Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-09-15 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1129 |
Sandra tego samego dnia zostaje zwolniona z pracy, zostawia ją mąż i córka informuje o tym, że wyjeżdża studiować do innego kraju. Zaczyna słyszeć dziwne głosy. Tak się zaczyna nowy rozdział w życiu mojej bohaterki. Co z tego wyniknie? Kolejny fragment w przyszłą niedzielę. Bądźcie czujni;)
– Słyszałam głos - powiedziałam.
Usiadłam znowu na sofie, w zasadzie się uwaliłam i wzięłam tym razem gazetę do ręki. Miałam wrażenie, że przestaję być damą. Zobaczyłam na sobie dwa różne pantofle. Jakoś wcześniej tego nie zauważyłam.
- I co powiedział ci ten głos? – Nikola patrzyła na mnie jak ja na swoją matkę. Podejrzliwie.
- Nieważne. Głos jak głos. Czasem jest, a czasem go nie ma. Zobacz, znowu śnieży.
- Bo idzie burza, mamo.
Nie odrywała ode mnie wzroku, obserwowała. Czekała aż mi się wymsknie to i owo, żeby móc zdiagnozować u mnie depresję, by mnie w końcu wysłać na terapię, o której bez przerwy do mnie mówi.
- Nie patrz tak, jeszcze nie zwariowałam.
Odłożyłam gazetę, zrzuciłam ukradkiem kapcie z nóg i przymknęłam oczy. Uchyliłam prawą powiekę. Siad skrzyżny to jej ulubiona pozycja. Od piętnastego roku życia chodzi na jogę, sama ją wybrała. Oczywiście za moją namową. Ta cisza mnie rozwala, ale się nie przyznam. Poczułam jednak ulgę, bo gdyby był z nami teraz mój mąż, mój były mąż, nie leżałabym jak kłoda. Chodziłabym przez parę godzin, donosząc im herbatki i kanapeczki. Udawałabym szczęśliwą, potem udałabym się do swojego pokoju czekając, aż ktoś zapyta, czy ja mam ochotę na cokolwiek. Nie doczekawszy się oznak miłości, włączam (włączałam) laptop i spędzam (spędzałam) w samotności cały wieczór. Tak było. Ale co zrobię ze sobą teraz? Powieki stawały się coraz cięższe, a więc resztkami sił podniosłam się z leżanki.
- Idę spać kochanie.- Włożyłam pod pachę prezent od mojego męża, od mojego byłego męża, i uświadomiłam sobie, że właśnie teraz być może udaje się ze swoją nową narzeczoną do kabiny prysznicowej. Widziałam, jak zdejmuje z niej szlafrok, a ona z niego. Jeszcze pamiętam tego niezbornego siusiaka, przechylającego się bez przerwy raz na lewo, potem na prawo. Trzeba go było zawsze trzymać, bo się wyślizgiwał jak wąż. Dlatego woda musiała być letnia. Ani za chłodna, ani za gorąca, bo wtedy, sami wiecie; w zimnej wodzie staje tylko kaczorowi. Rzuciłam książkę z powrotem na sofę.
- Jest dopiero dziewiętnasta, mamuś. Źle się czujesz?
- Nie. Pomyślałam, że mam ochotę na seks w kabinie prysznicowej.
- Jesteś okropna. Mam nadzieję, że się nie będziesz masturbować, bo wtedy wezwę lekarza.
- Wiem, córeńko.
- Powinnaś skorzystać z terapii.
- Wątpię, czy mam na to ochotę.
- To nie chodzi o ochotę. Nie możesz mieć takich myśli.
- Jakich? O seksie? Proszę cię Nikola, nie przesadzaj. Faceci są do dupy i powinnaś to wiedzieć, zanim się z kimś zwiążesz na prawie dwadzieścia lat, tylko po to, żeby usłyszeć, że to ty jesteś do dupy. A to oznacza, że wszystko jest do dupy i nie dodawaj do tego dupnej filozofii. Dobranoc.
Wzięłam prysznic w zimnej wodzie. Korzyść jest ewidentna, na lustrze bez pary, widzisz jak na dłoni swoje niedoskonałości. Mam czas, żeby się sobie przyjrzeć. Odpuściłam twarz, bo znam ilość swoich zmarszczek, o które w sumie dbam, ale żadna z nich nie zniknęła. Odkąd chodzę na tę jogę, podobnie jak Nikola, tylko ja do innej grupy wiekowej, zauważyłam pozytywne zmiany w swoim ciele. Było ładne, pomimo moich czterdziestu siedmiu lat. W zasadzie powinnam być z tego dumna. Założyłam szlafrok, który dosyć rzadko zdejmował ze mnie mój mąż, mój były mąż, docisnęłam stopy do ziemi, obie ręce rozłożyłam na boki, opuściłam ramiona, głowę podniosłam wysoko i uśmiechnęłam się do siebie.
- Tadasana. Pozycja góry. – Złożyłam dłonie do Namaste i wypowiedziałam życzenie. – Proszę, by żaden frajer nie miał więcej do mnie dostępu.- Rozłożyłam ręce z powrotem, podrapałam się po tyłku i usiadłam na białej jak śnieg desce klozetowej, którą dostałam w ramach żartu na czterdzieste piąte urodziny od ekipy stacji telewizyjnej, w której już nie pracuję.
ratings: perfect / excellent
B. jak Barbie.
Świetne portrety psychologiczne, żywa inteligentna z dystansem narracja, wszystkie dialogi kute na 4 nogi (patrz peerelowski nie do pobicia duet Jonasz Kofta - Stefan Friedmann) -
same słowem plusy.
Proza z gatunku tych, jakie pisały wcześniej /w tamtym tysiącleciu/ panie St. Fleszarowa-Muskat, M. Samozwaniec, J. Chmielewska
etc., etc.