Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2018-05-30 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 907 |
Zamiast … i więcej... / II /
Pierwsze lekcje tańca wyglądały na niezobowiązującą zabawę. Wszystkich członków zespołu podzielono na grupy według wieku. Ja znalazłam się w grupie najmłodszych. Wyznaczono nam dni i godziny zajęć. Poproszono nas, by przychodzić trochę wcześniej przed zajęciami i starać się nie robić nadmiernego tłoku w świetlicy, gdzie trzeba się przebrać. Panie świetliczanki pilnowały przy tym porządku.
W strojach do ćwiczeń przechodziliśmy do pokoju z dywanem, aby rozsiąść się na stopniach służących za ławeczki. Można było wtedy porozmawiać ze sobą. Niektórzy próbowali tańczyć, popisując się przed bywalcami świetlicy albo zaczynali jakąś wspólną grę. W tym pokoju czekaliśmy aż wcześniejsza grupa skończy zajęcia na sali baletowej i pomieszczenie zostanie wywietrzone. Później przychodziła po nas asystentka instruktora zwanego baletmistrzem. Ustawieni w pary wychodziliśmy ze świetlicy drugim wejściem i szliśmy szerokimi schodami na górę, gdzie na antresoli byli zawsze jacyś rodzice tancerzy, a wśród nich czasami moja mama. Grupa skręcała w korytarz na prawo, po czym przez szeroko otwarte drzwi wkraczała na salę baletową. Cały ten przemarsz był dobrze wyreżyserowany i odbywał się w tempie, które postronnym świadkom pozwalało przez moment podziwiać widowisko przypominające co najmniej wejście chóru w starożytnym teatrze greckim. Tak się składało, że na korytarzach kręciło się przeważnie sporo osób, które przyszły do biblioteki, do czytelni, do bufetu lub na jakąś imprezę w sali widowiskowej. Patrzyli na nas z podziwem, może z zazdrością i aż dziwne, że nie bili nam braw. Wiele lat później na bardzo podobną scenę trafiłam w filmie „Akademia Pana Kleksa” przy piosence „Witajcie w naszej bajce”. Ten polsko - radziecki film wyreżyserował Krzysztof Gradowski a scenariusz napisany został na podstawie powieści Jana Brzechwy. Filmową siedzibą Akademii Pana Kleksa stał się pałac w Nieborowie.
W naszym Domu Kultury na przestronną, jasną salę baletową wchodziło się przez dwuskrzydłowe drzwi, z których używana była tylko jedna para. Druga para stanowiła wyłącznie wyjście zapasowe. Między drzwiami ścianę pokrywały wysokie lustra, przy których umocowana została długa, drewniana barierka do ćwiczeń. Po przeciwnej stronie sali znajdowały się okna a pod nimi grzejniki osłonięte drewnianymi, lakierowanymi płotkami. Podłogę stanowił starannie wyfroterowany żółtawy parkiet. Oprócz tego w prawym rogu sali stało pianino, przy którym siedział pianista – młody blondyn z kręconymi włosami.. Przy nim albo też na środku sali tkwił nieruchomo, tocząc wokół surowym spojrzeniem ubrany w czarne trykoty baletmistrz. Jego asystentka, która wprowadzała grupę, przypominała młodą czarownicę – szczupłą, z ciemnymi prostymi włosami związanymi w koński ogon lub rozpuszczonymi, oraz w czarnych trykotach przepasanych w biodrach chustą z frędzlami.
Tak więc wszyscy, nie wyłączając pianisty byliśmy ubrani w czarne stroje. Baletmistrz i jego asystentka, podobnie jak my mieli na nogach baletki – poza tym, w szczególny sposób stawiali stopy. Z czasem też nauczyliśmy się tego.
Sala - całkiem nowa, utrzymana w kolorach białym i rdzawym, właśnie oddana do
użytku, przeznaczona była dla nowego zespołu tanecznego, który miał w niej
ćwiczyć swoje umiejętności.