Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2018-04-01 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1716 |
BEŁKOCISZ, POLITYKU!
A ja miałem Morawieckiego za rozsądnego człowieka… Mateusza znaczy się. Chociaż może on i rozsądny, ale posługujący się całkowicie mi obcymi schematami myślowymi.
Uszczelniliśmy, ograniczyliśmy i tak dalej. Dzięki działaniom i zaniechaniom skarb państwa stracił tyle i tyle. JAK TO STRACIŁ? PO PROSTU NIE ZYSKAŁ. Dzięki takiej, a nie innej konstrukcji przepisów, skarb państwa zamiast uzyskać te wpływy, odciął sobie dostęp do nich. Jeżeli państwo podnosi podatki bez opamiętania, to ludzie szukają dostępu do obłożonych nimi produktów innymi kanałami. I w ten sposób państwo zamiast zarabiać dzięki wyższym podatkom, odcina sobie dostęp do tych pieniędzy. Ci sami ludzie już to trenowali: kiedy rząd PiS/Samoobrona/LPR obniżył akcyzę na alkohol wpływy z tytułu sprzedaży wzrosły. A wydawać by się mogło, że rozsądni ludzie zauważą tu związek przyczynowo skutkowy – nisko opodatkowane produkty przynoszą państwu większy zysk niż te opodatkowane wysoko. Po prostu nie opłaca się szukać ich zamienników w szarej strefie, paść mafii. Krótkoterminowe zyski – zanim odnajdziemy mniej więcej to samo, ale oferowane na pół legalnie, bez odprowadzania tych podatków – to będziemy płacić. I to mają być państwowcy, myślący o interesie państwa? Nie, oni mają na względzie chwilowy sukces.
No i w ogóle skoro już przyjęto taki kurs, że ograniczymy spożycie pewnych substancji poprzez ich wysokie opodatkowanie i utrudniony do nich dostęp, to skoro państwo na nich zarabia relatywnie dużo, jest mocno wątpliwe etycznie. Kilka lat temu minister finansów Rosji, który zaapelował do obywali „pijcie i palcie, bo budżet potrzebuje waszych podatków”, został ostro przez Putina skarcony. W ogólnym zarysie za ujawnienie prostej prawdy w tak niebanalnej formie – nie za sens, ale za formę właśnie.
Bliski mi temat palenia papierosów ( PALĘ BO LUBIĘ – od 34 lat) kłuje w oczy ministrów finansów. No to jak was bolą oczy od przyglądania się temu tematowi, to popatrzcie gdzie indziej. Akcyza na wyroby tytoniowe została wywindowana do astronomicznych rozmiarów i co to dało? Rozwinięcie takiego spektrum usług w tym temacie, że bez państwowego bodźca w tym temacie nie byłoby to możliwe. Negatywnego bodźca. Który zaowocował takimi potężnymi ruchami gospodarczymi, oddolnymi, a wkrótce przyjmującego formy niepokojące najwyższe organy państwowe. Rolnik na skupie dostaje za kilo tytoniu poniżej dychy, diler za taką porcję krajanki – koszt obróbki do tej postaci jest niewielki, wręcz duperelny – chce od 70 do 100 zyli. Paczka akcyzowych papierosów dziś to co najmniej 13 zyli. Te z przemytu albo podrabiane, wytwarzane gdzieś nieopodal to około 7 zyli. Samodzielne wykonanie z nielegalnej krajanki takiej paczki przy użyciu dostępnych na rynku gilz to koszt między 2 a 3 zyle. A paczka zrobiona przez chałupnika z takiej najtańszej krajanki to 5, 6 zyli.
Myślenie o tym, że przy tak wysokim podatku od tego produktu uszczelnienie rynku spowoduje, iż ludzie będą kupować koncernowe, wysoko opodatkowane produkty to temat na rozważania psychologów i psychiatrów. To już nie są obszary dla rozważań dla ekonomistów. Ci ludzie, którzy dziś są takimi konsumentami, porzucą tą konsumpcję, zamiast płacić tak wysoką akcyzę. Bo oni to zrobili właśnie dlatego, ze ona tak wzrosła. Dlatego oddali się na pastwę tego nielegalnego rynku. Ja nie wiem gdzie lokują się producenci gilz i maszynek do ich nabijania, ale gilzy to chyba przemysł papierniczy?
Właściciel sklepu, który podnosi ceny na swoje towary, liczy, że ich sprzedaż utrzyma się na stałym poziomie. A różnica między obecną wyższą i starą niższą ceną to ma być zysk. Kiedy klienci, potencjalni, idą do innego sklepu, gdzie taniej i sprzedaż spada zamiast rosnąć, właściciel sklepu klasyfikuje różnicę w dochodach jako stratę. To jest myślenie tych ekonomistów od podatków. W rzeczywistości nie ma żadnej straty. Klienci, którzy widząc wyższe niż dotąd ceny odeszli do tańszego sklepu, NIE NARAŻAJĄ SKLEPIKARZA NA STRATY. A to, że roiły mu się wyższe dochody w wyniku podniesienia cen? – no cóż, tak działa rynek. Klienci nie są w żaden sposób zobligowani do zakupów w sklepie, który podnosi ceny.
Trochę brakuje mi na polskiej scenie politycznej Leppera ( Balcerowicz musi zostać, bo musimy go rozliczyć). Tego myślenia, że oparcie dochodów państwa na podatkach pośrednich, zamiast na podatku dochodowym, owocuje takimi skutkami praktycznymi. Że nie musisz pracować, ale skoro tu żyjesz, to i tak zapłacisz. Bo konsumujesz. A państwo z tego się utrzymuje. To co płacisz z tytułu tego, że pracujesz, to taka suma, bez której państwo sobie poradzi. Tu przytnie, tam okraje i pojedzie dalej. A co z tobą? Srać na to. Taki nam konstrukt cywilizacyjny zaoferował Balcerowicz. I Morawiecki tylko nieco zmienia język, perspektywę, punkty ciężkości, ale nie sposób patrzenia.
A my szukamy tańszych zamienników, by przetrwać, kiedy wymyślają nam nowe podatki i uszczelniają ściąganie starych.
Nie ma takich, którzy obiecują obniżki podatków. Takich wiarygodnych. Co jak PiS po wyborach to zrobią. Więc ja po mrocznych zakamarkach będę szukał zamienników gospodarczych. By przetrwać. Bo moje dochody nie rosną tak jak podatki, nad wydawaniem których nie mam żadnej kontroli, żadnego wpływu.
ratings: very good / excellent
Trochę potknięć poprawnościowych. Przyczynowo-skutkowy, a nie "przyczynowo skutkowy". Tę konsumpcję, a nie "tą konsumpcję". W jednym zdaniu dwukrotnie użyłeś niezbyt literackiego zwrotu "w tym temacie". Zamiast "że" napisałeś "ze". Dwukrotnie po nawiasie otwierającym niepotrzebnie zrobiłeś spacje. Brakuje przecinków przed: wpływy z, to wkoło, gdzie, zamiast, odeszli; zbędny przecinek przed: myślący.
ratings: perfect / excellent