Author | |
Genre | nonfiction |
Form | article / essay |
Date added | 2018-09-26 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1943 |
Blogowy ekshibicjonizm
Wiele w tym prawdy, blogowanie jest pewnego rodzaju ekshibicjonizmem. Duchowym. Niekiedy nazywane jest także, tak bardziej naukowo (i łagodniej) — nowoczesną psychoterapią. I tę właśnie nazwę wolę. Pewnie dlatego, że sam termin „ekshibicjonizm” nie kojarzy się dobrze.
Dawniej, kiedy przyszła moda na blogowanie, takie wrażenie właśnie odnosiłam, że prowadzenie bloga, to przejaw ekshibicjonizmu. No, może nie w pełnym tego słowa znaczeniu, ale w jego wysublimowanej formie. Wtedy mi na myśl nawet nie przyszło, że kiedyś i ja sama zacznę prowadzić bloga. Zaczęłam. A zaczęłam za namową mojej dawnej koleżanki, w celu propagowania naszej wspólnej witryny literackiej. Szybko jednak polubiłam prowadzenie bloga... i lubię do dziś. Bo jakby nie patrzeć, blogowanie to fajna rzecz. Pomaga uporządkować myśli, emocje, nazwać je, i wyrzucić je z siebie, dzieląc się nimi z innymi. Mnie osobiście pozwala również utrzymać kontakty z ludźmi z Polski. A to dla mnie, emigrantki, bardzo ważne. Dzięki komentarzom do moich wpisów mogę się też wiele dowiedzieć o życiu w Polsce, a także o tym, jak czytelnicy odbierają moje poglądy na rzeczy ważne, i mniej ważne. Wiele miłych kontaktów nawiązałam też dzięki mojemu blogowi. Niektóre z nich przerodziły się w przyjaźń. Wprawdzie tylko wirtualną, ale przecież też bardzo cenną. Prowadzenie bloga pozwala mi także na zaprezentowanie swoich tekstów, które wg kategorii publikuję od czasu do czasu.
Prowadzenie bloga, to wspaniała rzecz. Kto prowadzi własny blog, z pewnością przyzna mi rację. Jeszcze do niedawna ludzie pisali pamiętniki, albo dzwonili do swoich przyjaciół by podzielić się z nimi opowieściami o swoim życiu. Teraz, o tym co nas cieszy, irytuje, niepokoi, czy też bawi, możemy pisać na blogach. No i piszemy. A piszemy mile podekscytowani, ponieważ mamy świadomość, że nie tylko znajomi przeczytają nasze „myśli”, bo także i wielu nieznajomych czytelników. To miłe, wiedzieć że czytelnicy znajdują na naszym blogu coś dla siebie, coś, co ich wzruszy, pomoże, rozbawi. I że ciągle wracają. To dla nas, prowadzących blogi, z pewnością największa nagroda za trud blogowania. A o tym, że zostaliśmy nagrodzeni, świadczą komentarze pozostawione przez czytelników. A także linkowanie naszych wpisów przez administratorów serwisów blogowych na stronie głównej portalu.
Dostaję bardzo dużo komentarzy. W większości są one pochlebne, ale zdarzają się też komentarze bardzo krytyczne, niektóre wręcz obraźliwe. Dotyczą one jedynie moich wpisów na tematy polityczne. Bo ja, czasami, jak mnie poniesie, biorę się też i za politykę. A co! Polką jestem, i to, co się dzieje w Polsce, żywo mnie interesuje. Polityka także. A w Polsce, w ostatnich latach, to główny temat, no to jak mi się nie odnieść i do niej? Kiedyś ktoś napisał mi w komentarzach (oprócz steku wyzwisk), że skoro wyjechałam z Polski, to nie mam prawa zabierać głosu w sprawie polityki w Kraju. No coś takiego! A niby to dlaczego? Wiele razy spotkałam się z opinią, że Polacy za granicą są bardziej polscy niż Polacy w Kraju. Myślę, że wiele w tym prawdy. W wielu też przypadkach więcej wiedzą o sytuacji w Polsce. Na każdy tego typu komentarz, nawet najbardziej obraźliwy, zawsze odpisuję, broniąc swoich poglądów. Niestety, z drugiej strony — już tylko milczenie. Widocznie autorowi komentarza wystarcza, że nazdał mi jak „świni w koryto”... i zniknął, nie odczuwając potrzeby dyskusji. A może z braku argumentów? Nie przejmuję się takimi komentarzami, i dalej od czasu do czasu piszę na temat polityki i swoich politycznych poglądów.
