Go to commentsWywiad
Text 1 of 1 from volume: Spotkanie z Aniołem
Author
Genrehorror / thriller
Formprose
Date added2011-12-06
Linguistic correctness
Text quality
Views2632

WRZESIEŃ 2011


* * * * *




Tak pani Redaktor, zdąży pani. W tym wypadku, nomen omen, nie musimy się spieszyć.

Opowiem pani całą MOJĄ historię. Od początku, aż do teraz. Tak, tak, tak. Wyrażam zgodę na przetwarzanie i wykorzystanie... et cetera, itede, itepe.

Kim jestem? Nie zapytała pani JAK się nazywam?... To nie istotne?... Ma pani rację, mało to istotne, biorąc pod uwagę okoliczności, czy będę się nazywał Jan Kowalski czy Dżon Smits.

Jestem ANIOŁEM ŚMIERCI.... Nie dziwi to pani?....cóż, mój świętej pamięci ojciec mawiał, że od kiedy Mańce cycki w magiel wkręciło, też przestał się dziwić....Tak, miałem ojca...Dziwne? Przecież każdy ma lub miał...Tak, anioł też...Ale wróćmy do historii...

Jak się dowiedziałem, że jestem Aniołem, stałem jak żona Lota-słup soli i straciłem duszę.

Nie, nie patrzyłem na zagładę Sodomy. Duszę straciłem, lecz nie swoją. Jurka. Jerzego, młodego chłopaka. 23 lata skończył. Wysoki, wysportowany blondyn z pięknymi błękitnymi oczami. Jak to moja córka mówi....takie „ciacho”....Tak, mam córkę, ma 12 lat...Że Anioł nie może? Hmm, JA MOGĘ......Przepraszam, CO?!?...NIE MA TAKIEJ OPCJI... Jak pani Redaktor ma tupet prosić mnie o coś takiego!?!... Spodnie zdjąć, też coś... Dopiero by mi żona awanturę zrobiła...TAK, TAK ŻONA...Mam żonę i ją kocham od piętnastu lat...A ile ja mam?...40... Nie wyglądam, wiem...Czy możemy już wrócić do historii? Do „ciacha” Jureczka...Taaak.... Jurek miał powodzenie u dziewczyn. Szczególnie, że szanował je, w przeciwieństwie do kumpli. Był strażakiem w Ochotniczej. Odznaczony, uratował pięciu ludzi, właśnie złożył papiery na zawodowego...

Miał jedną słabość, samochody. Szybkie i im więcej mocy, tym lepiej. I sam przy nich dłubał. Od dziecka bawił się w mechanika. Właśnie skończył podkręcać starego Escorta Coswortha. Postanowił go wypróbować. W pobliżu jego wsi właśnie otworzyli Autostradową Obwodnicę Wrocławia. Trasa- cudo...Wyjechał na AOW w okolicy Długołęki. Zaczął przyspieszać.

100,120...140...Na autostradzie tyle wolno...spojrzał szybko w lusterka. Ostatnio policja dostała nowe, tajne wozy z radarami. Droga za nim była pusta i sama kusiła łagodnie narastającym szumem opon: „szszszybciej, szszszybciej”. 160...180... Prędkość upajała niczym szampan. Był już na Moście Rędzińskim i szybko zbliżał się do zjazdu w pobliżu Stadionu Miejskiego. Dwie duże inwestycje Wrocławia. Z daleka ma się wrażenie, że obok siebie stoi piramida i Collosseum.

220...240... Ściany dzwiękochłonne przy trasie zlały się w jedną płaszczyznę. Prędkość zrobiła się już niebezpieczna. Czas na reakcję zmniejszył się do mrugnięcia okiem. Adrenalina podziałała na organizm jak N2O na samochód i zaczęła oszukiwać w odbiorze bodźców. Serce zwiększyło tempo. Tlen buzował w tętnicach, mózg przetwarzał miliardy danych w sekundę. Rzeczywistość ukłoniła się, uchylając kapelusza z uśmiechem godnym Kota z Krainy Czarów.

