to commentsRozdział I
Text 1 of 3 from volume: Diabli manewr
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2018-02-19
Linguistic correctness
Text quality
Views1531

Rozdział I



Obudziła się, zastanawiając, czy to wszystko się wydarzyło naprawdę. A może to był sen. Jeden z tych bezlitosnych, które przyprawiają człowieka o palpitację serca, przeczołgają po ziemi, nie dając nadziei na choćby minimalną zmianę scenariusza. Mokra od łez poduszka uświadomiła jej, że zdarzenia poprzedniego dnia miały miejsce w realu. Co teraz będzie? Co z Pawłem? Czy ją też zatrzymali? Pytania kotłowały się na przemian z myśłami o nich. Arek był już na dole. Słyszała odgłos mielonej kawy w ekspresie. Niechętnie zeszła na dół, musieli przecież porozmawiać, ustalić co dalej.

- Spałaś? – zapytał, wyciągając kubek z kawą w jej kierunku.

Teraz zobaczyła jego smutne, zmęczone oczy. Nie spał podobnie jak ona.  Można to było nazwać ledwie czuwaniem.

- Próbowałam – odpowiedziała i głos zaczął się jej łamać - Co teraz będzie? Musimy pojechać na komisariat, przecież będzie przesłuchiwany, musimy coś robić. Trzeba wziąć jakiegoś adwokata, popytać, kto się zajmuje takimi sprawami. Przecież to jeszcze dzieciak! Zawsze w emocjach uruchamiał się jej słowotok. Tak było i teraz. Ostatnie słowa wypowiedziała, łkając.

Nigdy nie lubił, kiedy płakała. Nie cierpiał rozmazanych oczu, pochlipujących ust i kataru, który momentalnie leciał z nosa. Dzisiaj jednak z trudem sam powstrzymywał łzy, które napływały do oczu. Nie, nie mógł sobie pozwolić na płacz, musiał być silny dla Gośki, dla Pawła. Dlatego szybko pozbierał się w sobie, tłumiąc niemoc, która szukała ujścia. Przytulił Gośkę mocno do siebie i pozwolił, by płacz przeszedł w szloch, a potem podniósł jej twarz do góry i powiedział:

- Obiecuję, że zajmę się tym, zaraz pojedziemy na policję i wszystkiego się dowiemy. Spójrz na mnie, wszystko będzie dobrze, okay?

Gośka nie słuchała go w tej chwili. Arek oczywiście chciał ją zpewnić o happy endzie tej historii, ale ona wiedziała swoje. Nic już nie będzie takie samo, ich życie wczoraj wkroczyło na inną orbitę. Jak ona spojrzy ludziom w twarz? Co powiedzą w pracy? Jezu, co powie babciom, które tak bardzo wierzyły i były dumne z wnuka. Najgorsze były jednak myśli, czy dobrze zrobili, godząc się na to wszystko. No ale w sumie przecież i tak by go zatrzymali. Macheta wyraźnie mówił, że to kwestia czasu, bo mają na niego sporo. I że lepiej, żeby teraz ponieśli konsekwencje, bo może wezmą pod uwagę okoliczności zatrzymania… Te myśli miały ją dręczyć już zawsze. Były ceną decyzji, jaką podjęli, a właściwie, do której zostali zmuszeni.

Tymczasem Arek rozmawiał z prowadzącym sprawę.

-Tak, dobrze, będziemy na pewno. Zakończył rozmowę i jeszcze chwilę stał obrócony w stronę okna, nie chciał spotkać się ze wzrokiem Gośki.

- O 10 będzie przewieziony na komisariat, mamy się stawić. Nie będziemy mogli uczestniczyć w przesłuchaniu, bo ma ukończone 17 lat.

Słowa wypowiadane przez Arka przepływały strumieniem przez uszy Gośki, nie zostawiając żadnego śladu. Automatycznie ubrała się, pomalowała niedbale usta  i wyszli z domu. W samochodzie nie zamienili słowa. Na komisariacie musieli okazać dokumenty, po czym usłyszeli, że mają czekać, bo syn jeszcze nie został przewieziony z aresztu. Na słowo „areszt” Gośka otrzepała się jakby ją ktoś polał zimną wodą. Co raz otwierały się drzwi i ktoś wchodził. W końcu ujrzeli jednego z tych, co zatrzymali Pawła. Wszedł pierwszy, przytrzymał drzwi i ujrzała go. Miał skute ręce, twarz ściągniętą strachem. Wymienił z nimi krótkie spojrzenia i szedł na górę w asyście dwóch policjantów. Nie przeszło jej żadne słowo przez usta. Poderwali się z miejsc i ruszyli za nimi. Paweł wszedł do pokoju po prawej stronie, instnktownie zatrzymali się pod drzwiami, ale zaraz jeden z śledczych zaprowadził ich na koniec korytarza. Usiedli na krzesłach. Gośka z przerażeniem w oczach wpatrywała się w kryminalnego, czekając na choćby najmniejszy grymas na jego twarzy. Młody, około trzydziestoparoletni mężczyzna usiadł wygodnie w fotelu i z niejakim zdziwieniem zaczął mówić:

- Słucham, co państwo chcecie wiedzieć? I zanim zdążyli o cokolwiek zapytać, kontynuował - Paweł będzie odpowiadał za udzielanie marihuany, na razie jest kilku świadków, ale sprawa jest rozwojowa.  Teraz jest przesłuchiwany.

