Go to commentsWejście za okazaniem złotej karty czyli Surrogate Mother
Text 1 of 1 from volume: Artykuły
Author
Genrenonfiction
Formarticle / essay
Date added2011-12-30
Linguistic correctness
Text quality
Views2525

Pytanie “Czy wiesz na jakim świecie żyjesz?” przestało mi brzmieć w uszach. Teraz słyszę stwierdzenie “Nie wiem na jakim świecie żyję.” Kiedy słyszę opowieść o hinduskich surogatkach, które rodzą cudzoziemcom dzieci w zamian za szansę wykształcenia dla swoich własnych dzieci - wówczas w moim umyśle jakby następuje coś na kształt spięcia. Nie potrząsam przy tym głową, ale cała moja dotychczasowa układanka gdzieś zaczyna się od środka burzyć. Klocki spadają - dół jeszcze stoi, ale góra może w każdej chwili zmniejszyć się o całe lata pracy nad wyrobionym światopoglądem.

Za zarobione 4000 euro surogatka nie kupuje sobie ubrań. Nie kupuje kanapy do baraku, gdzie podłoga jest z gliny. Wkłada pieniądze na konto w banku planując, że opłaci za to kiedyś szkołę swej córki. Jak się dowiedziałam z programu telewizyjnego, para wnosząca komórkę i plemniki musi dokonać wspólnie z przedstawicielami kliniki wiele przekrętów i naruszeń prawa. Wszyscy o wszystkim wiedzą, ale też i wszyscy na tym korzystają. Celem jest dziecko i pieniądze. A w rzeczywistości dla większości zainteresowanych kolejność jest odwrotna. Klinika, policja (władze) oraz ubogie indyjskie matki skorzystają z powodu jednego pragnienia - mieć, ukochać i czuć sens.

Dlaczego akurat w Indiach para stara się o dziecko? W Indiach jest to legalne. Dlaczego puszczają to w polskiej telewizji? Dlatego że wiele par polskich może skorzysta z tego pomysłu. Trzeba mieć nieźle przygotowaną brunatną magmę, żeby zdecydować się na taki wyjazd do Indii, ryzykować problemy z policją i akceptować mechanizm “wypożyczania macicy”. Cieszę się, że poznałam jakiś kolejny skrawek o świecie, choć zawartość w nim prawdy może jest tylko prawdopodobna. Nie jest to zapewne informacja bez wartości, skoro skłania mnie do myślenia i próby utożsamienia się z którąkolwiek postaci. Jednak to nie jest moja biblia. Nie widzę siebie w żadnej postaci. Nawet w postaci obserwatora, reportera czy operatora kamery.

Nie ma chyba nawet sensu pisać “nie wyobrażam sobie być surogatką”, ponieważ to jest jak napisać  “nie wyobrażam sobie być kominiarzem”. Po co pisać coś, co jest oczywiste. Nie potrafiłabym odciąć biologicznie zamyśloną więź z dzieckiem w moim łonie. Nie potrafiłabym, ponieważ nie chciałabym oszukiwać natury. To by było ciągłe wmawianie sobie w lustrze “To nie jest moje dziecko. Jestem tylko naczyniem. Pomagam tylko innej parze. Zuzanna nie przywiązuj się. To tylko twoje ciało. Możesz je zmylić. To obce dziecko.” I tu już wiadomo, że symptomy ciąży własnej czy wprowadzonej są takie same. I oksytocyna wydziela się przy jednej, jak i przy drugiej. A naturę jak oszukać? Samym umysłem? Skutecznym kodowaniem przez psychologa?

Gotowość do stania się surogatką nie zależy, tak mi się wydaje, od kultury, narodowości czy poziomu wykształcenia. Nie wiem co sprawia, że kobieta może być surogatką. Nie wiem co sprawia (oprócz oczywistej roli pięniądza w tym przedsięwzięciu), że kobieta decyduje się na pomoc ze strony surogatki. Wycięta macica? Wycięta macica potrafi zadecydwać o tym, że kobieta decyduje się na surogatkę. Czy doprawdy wycięta macica? Przecież umysł nie kształtuje się ani w macicy, ani nie przekształca się po jej wycięciu. Napewno bardzo zmienia się postrzeganie własnych możliwości, ponieważ jedna droga zostaje całkowicie zamknięta. Natomiast kobieta z macicą czy bez - to jest nadal w swym jestestwie ta sama kobieta. Brak macicy z pewnością niczego w jej osobie nie odejmuje. Jeśli kobieta decyduje się na surogatkę z powodów powiedzmy obiektywnych, to prawdziwa przyczyna leży w jej sercu. W sercu takiej kobiety jest przyzwolenie na przekraczanie każdych przeszkód, każdych granic, byle by tylko spełnić własny plan.