W okolicy Mokronosa bariery się skończyły. Delikatny podmuch wiatru, musnął nisko zawieszonego Escorta, niczym łakomczuch próbujący lukier na torcie tak, aby nie zostawić śladu.

Jerzy poczuł pchnięcie auta w lewo i niepotrzebnie za szybko skontrował. Ford wierzgnął tyłem jak koń dźgnięty ostrogami. Jurek nerwowo wykonał kontrę w drugą stronę. Za późno. Jego błękitne, z pasami a`la Shelby, turbodoładowane muscle-cudeńko, ślizgiem, skośnie tyłem do przodu sunęło w kierunku pobocza. Samochód podskoczył na krawężniku i jak podcięty hokeista staranował barierkę. Ta zamortyzowała część uderzenia ale zmieniła trajektorię lotu, posyłając pojazd w górę z dodatkową rotacją. Jerzy rejestrował ewolucję z wnętrza, kompletnie sparaliżowany. Jego umysł analizował piękno kraksy z prędkością, która spowodowała wrażenie „zwolnionego filmu”.

Dwie duże, futrzaste kostki do gry przeleciały wirując w splątanym piruecie obok głowy kierowcy. Nieco dalej z boku wypadły ze schowka płyty CD, flashdrive z muzyką i jakieś gazety. Horyzont zmieniał pozycję płynnie wykonując pełny obrót. Księżyc z otwartą ze zdziwienia buzią zerknął na Jerzego i mignął mu srebrzystym blaskiem po oczach, nim sam schował się za widnokręgiem.

Lot auta trwałby w umyśle mężczyzny w nieskończoność, tylko rzeczywistość do tej pory uśmiechnięta, syknęła z furią wściekłego kota i „zwolniony film” urwał się z rolki i skulił w zakamarkach umysłu. Kawałki trawiastej ziemi gwałtownie wyrzuciło wysoko i na boki.

Ford, z przeraźliwym wrzaskiem rozrywanej stali, fiknął kozła i grzmotnął z impetem kuli armatniej o przeciwległy stok rowu. Rykoszetem wykonał kolejne salto sypiąc szczątkami i bryzgając wszelkimi posiadanymi płynami. Kolejne uderzenie przodem wgniata i tak już rozbite reflektory razem z resztkami chłodnicy w głąb kabiny. Wreszcie chaotyczne ewolucje wieńczy świeca na tylnej klapie bagażnika i z efektownym jękiem blachy auto pada na dach.

Wewnątrz wraku, przygnieciony z każdej strony, połamany, pokrwawiony, leżał Jurek.

Czuł, że jest z nim źle, bardzo źle. Jako strażak przeszedł obowiązkowy kurs pierwszej pomocy, więc znał się na rzeczy. Przebite płuco już świszczało i pieniło się zalewającą oskrzela krwią.

Połamanych w wielu miejscach nóg i tak go nie czuł – widział przechodzący przez jego plecy i lewy bok kawał słupka bocznego. Widział zresztą tylko jednym okiem, drugiego nie miał.... ….Słucham? Jak?....Zbyt drastycznie opowiadam? Nie, tylko zgodnie z prawdą... Sama pani tyle razy twierdziła, że tylko ona się liczy...Koloryzuję?...Widziała pani kiedyś raport medyczny? ... Szczegółowy naukowy bełkot, prawda?...Dobrze, okej ...Już idę dalej i mniej kolorów.... Jerzy był zdziwiony, że jeszcze jest przytomny, ale nagle zdziwienie przeszło w strach i fascynację. Przez krótką chwilę, jedynym, ocalałym okiem zobaczył....siebie stojącego przed dymiącym wrakiem auta. Nie wierząc, z trudem mrugnął puchnącą powieką, a kiedy znowu ją podniósł, patrzył już … na siebie leżącego w smętnych resztkach wspaniałego auta. I czuł się świetnie. Ból, który do tej pory go ogarniał, zniknął. Klepnął się po udach, uśmiechnął się szeroko... i znieruchomiał mając na twarzy powoli stygnącą radość. Kątem oka zobaczył człowieka, który stał tuż obok. Niższy od niego, ale sylwetką sugerującą siłę . Około 40-ki, brunet naznaczony siwizną z wyraźnymi zakolami i zmarszczkami sugerującymi „zużycie” materiału. Był dziwnie ubrany na czarno. Golf, spodnie z szerokim pasem, buty lakierki. I ten płaszcz. Długi, rozkloszowany. Wypisz - wymaluj „Matrix”. Tylko, że ten gość nie miał okularów i przyglądał mu się z miną totalnego otępienia umysłowego......Tak, pani Redaktor...Właśnie opisałem siebie. Stałem tam i patrzyłem na Jurka, kompletnie zbaraniały i ze wszystkich sił usiłowałem sobie uzmysłowić, co jest grane?!?

