Author | |
Genre | romance |
Form | prose |
Date added | 2019-03-27 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1337 |
Rozdział I Jest słoneczny poranek. Wyrywam się z łóżka jak oparzona i biegnę w stronę łazienki. Przeczesuję szczotką włosy i robię szybki makijaż. Muszę się ogarnąć,żeby zdążyć z Łukaszem na samolot. Mam wrażenie,że czekaliśmy na ten wyjazd cały rok. Mój chłopak był jakiś strasznie tajemniczy i do końca nie zdradził mi planu tej podróży. Kaśka ostatnio cały czas się ze mnie nabija twierdząc,że jakieś wielkie zaręczyny mi tam planuje. Bo ja wiem? Jakoś nie przyszło mi to do głowy. W końcu jesteśmy ze sobą 2 lata a pierścionek nie dowodzi wielkiej miłośći. Dla mnie to tylko kawałek srebra czy złota. Liczy się to co człowiek ma w sercu. - Julka pospiesz się,bo się spóznisz - krzyczy mama.- Zaraz schodzę mamo.Spinam jeszcze włosy luzna gumką,zakładam szorty oraz kolorową bluzkę i biegnę z torbą na dół. O dziwo siedział już tam Łukasz z moją mamą gawędząc przy filiżance herbaty.- Mamo czy ty zawsze musisz Łukaszowi robić jakieś wielkie przesłuchania? To się robi nudne.- My tylko rozmawiamy kochanie. Nie masz się co denerwować.- Jasne. Jakbym to już kiedyś słyszała.- Julka nic się takiego nie stało - odzywa się Łukasz.- Zawsze lubiłeś się podlizywać - śmieję się.- Czymś trzeba się wyróżniać - mówi.- Dobra. Mniejsza o to. Mamo a gdzie Ola i tata?- Tata zawiózł już Olę do przedszkola,a sam pojechał do roboty. W końcu zawód lekarza do czegoś zobowiązuję.- No ta. Wy ciągle tylko żyjecie tą pracą. Czekać jak sama wylecisz z domu,a Olą i innymi obowiązkami jak zwykle będe zajmować się ja.- Moja panno tylko nie tym tonem. Poza tym masz szczęście,że wyjeżdzasz dzisiaj z Łukaszem na te pare dni do Hiszpanii. Ominie Cię ten obowiązek. Po południu kazałam naszej doraznej niani odebrać Olę z przedszkola i zająć się nią do wieczora. - No super. Wiesz,że jej nie cierpię. Jest zarozumiała i wszystko robi na odwal,a pozniej ty jej za to płacisz.- Nie dyskutuj. To bardzo miła dziewczyna. - A jak chcesz. W końcu to twoje pieniądze. Będziemy się zbierać,bo za 45 min. mamy być na lotnisku. - No dobrze. Wzięłaś ze sobą lekarstwa? Wiesz,że masz chore serce i trzeba tego pilnować. - Już mi tak o tym nie przypominaj. Wiem,że najlepiej by było gdybym umarła. Miałabyś wtedy święty spokój.- Jak możesz tak mówić? Przecież wiesz,że Cię kocham i zrobiłabym dla Ciebie wszystko. - Niech Ci będzie. Łukasz wychodzimy.- Ok. - Łukasz zaczekaj jeszcze chwilę,bo chcę z Tobą zamienić parę zdań.- Dobrze Pani Małgorzato. O co chodzi?- Uważaj tam na nią Łukaszku. Wiesz,że ona jest uparta i wszystko robi po swojemu. Przypilnuj tam ją z tymi lekarstwami i tak ogólnie. Nie wolno tego lekceważyć,bo jej stan się pogorszy,a to osłabi pracę serca.- Rozumiem. Pomagałem już jej w takich sytuacjach. Damy sobie radę,niech się Pani nie martwi. Będzie dobrze,obiecuję.- Dziękuję Ci bardzo kochany. Wiesz,że traktuję Cię jak własnego syna i życzę wam jak najlepiej. Mam nadzieję,że już niedługo zostaniemy rodziną.- A apropo tego to mam pewne plany na tym wyjezdzie wobec Pani córki. Mam nadzieję,że nie ma Pani nic przeciwko kiedy tam poproszę ją o ręke.