Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2018-06-13 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1364 |
Poranki na wsi wyglądały nieco inaczej niż w mieście. Przede wszystkim potrzebowała budzika, by wstać z łóżka, tutaj tę funkcję pełnił kogut, który piał punktualnie o szóstej rano, jakby nie mógł chociaż raz zaspać. Jęknęła cicho i nakryła głowę poduszką. Nienawidziła wcześnie wstawać tym bardziej, gdy miała wolne i spokojnie mogła się wylegiwać nawet do południa. Nie wiedziała, kto wymyślił weekendy, ale zasługiwał na nagrodę Nobla, przynajmniej jej zdaniem.
-Przysięgam – mruknęła, odrzucając kołdrę – kiedyś urwę mu łeb i go zjem.
Wiedząc, że i tak już raczej nie zaśnie, wstała z łóżka, zerkając w kierunku podwórza. Mały gnojek stał na dachu psiej budy i darł się wniebogłosy.
-Nienawidzę go – szepnęła wściekła – mam nadzieję, że wkrótce ochrypnie.
Gdy tylko założyła na siebie swoje ulubione ogrodniczki w kwiatowe wzory, mimowolnie spojrzała w lustro. Bez makijażu i włosami spiętymi byle jak na czubku głowy, wyglądała na nie więcej niż piętnaście lat.
-Czy ktoś widział moje kluczyki od auta? - przez zamknięte drzwi usłyszała, jak brat znów czegoś nie może znaleźć – potrzebuję ich na już.
Kręcąc głową, uderzyła się ręką w czoło. Powoli przestawała wierzyć, że Denis kiedykolwiek nauczy się odkładać coś na swoje miejsce, a na pewno pilnować swoich rzeczy.
- Jak nie umiesz dbać o to, co masz – usłyszała w odpowiedzi głos ojca – to chodź na piechotę. Nikt nie będzie sprzątał po tobie. Nie jesteś już małym chłopcem.
No tak, tata nie rozumiał, jak można być bałaganiarzem. Sam nigdy nie zostawił pustej filiżanki po kawie na stole, tylko od razu wkładał do zmywarki. Z kolei w pokoju Denisa można było znaleźć dosłownie wszystko i gdyby tylko sanepid chodził po domach i sprawdzał czystość w poszczególnych pomieszczeniach, to jego sypialnia zostałby zamknięta na cztery spusty.
-Bardzo zabawne – warknął – pewnie specjalnie je schowaliście przede mną albo Olivia je gdzieś przełożyła, no ale ona oczywiście śpi, więc nawet nie mogę się zapytać. Przecież księżniczki nie wolno budzić.
-Wszyscy są winni, tylko nie ty- tata podniósł głos – poszukaj w tym śmietnisku, gdzie śpisz.
Stłumiła śmiech. Słowo „śmietnisko” było najlepszym określeniem. Czasami zastanawiała się, jak to jest, że śmieci nie wychodzą jeszcze z jego pokoju.
-Dobra – chłopak warknął – posprzątam dzisiaj, jak wrócę. Pożycz mi swój samochód.
Znała odpowiedź taty z góry i wiedziała, że nigdy się na to nie zgodzi. Przynajmniej nie dopóki, dopóty Denis się nie zmieni.
-Chyba sobie chłopie jaja ze mnie robisz – tata zaśmiał się – rusz dupę i zacznij szukać, a jak nie to idź na piechotę albo jedź rowerem.
Nie chcąc już dłużej słuchać ich głupiej dyskusji, otworzyła drzwi na szerokość.
-Sprawdź sobie za szafką na buty – powiedziała – gdy wczoraj rzuciłeś je niedbale, zsunęły się z niej i spadły.
Brat w milczeniu skinął głową.
-Nie musisz mi dziękować – mruknęła – przecież sam byś na to wpadł, prędzej czy później.
Siedziała w ogrodzie, delektując się pierwszymi, naprawdę ciepłymi promieniami słońca i nadrabiała zaległości w czytaniu książek, gdy nagle powrócił do niej widok oczu chłopaka, gdy mówił, że jego dziewczyna nie żyje. Były przeraźliwie puste i pozbawione jakichkolwiek emocji. Nie drgnęła mu nawet powieka, gdy to powiedział.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego akurat teraz przypomniała sobie o nim. Koniec końców minął już prawie tydzień od tego feralnego zdarzenia i miała go już nigdy więcej nie spotkać.
