Author | |
Genre | prose poetry |
Form | prose |
Date added | 2018-08-28 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1402 |
Graciarnia
Kiedyś Stara wyjeżdżała na wczasy. Raz nad morze, raz w góry. Przywoziła stamtąd tony muszelek, bursztynów, widoczków. Rozkładała je w pokoju i w kuchni. Potem zaczęła przywozić święte obrazki odmalowane bez skazy. Później przestała jeździć.
A zaczęła kupować, zapełniając świat pudełkami, puzderkami, skrzyneczkami, koszyczkami, doniczkami, wazonami i plastikowym kwieciem. Plastik rozsiadł się na wszystkich krzesłach, rozłożył na małżeńskim łożu. Wypełnił zakamarki. Zabił przestrzeń.
Teraz Stara chodzi ścieżką w te i z powrotem. Na tym szlaku realizuje swoje podróżnicze pasje, odwiedza kolejne pudła, jak wakacyjne kurorty. Wydobywa z nich naręcza szmat, sznury rajstop, harmonie ścierek. Układa w torbach i w pudłach, i posypuje odpadkami dla niepoznaki. Po co kto ma wiedzieć, że w jej plastikowym świecie żyje coś ważnego?!
Młodość
Dziewczyny nie myślą o śmierci, nawet nie podejrzewają, że istnieje. Na chwilę nieruchomieją, gdy ulicą przejdzie żałobny kondukt lub ktoś rozwiesi klepsydry. Nie znają tych, którzy umierają, są za młode.
Chłopcy nie chodzą na pogrzeby. Kościelny zaduch czarnych garniturów nie dla nich. Udają, że nie ma śmierci. Czasem tylko niosą białe róże. Twarze mają obce, nie do poznania, dojrzałe. Nie mówią nic, ich słowa wiszą między westchnieniami, obce oczy łapią ich spojrzenia. Stoją w szeregu, w kolejce za zdruzgotanym ciałem, za wisielcem, za męczennikiem w trumnie białej jak śnieg.
Grób nie jest ani głęboki ani płytki, w sam raz. Nie przeraża pustką, ma za to murowane ściany i zabezpiecza przed przeciekaniem. Suchy jak pieprz. Wygodny – myślę, gdy młodzi wrzucają kolejne garście piasku na trumnę.
Potem śmieją się znów siedząc w szkolnej ławce, robią wyprawy po złote runo, nie znają umarłych, jakby nigdy wcześniej nie zarzucali sznurów, nie przecinali sobie żył, nie wsiadali do tego samochodu, nie wciągali w siebie nieznanego, który kusi. I nie dotykali się, i nie mieli za złe, że dotyk bolał.
Jutro może dotkną krzyża przy drodze, który na sekundę zmieni się w twarz roześmianej blondynki; może spojrzą na dom, w którym ciągle wisi ciało podrasowanej brunetki; może pomyślą o uśmiechu, który pozostał na zawsze człowiekiem z marmuru. Nikt młody tego nie zrobi więcej niż raz.
ratings: perfect / excellent
A młodość? O! To jedyny dobry czas dla nas na tej Matce Ziemi - wciąż nieubłaganie kurczący się czas niewiedzy, wzrostu i żywiołowej radości.
Oswajanie śmierci (patrz tytuł zbioru) trwa i trwa, i trwa - aż do śmierci. Cała kultura Zachodu zasadza się na celebracji tej tematyki.
Wystarczy jednak zanurzyć się w świecie na wschód od Warszawy, by przekonać się, iż istnieje całe spectrum spraw i dziedzin dużo od śmierci pilniejszych i bardziej po ludzku ważnych