- Oczywiście,że nie. Jak dla mnie to wy już możecie brać ślub. - To się cieszę. W takim razie będziemy ruszać,bo taksówka już na nas czeka. Do widzenia.- Julka a ty nie pożegnasz się ze mną?- Pa mamo. - Byłaś dla niej trochę za ostra nie uważasz?- A co? W obrońcę się bawisz? Będe mówiła co mi się podoba.- No jak chcesz. Moim zdaniem trochę przesadzasz. - A moim zdaniem niepotrzebnie się wtrącasz. Nie masz swoich spraw? Poza tym mieliśmy spędzić parę dni razem. Nie chcę pół drogi poruszać jej tematu. Ok?- Masz rację. Już się zamykam. Zrobisz z tym co będziesz chciała,nic mi do tego. - Właśnie. To chociaż z tym jednym się zgadzamy. Ruszajmy już na to lotnisko. Dzień dobry. Na Okęcie prosimy.Jakiś czas pózniej znajdowaliśmy się już na lotnisku a potem w samolocie. Podroż miała trwać parenaście godzin nim znajdziemy się w jakimś najbliższym hotelu,a z tego miejsca jeszcze pózniej do Hiszpanii. Dla mnie taka jazda była niesamowitym przeżyciem gdyż to był mój pierwszy raz. Widoki z lotu ptaka były przepiękne,a to wszystko na dole takie malutkie. Widziałam,że Łukasz nic sobie z tego nie robił,bo dla niego takie jazdy to normalka. W końcu dyrektor dużej firmy informatycznej ma takie luksusy na co dzień. Przeszkadzało mi w nim to szpanerstwo. Kiedy tylko miał okazję pokazywał czym się wozi,co może jadać,a jakie ciuchy kupować w najdroższych sklepach w mieście. To nie jest dla mnie chodz miło od niego coś dostać. Niejedna mi go zazdrości,chociaż ja uważam,że nie ma czego. Moja mama jest nim zachwycona i najchętniej to już by mnie wydała za mąż gdyby mogła. Ja na ten moment chcę czegoś innego od życia póki jestem młoda. Skończyć studia,zwiedzać świat,próbować różnej kariery zawodowej. Pójście do ołtarza to jeszcze nie jest mój szczyt marzeń. Z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie Łukasz.- Kochanie śpisz? Może chcesz coś do picia albo do jedzenia? Zaraz kogoś zawołam.- Nie. Tak tylko myślę. Na razie dziękuję,nic mi się nie chcę.- A o czym jeśli mogę spytać? Masz przede mną jakieś tajemnice? - Oczywiście,że nie głuptasie. Zastanawiam się jak nam tam będzie w tej Hiszpanii.- Zapewne bajecznie. Czeka nas tam wiele wrażeń. Zobaczysz.- Aż się boję. Nigdy nie wiem co Ci przyjdzie do głowy.- Będzie dobrze. Na pewno Ci się spodoba.- Oby. Nie obrazisz się jak usnę? - Nie,śpij. Ja przez ten czas zajmę się papierami z firmy.Miałam wrażenie,że ledwo głowę przyłożyłam,a już byliśmy na miejscu. Trafiliśmy do jakiegoś małego hoteliku na uboczu. Najpierw poszliśmy zjeść do restauracji. Łukasz zamówił nam nawet podwójne porcję,ale ja nie miałam apetytu. - Kotek co jest? Dlaczego nic nie zjadłaś? - Nie mam jakoś ochoty. Chcę się położyć.- To przez tą kłótnię z Twoją mamą? Nie przejmuj się. Z czasem jej przejdzie.- Mam w dupie tą kłótnię. To nie pierwszy raz. Można się przyzwyczaić,uwierz mi.