Go to commentsPlantacje
Text 12 of 12 from volume: 2018
Author
Genrepoetry
Formpoem / poetic tale
Date added2018-12-17
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1170

Gdy słońce zachodziło na naszej plantacji,

Oznaczało że zbliża się pora kolacji.

Odchodziliśmy od stanowisk. Stawaliśmy

I aż przyjdzie do nas Pan oczekiwaliśmy.

Przychodził zazwyczaj spóźniony i pijany,

Śmiertelnie poważny i wiecznie rozgniewany.

Nim wszyscy mogliśmy przystąpić do posiłku,

Sprawdzał owoce całodziennego wysiłku.

Jeśli postępy były niewystarczające,

Skazywał wybieranych losowo na chłostę.

Raz Pan przywiązał biedną murzynkę do słupa

I kazał mi ją lać, aż krwią spłynęła dupa.

W tym czasie pistolet do głowy mi przystawił

I patrzył jak korbacz ciało do ścięgien ranił.

Po festiwalu przemocy Biblię nam czytał.

Kiedy już wszystkich z treści kazania przepytał,

Każdy mógł otrzymać porcję wystygłej strawy

I wypocząć przed kolejnym dniem przeprawy.

O szóstej rano siadaliśmy do laptopów,

By wykonywać kolejne porcje projektów.

W tym czasie Pan negocjował nowe projekty

Lub rekrutował narybek do naszej sekty.

Dwustu trzydziestu było nas na pierwszym roku.

Z uczelni wracaliśmy, jak teraz, po zmroku.

Dziki kapitalizm porwał nas na plantację,

Gdzie w naszych bólach rodziły się inwestycje.


  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Raz pan przywiązał Murzynkę do słupa,
/Bo niepyszna ta jej zupa/
A raz ona - pana.
Takie były ich zabawy do białego rana.
avatar
Pistolet do głowy przystawił
I patrzył, jak ciało me krwawi.

Ludzie są jednak plugawi ;(
avatar
230 było nas na 1. roku
W białej Afryce w Maroku.

CO ZA HORROR!
© 2010-2016 by Creative Media