Jeszcze przed chwilą leżałem z przytuloną do siebie żoną i wygaszałem ostatnie płomienie myśli w tyglu umysłu aby nacieszyć się błogostanem sennym, a tu błysk!!!... i stoję przy autostradzie tuż przed czymś co przypominało samochód zgnieciony przez prasę. W dodatku w środku leży jakiś człowiek okropnie potrzaskany a obok mnie stoi Jurek, strażak, lat 23 itd. Zanim zdążyłem się zdziwić, skąd ja go znam, Jerzy pierwszy otrząsnął się z zaskoczenia.

- A więc to tak wygląda?- zrozumienie powoli opanowało umysł - Panie Śmierć, to co teraz będzie?- patrzył błagalnie na mnie jak na zbawienie.

Zanim zdążyłem spokojnie wyjaśnić, że po pierwsze, ani ja Pan ani tym bardziej Śmierć, a na Zbawiciela też nie wyglądam, dymiący do tej pory wrak wtrącił swoje trzy grosze, popisowo eksplodując z niesamowitym wizgiem lecących odłamków butli z N2O. Jaskrawa kula ognia szybko mieniła się odcieniami od cytrynowej, aż po ciemnofioletowy, kłębiąc się jasnobeżowym dymem, po czym raptownie zgasła przyduszona brakiem tlenu, który wyssała z powietrza.

Padliśmy na ziemię obydwoje, oszołomieni gwałtownością fajerwerku. Kiedy wszystko nagle się skończyło, tak jak się zaczęło, pierwszy podniósł się Jurek. Nie do końca wiedząc co robi, rzucił w moją stronę krótkie: – to ja spadam – i pobiegł.

Szybko powstałem. Chciałem z przyzwyczajenia otrzepać spodnie z brudu. Nie musiałem. Byłem nieskazitelnie czysty. Czerń aż biła czarnością. Spojrzałem w kierunku uciekającego Jurka.

Szczęka wypadła mi ze stawów i wyglądałem jak dwunożna ładowarko-koparka. Strażak poruszał się z niesamowitą prędkością.

- Szybki jest... i szukaj wiatru w polu – usłyszałem za plecami spokojny, ale zmartwiony głos.

Zwrot w tył, który wykonałem, przyprawiłby szefa Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego o natychmiastowe wniebowzięcie. Natomiast mnie o mało zawał nie trafił.

Przede mną stał mężczyzna, identycznie jak ja ubrany, wpatrzony w mały punkt, którym stał się biegnący Jurek. Wysoki, kruczoczarny i czarnobrewy z nietypowymi szarymi oczami. Wyglądał jak wycięty z komiksu trójwymiarowy superbohater. Mój wstrząs szybko minął.

„ Jeżeli on ma podobny strój do mojego... musi coś wiedzieć” - szybko postanowiłem wyjaśnić sytuację.

- Przepraszam cię bardzo, ale trochę się spóźniłem. Mea culpa. - Przybysz prześwietlał mnie na wylot swoim szaroźrenicznym wzrokiem. - Poczekaj moment, a wszystko ci wyjaśnię.