W Internecie można znaleźć wiele interesujących blogów, o różnorodnej tematyce, do których zawsze się powraca. Są też czasami interesujące wpisy, które jak wspominałam, administratorzy serwisów blogowych linkują na swojej stronie głównej. Są też i takie blogi, które czytając, można być zszokowanym, jak piszące je osoby nie mają oporów, by opisywać swoje najintymniejsze strony życia. Piszą z detalami o tzw. sprawach łóżkowych, o zdradzie, depresji, problemach w pracy... Traktują bloga tak, jak przez setki lat traktowano pamiętnik, jako powiernika, przed którym można się wypłakać, nie cenzurując swoich wypowiedzi i nie martwiąc się, jak zostaną zrozumiane. Pewnie stąd się wzięło to określenie „ekshibicjonizm blogowy”. Psycholodzy to zresztą potwierdzają, mówiąc o XXI wieku, jako wieku ekshibicjonizmu.
Wprawdzie nie ma reguły, ani obowiązku, aby prowadzący blog musiał się wywnętrzać, z detalami opisywać swoją prywatność. Jednak wielu blogowiczów tak robi. Podziwiam ich „odwagę”. Współczuję zaś tym, którzy obnażają się na blogu z życia prywatnego, opisując je dzień po dniu, a potem cierpią z powodu krytyki czytelników, czując się niezrozumianym. Czasami się tłumaczą, czasami obrażają i usuwają komentarze. Takie blogi bywają jednak bardzo poczytne. Nic dziwnego, wszak wielu ludzi, to co interesuje najbardziej, jest czyjeś życie. A że czytanie blogów, to trochę tak, jak zaglądanie do sąsiadów przez dziurkę od klucza... ha, dodatkowo za ich zgodą, takie blogi są chętnie odwiedzane.
Moim zdaniem, każdy powinien znać umiar i nie przesadzać ze swoim wywnętrzaniem się na forum publicznym. Powinien znać także granice własnej wrażliwości, by później nie cierpieć z powodu krytycznych komentarzy czytelników. Każdy z nas, swoją intymną sferę życia, powinien zachować tylko dla siebie, do której innym wara. Nie można przecież pozwolić, żeby każdy, kto tylko zechce, właził w naszą intymność z przysłowiowymi buciorami. Nawet anonimowi blogowicze powinni o tym pamiętać. Chociażby po to, aby ich blog nie stał się niesmacznym, czasami wręcz wyuzdanym blogiem. Taki blog nikomu i niczemu nie służy, a jedynie świadczy o niskiej kulturze osobistej autora blogu.
ratings: perfect / excellent
To komu się tu teraz wypłakać w marynarkę?
e-milowi i/lub e-mili
W każdym przypadku wybiorę Emilię. :)
wszyscy Polacy już byli /i chcą być/ wszędzie, co skutkuje istną demolką we własnym domu
- starców jak w Szwajcarii zapakujmy do przytułka albo zatrudnijmy do nich Ukrainkę, dzieci podrzućmy niani i/lub internatom, wreszcie po kilku latach takiego survivalu sami się rozwiedźmy -
wszystko już widzieliśmy i na satelitarnym czy ulicznym podsłuchu i podglądzie monitorujemy nawet X czy Y na ich stacji orbitalnej, zamiast bliskich serdecznych relacji z najbliższymi preferujemy codzienne kopanki wirtualne z anonimowymi awatarami na portalach,
i tak wyautowany, pozbawiony dotykalnego - fizycznie na codzień odczuwalnego - wsparcia człowiek duchowo obumiera, choćby jak Violetta Vilas miał Boga w sercu i własny kościół w swoim własnym domu
Wielu jest takich osób, co w swoich nałogach, albo po wyjściu z nich popadają w fanatyzm religijny.