Author | |
Genre | fairy tales |
Form | prose |
Date added | 2019-10-08 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1632 |
Trudno mi o tym mówić, więc opowiem jakby chaotycznie trochę. Mam dziesięć lat. Mieszkamy w małym domku. Kiedyś pod wieczór mój piesek, któremu nie wiadomo czemu dałam na imię: „Chwila”, chciał bardzo wyjść. Dostałam go od mojej koleżanki. Znalazła dwa szczeniaczki w lesie schowane w worku. Podarowała mi jednego. Niestety, ten drugi szybko umarł. Chciałam jej oddać, tego co mi dała, ale powiedziała, że mowy nie ma, bo on jest mój. Później kiedyś się z nią pokłóciłam i tak już zostało. Wina była raczej po mojej stronie. A właściwie na pewno.
Myślałam, że chce siku. Wyszłam z nim a on pobiegł przed drzwi domku, co stoi obok, gdzie mieszka wspomniana koleżanka. Popatrzył chwilę na drzwi i pognał dalej. Dziwne było to jego zachowanie. Nigdy takich głupot nie wyprawiał, żeby spoglądać na czyjeś drzwi, tak sobie. Wtedy
Niedaleko nas jest przytulny cmentarz. Tam właśnie pognał jak opętany, ale tak jakoś smutno, bo nie przystawał i nie merdał ogonkiem, tylko się na mnie oglądał, czy biegnę za nim. A zawsze tak czynił, jak się radował jak dziki jakiś. Za bramą cmentarza skręcił na prawo, trochę zwolnił, jakby czegoś szukając i w końcu usiadł na pustym miejscu między grobami i wiewiórką. Nie wiedziałam wtedy, o co w tym wszystkim chodzi. Siedział chwilę i raz spoglądał na to miejsce a raz na mnie. Jakby chciał mi coś powiedzieć. Do czegoś zachęcić. A może o czymś przypomnieć. Byliśmy tam jakiś czas i nagle znowu się zerwał i wybiegł z cmentarza. Jeszcze raz przystanął przed tymi samymi drzwiami, znowu zerknął na mnie i pobiegł w końcu do naszego domu.
Całą noc nie mogłam spać. Myślałem co chciał mi przekazać. Dopiero nad ranem, zupełnie nagle tak sobie skojarzyłam.
Kiedy w południe spotkałam moją koleżankę, przeprosiłam ją nagle i niespodziewanie. W pierwszej chwili, nie wiedziała co się stało. Taka była zdziwiona. Kiedy do niej dotarło, co jej powiedziałam, to aż się popłakała z radości. Powiedziała mi wtedy, że od dłuższego czasu tak jakoś dziwnie się czuje. Jakby coś miało nadejść. To ja z kolei rzekłam, żeby nie gadała takich głupot i przestała być smutną. Bawiliśmy się prawie do wieczora. To były najbardziej wspaniałe chwile w całej naszej znajomości. Widziałam ją taką szczęśliwą i wesołą. Jakby zapomniała o tym, co ją dręczy. Na końcu dnia odprowadziłam ją do domu. Rodzice już się trochę denerwowali. Im o niczym nie powiedziała, co ją gnębiło.
Nie weszłam z nią do domu. Coś mnie tknęło. Niech się razem wszyscy nacieszą. Takie dziwaczne myśli, to były moje pierwsze od urodzenia. Słyszałem, jak w domu jest wesoło. To ona dawała tą radość. Chociaż zapewne wewnątrz, było jej bardzo trudno. Kiedy odchodziłam, wyjrzała przez okno i zawołała radośnie: „Dziękuję”. Tylko tyle i aż tyle. Nie oczekiwałam tego słowa. To ja powinnam wtedy podziękować. Ale coś mnie ściskało za gardło i nie mogłam. Pomachałam tylko ręką i za chwilę jej uśmiech zniknął w mieszkaniu. Taką ją zapamiętałam.
Gdy rano się obudziłam i do pokoju weszła moja mama, to… jakbym przeczuwała, co usłyszę. Powiedziała, że umarła w czasie snu. Podobno z uśmiechem na ustach.
Za kilka dni ją pochowano. Dokładnie w tym miejscu na cmentarzu, gdzie siedział piesek.
*
Położyłam wtedy zdjęcie Chwili na kwiaty. Do dzisiaj tam leży, bo ktoś je oprawił w nieprzemakalną ramkę. To w końcu dzięki niemu, to wszystko nastąpiło. Teraz wiem, co chciał mi przekazać swoim psim wzrokiem i zachowaniem. Żebym ją przeprosiła i dała wiele radości, bo już nie ma za dużo czasu. Za chwilę może być za późno. Niestety. Umarł kilka dni po pogrzebie. Może zużył wszystkie swoje siły, żeby mi przekazać, jakże ważną wtedy wiadomość. Oczywiście, jego śmierć, właśnie w tym czasie, mogła być zwykłym zbiegiem okoliczności.
Dziwne. Chociaż teraz jestem już dorosła, to nadal nie jest mi smutno, gdy stoję przy jej grobie. A przecież powinno. Długo się nad tym zastanawiałam, bo to mi nie dawało spokoju. Czyżbym była pozbawiona tego typu odczuć. W końcu pomyślałam, że może dlatego, że aż tyle uśmiechów i radości we mnie zostawiła, w tym szczególnym dniu. Wierzę, że ona otrzymuje po stokroć więcej...
***
„Powiedziałem dzisiaj mojej koleżance, że tego typu zabawy, które kończą się śmierciami i pogrzebem, w ogóle mnie nie kręcą.”
Lubię nadal czytać książki dla dzieci, ale tak jakoś… nie wszystkie są dla mnie.