Od tego spojrzenia poczułem się goły. Na ciele... I umyśle.

„ Matko, on czyta mi w myślach!!! „ przerażenie zaczynało ściskać mi gardło.

„ Powiedziałem poczekaj, i nie bój się krzywdy ci nie zrobię „ - zadudniło mi pod czaszką.

„ Jezusie, UFOK!!!” - wrzasnąłem w myślach i zacząłem w wyobraźni budować mur.

„ Nie Jezus, a Rafał, i nie baw się w „Wioskę przeklętych”, bo ufokiem też nie jestem”.

Oczy mu rozbłysły. Z szarych zrobiły się prawie białe, a mnie stopniowo ogarniał spokój.

Rozdygotane nerwy koiła melissa jego spojrzenia. Neurony kołysały się leniwie.

„ Teraz lepiej „ - usłyszałem. - „ Czas na wyjaśnienia.„

Pierwsza fala obrazów i pojęć, zaskoczyła mnie, wytrącając nieco z tego psychicznego relaksu.

Jednak kolejne, coraz szybciej następujące po sobie, opływały mój umysł, nanosząc bursztyny odpowiedzi......

I w tym momencie się obudziłem. Znowu leżałem w łóżku, w sypialni obok ukochanej żony. Spokojny i radosny.....O co chodzi, pani Redaktor?...Nie rozumie pani?...Wyjaśnienia?...Jestem pomylony?....Przepraszam pani Redaktor, ale już jesteśmy prawie na miejscu....Za chwilę się pani dowie...Przepraszam, że panią rozproszyłem tym opowiadaniem, ale improwizowałem, żeby mi pani nie uciekła....Ten ciemny zaułek?...Nie pamięta pani...Sama pani tu chciała przyjść...Spokojnie, Pani Redaktor ...NIE!!!...Już, już dobrze...Tak, to nie ja na panią tutaj czekałem...Chciała pani mieć materiał do reportażu...Tak, „man in black”. Ale ten, który to zrobił to nie jeden z nas. To psychopata, chce pobić wyczyn Johna Ridgway`a ...... Kiedy przybyłem, on już uciekł. Ja ZAWSZE przybywam za późno...Ale zjawiam się by pomóc.....W czym?...Przekroczyć linię, pogodzić się ze światem i pójść w stronę światła...DOWIDZENIA Pani Redaktor.......Sama pani zobaczy, jak tam jesssssssssssszszszszszszszszoooooooooooaaaaaaaiiiiiieeee …....oooochchaaaannniiiiieeeee.............

- Kochanie.....kawa...-

- fszzsz..brr...z cukrem? -

- I co jeszcze? -

- Buziaczka... mmm, dzięki kochanie. Ale miałem sen....-

- A co ci się takiego śniło? -

- Byłem Aniołem Śmierci -

- Ty to masz sny. Dobrze, później mi opowiesz, a teraz wstawaj, pij kawę Michał i zrób śniadanko żoneczce...



  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Za poprawność językową ocena tylko dobra dlatego, że w tekście spotkałem wiele błędów. "Nie istotne " piszemy łącznie, ale jest to jedyny błąd ortograficzny, jaki dostrzegłem. Błedów interpunkcyjnych jest tak wiele, że nie sposób ich wymienić. Nie podoba mi się również branie w cudzysłowy części wypowiedzianych dialogów. Przecież to anachronizm. Od tego są myślniki i umiejętność pprawnego nimi operowania. Za bezzasadne uważam też pisanie niektórych słów wersalikami.
Natomiast jestem pozytywnie zaszokowany walorami literacki. To niezwykle barwny, dynamiczny i mrożący krew w żyłach tekst. Podczas czytania czułem się, jakbym był świadkiem tych wydarzeń, widziałem wymienione miejsca i czułem dreszcze. Na szczęście uświadamialem sobie, że ilekroć jadę tą drogą, zawsze staram się myśleć.
© 2010-2016 by Creative Media