- No dobrze. To już idziemy do pokoju.Nasz akurat znajdował się na samym końcu korytarza. Warunki były przyzwoite jak na taką okolicę. Gdy weszliśmy do pokoju od razu poleciałam do łazienki,żeby wziąść szybki prysznic i położyć się na łóżku. Ta podróż była trochę męcząca. Tym bardziej,że z sercem bywało różnie. Gdy znalazłam się już na mięciutkiej pościeli byłam w raju. Ten zapach i delikatność aż prosiły się do pójścia spać. Łukasz jak zwykle siedział przy laptopie i zajmował się tymi swoimi głupotami. Kompletnie się na tym nie znałam i nie interesowało mnie to. Wręcz wkurwiało. Miałam wrażenie,że nie po to mnie tutaj zabrał. Mieliśmy te parę dni spędzić tylko razem,a ten wszędzie zabierał robotę. - Kiedy to w końcu skończysz? Widziałam kątem oka,że nawet w samolocie wisiałeś na tym telefonie na zmianę z laptopem. Mam już tego dość. W końcu nie po to tu chyba przyjechałam. Obiecywałeś mi przed wyjazdem,że twoja praca nie będzie miała nic wspólnego z tym wyjazdem. - Wiem kochanie,ale wyszły nieoczekiwane zmiany. Mój pracownik nawalił z ważnym dla nas projektem i teraz wszystko muszę po nim poprawiać. - To po co go tam jeszcze trzymasz? Nie możesz go zwolnić? - No niebardzo,bo to kolega mojego znajomego. Ma trudną sytuację rodzinną i prosił,abym tego nie robił. Na ogół to dobry chłopak i stara się. Z innymi rzeczami radzi sobie bez problemu.- Jaki Ty jesteś dobroduszny,pomyślałby i kto.- Oj nie obrażaj się Julka. Wiem,że głupio wyszło. Posiedzę jeszcze nad tym trochę i zaraz kończę. Oj... Przepraszam,to pewnie z firmy. Zaraz przyjdę.Nie spodziewałam się,że w sprawie pracy będzie odbierał telefony na korytarzu. Wydawało mi się,że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. - Paulina ? A po co dzwonisz o tej porze? Mówiłem Ci,żebyś w czasie mojego wyjazdu z Julką w żaden sposób się ze mną nie kontaktowała. Jeszcze nabierze jakiś podejrzeń,a tego bym nie chciał. - Skarbie. Stęskniłam się za Tobą,nie mogłam już wytrzymać te pare dni bez Twojego głosu. Kiedy przyjedziesz? Mam na Ciebię już taką ochotę. - Już niedługo. Wytrzymasz jeszcze trochę. Wiesz,że Ci to wynagrodzę.Dobrze,że dalej nie zdążyłem kontynuować,bo za dzwi wyłoniła się Julka. - Kto to dzwoni? Coś ważnego? - Nie kochanie. Kolega z pracy. Już do Ciebie przychodzę. - Ok.- Kiedy jej w końcu o nas powiesz? Nie chcę się Tobą z nią dzielić. - Daj spokój. Mówiłem Ci,że to nie jest takie proste. Ona ma problemy z sercem i na razie nie chcę jej denerwować taką informacją. Wszystko w swoim czasie.- Ile razy mi już to mówiłeś. Wiesz,że ja też jestem cierpliwa tylko do czasu. - Nie dramatyzuj. Muszę kończyć,bo nabierze podejrzeń. Pogadamy jak wrócę do Polski. Pa.- Coś długo Cię trzymał ten kolega.- No wiesz... Miał jakieś ważne sprawy i musiał to z kimś obgadać.- Rozumiem. W takim razie już jesteś wolny?- Tak. Dam to jeszcze jemu do dokończenia.- W takim razie możemy przejść do rzeczy?- Jakiej rzeczy? Nie rozumiem.- No wiesz... Jesteśmy sami. Pokój jutro się zwolni więc trzeba wykorzystać to miękkie łóżko.Zaczęłam się do niego zbliżać i powoli ściągać marynarkę z pleców. Patrzył się na mnie jak zahipnotyzowany. Nigdy tak nie robił więc jego zachowanie trochę mnie zaskoczyło,ale nie przestałam. Potem przeszłam do jego guzików w koszuli,a moje usta od razu do delikatnych pocałunków w szyję. Gdy nawet na to nie reagował spytałam :- O co chodzi? Nie podoba Ci się?- Nie. To znaczy tak,ale nie dzisiaj. Jestem zmęczony,jutro rano musimy wstać. Może innym razem. Nic nie powiedziałam. Nawet nie wiedziałam co. Jeszcze nigdy takiego czegoś od niego nie usłyszałam,ale nie miałam już ochoty się nad tym zastanawiać. Zmęczona położyłam się spać.