Z kolei jaką kobiętą jest suragotaka? Jest to dla mnie zastanawiające czy można określić warunki psychiczne i neurobiologiczne, które decydują o tej gotowości. A może nie chodzi o gotowość do bycia surogatką, tylko o brak hamulców u surogatek - wychodzi na jedno i to samo, tyle że to drugie ma konotację o zabarwieniu pejoratywnym.

Jak się okazuje, zaledwie 5 kobiet na 100 zgłaszających się zostaje surogatkami. Ale dla jednej z agencji jest to właśnie 5 kobiet dziennie, które w ciągu roku służą pomocą aż 1800 parom. Kto by pomyślał, że w agencji kalifornijskiej wytworzył się podział wewnętrzny na surogatki bardziej nobliwe i zwyczajne. Większy szacunek zaskarbiają sobie te, które użyczają swej macicy parom gejowskim. Do nich kierowane są specjalne słowa, że pomagając homoseksualistom dokonują szczególnego dzieła, ponieważ pary gejowskie są w bardzo szczególnej sytuacji. Czyli gdyby tak postawić na wadze ATM kobietę bez macicy, to ta w pojedynku z mężczyzną czy kobietą gejem opadnie z kretesem w dół. Taki jest ten świat.

Powiedzmy o kosztach. Amerykańska surogatka z Kaliforni otrzymuje wynagrodzenie w wysokości 80500 PLN. Surogatka z poza Kaliforni dostanie nieco mniej, ale już mieszkanka Nowego Jorku nic nie dostanie, ponieważ prawo NY zabrania tego typu form rodzenia dzieci. Poza wynagrodzeniem, surogatka otrzymuje od pary 7000 PLN na własne wydatki, 2600 PLN na ubrania ciążowe po I trymestrze, 350 PLN na każdorazowe przybycie na spotkanie grupowe z innymi surogatkami oraz jeszcze kilka innych kwot na podobne cele. Koszty badań i zabiegów medycznych pokrywa agencja t.j. badania prenatalne (tzw. CVS - chorionic villus sampling), zabieg w razie poronienia czy utraty pęchęrza (jest to wymienione na liście) oraz parę innych mniej ekscytujących.

Taki jest ten świat. Okazuje się, że surogacenie nie jest czystą sprawą serca, kobiecej solidarności i dobrej woli. Surogacenie to kwestia pieniędzy - ich posiadania i ich braku. Masz to możesz. Nie masz to najwyżej możesz spróbować je mieć.

“Słuchajcie. Dziecko na wadę wrodzoną.To 11 tydzień. Jest wcześnie jeszcze. Czy chcecie je nadal?” - pyta lekarz prowadzący parę, która zamówiła  dziecko. Jak brzmi odpowiedź takiej pary? Czy para, która za wszelką cenę stara się mieć dziecko i z tego powodu wydała już 85000 dolarów, odpowie “Zatrzymujemy je. To nasze maleństwo.”? Skoro wygląda jak kijanka i zapowiada się na upośledzone następstwo kijanki, to bez wielkiego przywiązania można zresetować wadliwy płód razem ze swoją psyche. Nie po to zapłacili tyle pieniędzy, by dodawać sobie kłopotu? “Nie, chcemy zdrowe dziecko.” “Tak, oczywiście. Rozumiem. Spróbujemy jeszcze raz. Możecie wybrać inną surogatkę.”

Naprawdę nie potrzeba tam być, by wyobrazić sobie podobne wersje dialogów. To jest schemat bardzo prawdopodobny. I trach - zabieg, miażdżenie główki dziecka kleszczami, wyłyżeczkowanie. O czym ja tu piszę. Zabieg surogatki jest w tej sytuacji zdaje się przemilczany. Liczy się zadowolenie klienta i końcowy efekt. Masa dzieci zmiażdżonych. Masa dzieci w formalinach. Masa par ze łzami w oczach w momencie narodzin zdrowego dziecka.