-Uspokój się – rozkazała w myślach – gdyby nie zbyt głośna muzyka do tej pory nie wiedziałabyś o jego istnieniu. On pewnie i tak już cię zapomniał i nawet gdybyś spotkała go na klatce schodowej, nie usłyszałabyś głupiego „cześć”.
Z tą myślą powróciła do czytania książki, starając się ze wszystkich sił wyrzucić jego obraz z głowy.
Maksym.
Siedział w klubie należącym do najlepszego przyjaciela i bawił się pustym kuflem po piwie, od czasu do czasu rzucając niechętne spojrzenia dziewczynom, chcącym się do niego przysiąść. Nie był w stanie pojąć, dlaczego każda z nich myślała, że potrzebował takiego towarzystwa. Niczego nie mógł im zaproponować. Nawet przygody na jedną noc.
-Długo masz zamiar tak siedzieć bezczynnie? - Wiktor wyrósł przy nim, jak spod ziemi – dałbyś już sobie spokój.
Chłopak spojrzał na przyjaciela nic nierozumiejącym spojrzeniem. Przecież nie robił niczego złego.
-O co ci chodzi? - warknął – przecież nic nie robię.
Przyjaciel poklepał go po ramieniu.
-I właśnie o to chodzi – odparł – nie robisz nic od dwóch lat i najwyższy czas to zmienić. Nie możesz się nad sobą użalać. Zacznij w końcu żyć.
Przecież żył. Chodził do pracy, wychodził na piwo do baru. Czasami szedł na imprezę. Czy mógł robić coś jeszcze?
-Powiedz wprost – mruknął – wiesz, że domysły nie są moją mocną stroną.
Wiktor usiadł przy nim, na barowym stołku i skinął palcem na barmana, który od razu napełnił kufle po brzegi.
-Weronika nie żyje od dwóch lat – wziął dużego łyka piwa – a ty nadal się z tym nie pogodziłeś. Powinieneś nareszcie sobie kogoś znaleźć. Tak się nie da żyć stary.
Chłopak posłał w kierunku Wiktora niechętne spojrzenie.
-Nie chcę nikogo – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu – nie potrzebuję żadnej laski do szczęścia. Co miałbym z nią niby robić?
Rozmówca prawie zachłysnął się piwem.
-Chyba nie muszę ci tłumaczyć, co robi się z kobietą, będąc sam na sam – zakpił – obaj wiemy, że wcześniej żadnej byś nie odmówił. Mógłbyś mieć każdą, a ty wolisz opłakiwać laskę, która nie traktowała cię serio, tylko cały czas wodziła za nos, a ty pozwalałeś robić z siebie głupka.
-Ja ją kochałem – podniósł głos – rozumiesz? Kochałem.
Wiktor podniósł obie dłonie w geście poddania.
-Oczywiście – drwił dalej – a ona to wykorzystywała.
Maksym uderzył pięścią w blat.
-Zamknij się – wysyczał – nie chcę cię bić.
-Jeżeli ci ulży, to wal. Tylko później idź i zakręć się wokół jakiejś lalki, która tylko czeka, aż zwrócisz na nią uwagę. Chłopak już miał coś odpowiedzieć, gdy do ich rozmowy wtrąciła się dziewczyna, której żaden z nich nigdy wcześniej tutaj nie widział.
-Przepraszam, że wam przerywam – zatrzepotała zalotnie rzęsami – ale przysłuchiwałam się waszej rozmowie i gdyby któryś z was był zainteresowany, to chętnie napiłabym się drinka.
Wiktor poderwał się z miejsca na równe nogi.
-Ja ci mogę postawić – przeczesał dłonią włosy – ale pod jednym warunkiem.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego słodko.
-Tak? - była wyraźnie chętna – a jakim?
-Powiesz mi, jak masz na imię.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę.
-Rita – odparła po dłuższej chwili – to, co z tym drinkiem?
Maksym pokręcił z dezaprobatą głową i podniósł swój kufel do góry. Jego przyjaciel, właśnie w tym momencie wpadł, jak śliwka w kompot. Chłopak w głębi duszy cieszył się, że przyjaciel nie namawiał go na zapoznawanie się z nią. Takie dziewczyny niosły ze sobą samo zło.