Go to commentsTęcza. Zawsze i wszędzie
Text 1 of 1 from volume: Tęcza zawsze i wszędzie
Author
Genrebiography & memoirs
Formdrama
Date added2019-04-13
Linguistic correctness
Text quality
Views1098

Tęcza zawsze i wszędzie

Kochanemu dziadkowi bez  którego świat nie świeci już tak jasno…



Początek i koniec

Dawno, dawno temu w małej wsi, niedaleko łąki mieszkała mała dziewczynka. Była chodzącym promieniem słońca, a jej dziadek, którego kochała najbardziej na całym świecie pieszczotliwie nazywał ją tęczą. Tęcza codziennie rano ubierała swoje różowe kaloszki, płaszczyk w kolorowe wzory i szła na łąkę gdzie jej dziadek pasł krowy. Każdego dnia pośród pasących się krów spędzała najpiękniejsze chwile swojego życia snując przeróżne teorie i słuchając niesamowitych historii opowiadanych przez dziadziusia. To pośród kwiatów i długiej trawy dowiedziała się o przekleństwach. Każdy człowiek ma swoje przekleństwo, pechowcom trafiają się nawet dwa . Dziadek zauważył, że przekleństwem dziewczynki jest empatia, bardzo dużo czuła i współodczuwała z innymi. Tęcza nie wiedziała dlaczego dziadek uznał empatię za przekleństwo jednak z biegiem lat sama przekonała się , że czasami lepiej by było nie czuć. Dziewczynka była bardzo lubiana, każdy chciał   być obiektem jej uwagi, jej uśmiech rozjaśniał najciemniejszy dzień, a kolorowe, niedopasowane ciuchy, które tak bardzo kochała potrafiły rozbawić nie jednego ponuraka. Życie tęczy zaczęło się zmieniać gdy poszła do szkoły, jej rodzice postanowili się rozstać i nic już nie było takie jak kiedyś. Wszystko się zmieniło , wszystko oprócz dziadka, który wiernie przy niej trwał jako najlepszy przyjaciel. Tęcza poznawała nowych ludzi i wyjeżdżała w przeróżne miejsca. Jednak zawsze myślami była w sitowiu pośród ptaków i ważek, które tak bardzo ją przerażały prawie tak bardzo jak żaby.  Tak było do 28.03.2014 r. tego dnia nadeszły chmury zasłoniły słońce, a tęcza przestała istnieć. Pięć miesięcy wcześniej na jej polane przywędrował potężny rakozałr ze swoją liczną armia. Przybył z wielkim postanowieniem jakim było odbicie najcenniejszego skarbu tęczy. Dziewczynka codziennie staczała bitwę wraz z swoim dzielnym rycerzem dziadkiem. Walka trwała i trwała szanse na początku były wyrównane jednak armia rakozałra się mnożyła, a tęcza miała tylko dziadka. Po wielu bitwach przegrali. Tego dnia zmarł jej dziadek, a tęcza przestała wierzyć w niebo. Tego dnia dowiedziała się o swoim kolejnym przekleństwie jakim była wiara oraz odkryła przekleństwo dziadka, którym była waleczność dotarło do niej, że nawet najpiękniejsza cecha może stać się przekleństwem i przypomnieniem o skrzywieniu świata. Tamtego dnia zrozumiała, że czucie boli, jej cierpienie zdominowało jej malutką osóbkę i zabrało wszystkie barwy pozostawiając czerń biel i odcienie szarości. Dziewczynka już nigdy nie była taka sama, tęcza odeszła na zawsze i stała się…


TU I TERAZ

Stała  się mną  …

Mój beznadziejny dzień zaczyna się od darcia przeklętego ryja mojego ojczyma…

- czy ona do cholery nie może nic zrobić?! Ania to nie hotel zrób coś z tym!!

I tak o to rozpoczyna się mój cudowny poranek, schodzę na dół i staram się zlać ze ścianą by mama mnie nie zauważyła. Nigdy nie wiem jak mam się zachować  gdy jest w takim stanie, czy powinnam jej współczuć? Nie w sumie już nawet nie pamiętam jak się komuś współczuje. Przez ułamek sekundy myślę, że mi się udało, że jestem niczym Harry Potter w tej swojej pelerynie ale wtedy ona odwraca w moją stronę swoje przeszklone oczy i już wiem, że nie mam takiego szczęścia jak przed paroma sekundami mi się zdawało. Nie widzę jej smutku, nie chcę go widzieć bo nie umiem już na niego reagować tak jak kiedyś. Dawniej umiałam współczuć, wydaje mi się, że od tamtego czasu minęło pierdylion lat ponieważ  TERAZ takie sytuacje sprawiają, że czuje się nie zręcznie i  chce uciec jak najdalej się da.

- Proszę, postaraj się – szepcze.

W tej chwili ciężko mi stwierdzić czy te słowa skierowane są do mnie czy raczej do niej samej. Dlatego mijam ją łapię bułkę w rękę i wychodzę, a raczej wybiegam z domu. Biorę pełen oddech i czuję tą przestrzeń, przestrzeń pełną możliwości.


  Contents of volume
Comments (3)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Cud dziadziusia i przekleństwo matki to te łaski Nieba, za jakie wypada nam dziękować i/lub złorzeczyć do samego grobu.

Dar Słowa. Bezcenne
avatar
Wydaje mi się, że od tamtego czasu minął pierdylion lat,

(patrz finał)

lecz

- choćbyś pękł! -

w życiu człowieka N I C się nie zmieniło
avatar
Pierdylion lat minęło jak jakiś sen...
© 2010-2016 by Creative Media