A jaki jest ciąg dalszy historii tych ludzi? Dziecko należy do pary kochających się ludzi. Jednakże zostało poczęte bez aktu miłości, który jest jedynym sposobem przekazania tego impulsu  miłości obojga rodziców. Po urodzeniu nie przebywa dostatecznie z matką, czyli z osobą, którą najlepiej zna i przy której czuje się najbezpieczniej. Najprawdopodobniej pozbawione jest tej szczególnej bliskości wypływającej z karmienia piersią. Co za tym idzie, może być opóźnione w rozwoju mowy i narażone w życiu dorosłym na gonitwę za utraconą piersią - częste oblizywanie ust (a zatym idą spierzchnięte wargi), palenie papierosów, szczególne preferencje seksulane polegające na ssaniu sutków czy genitaliów w celu dostarczenia przyjemności głównie sobie, a nie swemu partnerowi. Załóżmy jednak, że taka osoba wzrasta w rodzinie, która obdarza je uczuciem, ale czy ta rodzina jest gotowa przyjmować je taką, jaka jest. Mają z tym problem liczni rodzice biologiczni i “naturalni”, a co dopiero osoby, które zaprogramowały sobie dziecko i wydatkowały się na nie. “Będziesz robił jak uważam, bo cię kupiłem.” - żaden inteligentny rodzic tak nie powie, ale czy może być pewien, że tak nie pomyśli?

Wspominam okładkę z dziusiem w objęciach Eltona Johna i jego partnera. Niech mają. Tak bardzo chcieli. - To jak mówienie do dziecka - niech ma te klocki. Zasłużył. Tak bardzo chciał. A co z tym dzieckiem? chłopcem? mężczyzną? co dalej? “Jestem szcześliwy, że mogę mieć takich ojców. Jestem wielkim szczęściarzem.” - tak wyobrażam sobie jego wypowiedź. Ale czy może z pełną świadomością okrzyknąć siebie “szczęściarzem”, skoro nie poznał innej formy urodzenia?

W jednym z artykułów z 2009 roku pojawiło się zdanie, że surogacenie jest dla jednych handlem ludźmi, a dla drugich jedyną szansą na dziecko. Trzeba dobrze rozumieć kształt kuli ziemskiej, by nie wydawać podobnych sądów. Surogacenie jest moim zdaniem kolejną czarną nutą zapisaną na linii życia zielonej planety. Nie może być inaczej. Nie mogło stać się inaczej. Gdy człowiek buntuje się przeciwko swej własnej pierwotnie zdrowej i prawidłowej konstrukcji fizjologicznej i kombinuje na własną rękę, to mogą wychodzić różne twory - Micheal Jackson, Cher, Madonna, Sarah Jessica Parker, Elton John, Karl Lagerfeld, Michał Szpak, Joanna Krupa, surogacenie.

Surogacenie to oczywiście poważniejsza ingerencja niż lifting twarzy czy przybranie zachowania płci przeciwnej. Jednakże źródło wszelkich ingerencji przeciwko naturze wydaje się to samo. Chociażby dlatego, że efekt poingerencyjny jest w każdym przypadku tak samo odpychający. Budzi wątpliwość. Kiedy obserwuję takich ludzi, zostaje mi wciśnięty czerwony przycisk alarmowy, który noszę w sercu. Wyłącza się tak po 8 h. Tyle mniej więcej czasu opadają mi emocje buntu. Czy potrzeba, bym się rozpisywała i uzasadniała dobór tych postaci w kontekście surogacenia? Wystarczą migawki portretów tych osób, by odczuwać ich odrealnienie i izolację od rzeczywistości. Przestały żyć życiem rzeczywistym. Wyobrażam sobie Madonnę, która robi kanapki w kuchni. Robi je z pewnością zwyczajnie. Gdy pomyślę jak idzie na zakupy, wydaje pieniądze, pije kawę, kładzie się spać - nic specjalnego nie odróżnia jej od ludzi zachodni0-centralno-wschodniej cywilizacji. Ale gdy myślę sobie, co radziła swojej córce, gdy ta się zakochała, albo jak traktuje seksulanie swego partnera, albo co poradzi swojej córce, gdy ta zajdzie w ciążę - to już nie identyfikuję się z jej kobiecym światem.

A jak w Polsce.

