Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-09-22 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1325 |
SANKI 1
Było to 20 lat temu. Zostaliśmy zaproszeni na urodziny Wiktorii lat 3. Coś trzeba kupić na prezent.
Owszem, mogliśmy spojrzeć na zabawki, lalki, puzle, coś w tym guście. Ja jednak wciąż i wciąż wolę wybierać na prezenty coś praktycznego. Kontekst sytuacyjny był taki, że Wiktoria rozpoczęła uczęszczanie do przedszkola – taki był mój tok rozumowania – a zbliża się zima. Kupimy jej sanki, tak wymyśliłem. Jej mama będzie ją ciągać na sankach do przedszkola, gdy spadnie śnieg, a w dni wolne Wiktoria będzie śmigać na sankach z pobliskiej górki.
Sanki, takie klasyczne, z demontowalnym oparciem, drewniane, z płozami wzmocnionymi blachą, znaleźliśmy w „Harcerzu” ( taki sklep, który oferował akcesoria modelarskie, mundury i odznaki harcerskie i inne takie).
Urodziny Wiktoria miała 21 września, zakupu dokonaliśmy 14. Był piękny jesienny dzień, świeciło słońce i było tak ciepło, że ludzie łazili w krótkim rękawie. Szedłem ulicami targając te sanki i wyglądało to mocno niecodziennie. Czułem wciąż spojrzenia przechodniów na plecach. Słońce i te sanki?
Tydzień później na chodnikach leżał śnieg i sanki były jak najbardziej na miejscu.
Tak sobie myślę, że to nie muszą być sanki, to mogą być narty. Kiedy jesienią świeci słońce, a widzisz na ulicy kogoś z sankami albo nartami, to szykuj się na zimę, bo taki ktoś to zwiastun zmiany pogody.
ratings: perfect / excellent