Gośka łapała każde słowo, serce kołatało jej niemiłosiernie, cały czas czekała na informacje, co z resztą. Przecież w ręce policji  miała wpaść grupa młodych. Paweł był jednym z nich. Od dłuższego czasu byli obserwowani, policja miała dowody. Niefortunny splot okoliczności i fakt, że Kaśka nie wylogowała się z fecebooka tylko przyspieszył rozwój wypadków. W końcu odważyła się.

- A co z Kasią? Co z resztą?

Kryminalny przeciągnął po nich uważne spojrzenie, rzucił mimowolnie okiem na papiery, które trzymał w ręku i spokojnie odpowiedział:

- Kaśka był wczoraj przesłuchiwana, potwierdziła wersję Pawła.

Gośka czuła jak fala gorąca oblewa jej wnętrze... Przypuszczenia miały okazać się bolesną prawdą. Paweł trafił na dołek jako jedyny. Krymianalny kontynuował:

- Reszta? Jaka reszta?

Tym razem do ofensywy przystąpił Arek, jeszcze naiwnie, w przeciwieństwie do Gośki, w której głowie zaczęła się mościć okrutna prawda.

- No… reszta, inni zatrzymani, którzy działali z Pawłem.

- Nie ma żadnych innych, owszem kilku kolegów Pawła już zostało przesłuchanych i potwierdziło jego zeznania. Całe szczęście, że wszyscy pełnoletni, bo gdyby znaleźli się wśród nich 15-latkowie, sprawa byłaby dużo poważniejsza.

Gośka nie wytrzymała, kołatające serce przypominające w każdej sekundzie, że to dzieje się naprawdę, chciało wyskoczyć.

- Proszę powiedzieć prawdę, co mieliście na Pawła? W co on się wpakował?

Policjant ponownie przeciągnął po nich wzrokiem i z nieskrywanym zdziwieniem powiedział:

- Nic. Nic – powtórzył – nie mieliśmy na Pawła. Pan Macheta potwierdził, że jako rodzice jesteście świadomi konsekwencji i godzicie się na zatrzymanie syna.

Gośka kurczowo trzymała Arka za rękę. Szumiało jej w uszach. Czuła, że jeżeli nie wyjdą zaraz z pokoju, zwymiotuje. Ostatnie słowa wypowiedziane przez policjanta odbijały się echem w głowie. Intuicja jej nie myliła. Sam fakt, że Macheta nie zadzwonił wczoraj, nie zapytał o Pawła, dawał dużo do myślenia. Przecież musiał wiedzieć…

Pożegnawszy się z policjantem, pospiesznie opuścili pokój, kierując się do wyjścia. Po drodze minęli uchylone drzwi do pomieszczenia, w którym przesłuchiwano Pawła. Ukradkowe spojrzenia, żadnych słów. Na odchodnym usłyszeli, że po przesłuchaniu go wypuszczą. Wyszli na dwór. Mroźne powietrze szybko ich otrzeźwiło, dając nowe impulsy do rozbieganych po głowie myśli… jeszcze nie wiedzieli, że najgorsze przed nimi.



  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
napisane w dobrym stylu i nareszcie jest problem, a jak jest problem - jest akcja, a nie tylko dylematy wewnętrzne pt: dzielenie jednego włosa na cztery części. Będę czekała na kolejne rozdziały :-)
avatar
Ciekawy początek, akcja się interesująco rozwija. Barwny, bogaty język i kilka potknięć interpunkcyjnych. Brakuje przecinków przed: jakby ją, tylko, jak fala. Wydaje mi się, ale tego nie twierdzę, że w zwrocie "a właściwie, do której" jest zbędny przecinek i wystarczy ten przecinek poprzedzający ten zwrot. Tak myślę, ale nie twierdzę. W słowie "instynktownie" brakuje "y". Brakuje też jednej spacji po myślniku. Mam takie odczucie, ze zbyt dużo w tekście jest słów "który". Nie liczyłem ich, ale to się rzuca w oczy.
avatar
Jollu, miło przeczytać taki komentarz od ciebie:)zachęcająco bardzo...
avatar
Janko, dzięki:) Jak Ty to robisz? Podejrzewam, że masz zainstalowany rentgen, wykrywający nadfrekwencję i brak przecinków:):):)Sama czytam po kilka razy i ...przeoczam. Pozdrawiam.
© 2010-2016 by Creative Media