W Polsce surogacenie nie jest uregulowane prawnie, toteż jest dozwolone. Od 30 do 60 tys. można wynająć kobietę (bo przecież kobieta nie sprowadza się do macicy na dwóch nogach), a za dopłatą nawet nadzorować przebieg ciąży 24 h na dobę. Pierwsze polskie biuro pośrednicze powstało w mieście tefałenu czyli w Warszawie w lipcu 2008 roku. Kobieta nadzorująca biuro świetnie się zna na krawiectwie, dorabiała swego czasu jako kasjerka w supermarkecie, operatorka wózka widłowego i pracowała przy składzie akumulatorów w fabryce. Dziś podpisuje umowy z parami i matkami zastępczymi, kieruje na invitro, załatwia komórki jajowe i pilnuje, by matka zrzekła się praw do dziecka zaraz po porodzie. Dodatkowo wie jak obejść prawo polskie, sformułować dokumenty czy oszukiwać personel medyczny w szpitalu. Ale nie bierze odpowiedzialności za urodzone dziecko (które może urodzić się chore), ani za matkę zastępczą (która może nie chcieć rozstać się z dzieckiem) ani za rodziców (którzy mogą się rozmyślić i nie zapłacić pieniędzy).

Na głowie postawione. A tu rodzą się dzieci, które od poczęcia są niczyje, potem są trochę czyjeś, a potem nie wiadomo - czarna dziura. W polskim sądzie wygrałaby matka zastępcza w razie procesu o dziecko. A rodzicom biologicznym pozostałoby tylko przez resztę życia wspominać “swoje dziecko”.

Surogacenie to niebezpieczny w skutkach sposób na zostanie rodzicem. Każda ze stron w każdej chwili może być pokrzywdzona. Każda ze stron jest skazana na przełykanie głęboko w gardło rodzących się wątpliwości. Dzieci urodzone tym sposobem są pozbawione stabilności i uczuć. Rodzice kupują gotowe dziecko. Wielu z nich musiało dokonać decyzji o aborcji chorych dzieci albo zmieniło zdanie tuż po urodzeniu  dziecka. Czy w takich okolicznościach jest miejsce na słowo “szczęście”?

Rodzice żyją złudnym przekonaniem, że dziecko jest kluczem do szczęścia. Dziecko rzeczywiście przynosi milion chwil szczęścia. Nawet zmienia postrzeganie otoczenia względem rodziców - społecznie człowiek staje się kimś. Jak to się ładnie nazywa dziecko nadaje rodzicom statusu społecznego. Może i trochę słusznie, zważywszy na to, ile wysiłku czeka rodziców. Ale życie nie odmieni się na lepsze, gdy w domu pojawi się mała nieporadna istota tyle zależna co niezależna od rodziców. Codzienność może stać się tylko trudniejsza i nieznośna, jeśli dziecko było celem samym w sobie, a nie konsekwencją miłości dwojga ludzi.

“Ale oni się kochają i chcą mieć dziecko. Czy to źle?” Nie jest źle, że czują gotowość i pragnienie, by dać życie nowej istocie ludzkiej. Nie oznacza to jednak, że pragnąć znaczy w konsekwencji posiadać. Pragnienie to uczucie - czasem miłe, czasem okrutne. Nie każde pragnienie jest dobrze realizować wszelkimi, możliwymi sposobami. Dzisiejszy człowiek ma problem z powstrzymywaniem się od czegokolwiek - od jedzenia, od picia, od współżycia, od kupowania, od plotkowania, od ironizowania. Nasze społeczeństwo europejskie idzie do sklepu i kupuje w danej chwili to, czego jego pragnienie się domaga. Bardzo wiele ludzi kieruje się instynktami, poczuciem chwili - szczególnie w dziedzinie ciała i seksualności. Nie da się zaprzeczyć, że posiadanie dziecka jest ściśle związane z ciałem i z seksualnością. Dzieci to piękna rzecz i droga do nich wiedzie przez pragnienia wszelkiego rodzaju i instynkty. Jeśli dodatkowo jest to spowite i obramowane odpowiedzialnością, dorosłością i oddaniem, wówczas pragnienie przeradza się w spełnienie. Pytanie czy na końcu surogacenia jest spełnienie rodziców, matki zastępczej  i dziecka.

Surogacenie jest zabronione w Niemczech, Austrii i Francji. Może sympatia Tuska z A.Merkel mogłaby zaowocować i u nas zakazem matek zastępczych.


