Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2019-10-19 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1037 |
(uwaga, niebadasowe, ale trochę tak )
czas otoczenie pory roku
do głosu zaczynają dochodzić ci z mitem w głowie-buntem w ręku
oszukani przestają wierzyć i rozumieją że jest gorzej
a technologia jest kolejnym kłamstwem z samego szczytu piramidy kłamstw
nicość zagląda w nas
nicości nie zasypiesz
tak to już jest
- nawijka-
idę sobie filtrową i boli mnie noga
teraz mało się chodzi zastąpiły to hulajnogi z napędem atomowym
uwięzionym w w bateryjce schowanej w ramie hulajnogi
o kołach z grubymi gumowymi oponami
jak porządne podeszwy butów kiedyś
idę sobie filtrową i wpada mi do oka
słońce przefiltrowane przez moje niebieskie okulary
i myślę sobie że ludzie kiedyś bardzo chodzili
i szukam ławki żeby usiąść i zapisać w telefonie
to wszystko co chcę powiedzieć
ławki nie ma
na ulicy filtrowej mijam zakurzone sklepiki
które przemijają których czas już minął
ale jeszcze nie znikły z rzeczywistości jeszcze są
oglądam sobie czas przeszły w zakurzonych witrynach
obok psychiatry sklep z chustami i lodami stoję na chodniku i mijają mnie rowery
to nowe dorożki wypożyczane za bezcen stoję na chodniku i wszystko mnie mija
czuję w sobie to migotanie
wszystko płynie
ja tylko migoczę
ratings: perfect / excellent
W tej współczesnej narracji lot w przyszłość nieśmiertelnego miasta jest walką jego mieszkańców o przetrwanie na poziomie fizjologii (patrz końcowe wersy utworu).
Skończyły się sentymentalne zachwyty - pora na spóźniony o sto lat naturalizm