  Contents of volume
Comments (9)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Diabeł tkwi w pieniądzach. Tzw. dzicy posiadali w tamtych moralnie dużo lepszych czasach wartości - my, wykształceni, kulturalni i cywilizowani, mamy, chwała Bogu, mamonę, a jeśli jej nie mamy - to już po nas! Kupowanie jest formą prostytucji.
avatar
Posiadanie (poza pieniędzmi i władzą) tzw. wartości - to warunek, byś się, człowieku, nie "zagubiał", a przeciwnie: odnajdywał.

Tymczasem dzisiejszy nowoczesny obywatel świata - to coraz częściej ostry schizofrenik paranoidalny z wszelkimi możliwymi kompulsjami niedojrzałego dziecka, i jego "chcę" oznacza obecnie tylko jedno: MOGĘ!

Vouloir c`est pouvoir - ale... do czasu i na pewno nie poza USTANOWIONE granice
avatar
Świat jaki jest - każdy koń widzi. Niestety, w 3. Tysiącleciu po Chrystusie koni z klapkami na oczach i w słuchawkach na uszach coraz u nas więcej.

Surogacenie w swej istocie nie jest wynalazkiem współczesności (vide przypadek Jewpraksiejuszki i innych starożytnych kobiet, które straciły lub wychowały niejednego swojego podrzutka)
avatar
Surogacenie - czyli wynajmowanie na czas 9 miesięcy matczynego brzucha - jest dla wielu kobiet z dysfunkcjami układu rozrodczego często jedyną dostępną metodą zostania matką własnego bilogicznego dziecka.

W Polsce proceder ten jest legalny. Surogatka zarabia 6 tys. zł miesięcznie i więcej
avatar
Jeżeli co 10. nastolatka w Polsce jest zgłoszoną na policji ofiarą przemocy seksualnej

(patrz sza-cun-ko-we ergo bardzo niepełne dane GUS za 2021 r.)

to jakie są tego złowrogie konsekwencje w jej /nastolatki/ głowie i w całej jej fizycznej "reszcie"

??

CO TAKA KOBIETA MOŻE MYŚLEĆ O SWOIM CIELE, TZW. DUPIE - I BRZUCHU?

Że wszystko to jest /za możliwie najlepszą cenę do wynajęcia/ t y l k o materacem

??

Gdzie leżą przyczyny, a gdzie skutki surogacenia ?!
avatar
Tekst /opublikowany 12 lat z górą temu/ przeczytało do dzisiaj ponad 2200 Czytelników.

Z jakim skutkiem, jeden p. Bóg wiedzieć to tylko może

;(

----------------------------

J A K skutecznie należy pisać/mówić po polsku, żeby Odbiorca-Polak coś z tego wreszcie skapował

- i zakumał?
avatar
A co z tymi "rodzicami", którzy pragną mieć dzieci, ale, niestety, nie mają Złotej Karty??

Może powinni się zainteresować sierotami, usychającymi z tęsknoty za ojcem/matką w polskich sierocińcach

- a jest ich /tych sierot/ u nas w naszym przepięknym k/raju nad Wisłą przeszło

UWAGA

70

T Y S I Ę C Y

/rok do roku/
avatar
W społeczeństwie konsumpcyjnym - w jakim żyjemy i w którym rządzą nie chrześcijańskie wartości, a zimny wykalkulowany pieniądz - czy się to nam podoba, czy też nie, absolutnie wszystko łącznie z sumieniem jest do kupienia.
avatar
Co myśleć o Polkach, które "co rok prorok" jak w zegarku zachodzą w ciążę

bynajmniej nie w wyniku partenogenezy, więc towarzyszy tej matce także jakiś o j c i e c /i odpowiedzialność za losy ich dziecka dotyczy także jego!/

co myśleć o rodzicach, którzy rodzą kolejne w ł a s n e dzieci - i zostawiają je w szpitalu, zrzekając się wszelkich praw rodzicielskich

??


Nie teoretyzujemy. Nie mówimy o sprzedawaniu, kupowaniu, wynajmowaniu brzucha. Mówimy o fenomenie bycia matką-Polką, która NIE JEST Najświętszą Marią Dziewicą,

a jej /matki-Polki/ oblicze i brzuch mają milion odsłon. Co roku na polskich porodówkach i w oknach życia porzucanych jest 700 dzieci i skala tego zjawiska wciąż rośnie
© 2010-2016 by Creative Media