Go to commentsBez planu cz.3
Text 3 of 16 from volume: Powiastka Nr 10
Author
Genreromance
Formarticle / essay
Date added2019-12-08
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views833

Wracając z rodzinnej wyprawy Annabel omijała prawie przeschnięte kałuże skacząc przez nie. Idąc przez miasteczko spojrzała w okno cukierni, napotkała wzrok Dorothy Relaks, która jednym ruchem dłoni nakazała, aby weszły do budynku. Otworzyła drzwi, które uruchomiły dzwonek wiszący nad nimi. Dzięki temu wiadome jest, że ktoś wszedł do sklepu. Zgłębi pomieszczenia usłyszała melodyjny głos starszej pani.

- Witajcie dziewczyny! Wejdźcie proszę, usiądźcie tam gdzie stoi skórzany narożnik będzie wam wygodniej.

Na przeciwko Emily usiadła pani Dorothy.

- Zawołałm was, ponieważ dawno nie widziałam Annabel, podrosłaś. – zwróciła się do dziecka. Przyznaj się wyjadasz drożdże do siostry wypieków?

Kobieta zamrugała brwiami, dziewczynka roześmiała się.

- Nieeeeeee. – odpowiedziała rumieniąc się.

- Na co macie ochotę? Lody, szarlotkę, galaretkę z bita śmietana? Cukiernia “Mniam Mniam” funduje.

- Och nie. Ja zapłacę. – rzekła zakłopotana Emilly.

Starsza pani obruszyła się.

- W żadnym wypadku. Zabraniam. – uniosła dłoń. – Powiedziałam, że firma funduje, koniec i kropka. Ani mi się waż wyciągać portfel. – uśmiechnęła się.

- Dobrze już dobrze. Poddaje się.

- I prawidłowo. – klasnęła w dłonie. – Świetnie więc co wam podać?

Annabel ochoczo przeglądała kartę menu i oblizywała się demonstracyjnie.

- Ja chcę puchar lodów! – wykrzyknęła radośnie.

Emily spojrzała na Dorothy.

- O nie mój maluchu. Na lody jest jeszcze za wcześnie.

- Ejjjjjj. Ja chce.

Starsza siostra pogroziła palcem.

- Nie ma „Ejjjj”. Jest na to jeszcze za zimno, poza tym obiecałaś być grzeczna. Za to możesz wziąć coś innego. Ja poproszę omleta na słodko z bitą śmietaną.

- Nooooo dooobrze. Ja też poproszę takiego omleta.

Właścicielka lokalu wstała.

- Doskonale. Idę zgłosić zamówienie do kuchni zaraz przyjdę.

Podekscytowana dziewczynka, kręciła się na siedzeniu. Emily patrzyła przez okno, cieszyła się tym spokojnym dniem. Nagle ku jej oczom ukazał się mężczyzna, który zdjął czapkę, włożył ręce do kieszeni kurtki i uśmiechnął się. W jednej chwili rozpoznała tego człowieka. Był nim obrzydliwiec, który parę miesięcy temu praktycznie bezkarnie zgwałcił ją. Poczuła gorąco, gdy narysował palcem niewidzialną kreskę na szyi. Przerażona zwróciła wzrok na siostrę bojąc się o jej bezpieczeństwo. Ponownie zerknęła przez okno tam, gdzie stał mężczyzna, ale już jego nie było. Jak to możliwe odwróciła przecież głowę tylko na sekundę. Boże, nie rozumiem. Może tylko jej wyobraźnia płatała jej figle? Przeżyła szok w związku z tamtym zajściem. Widocznie nadal nie mogła do siebie dojść i tak będzie niestety przez długi czas. Nosiła pod sercem jego dziecko. Mimo, że to zły człowiek, postanowiła zatrzymać je i wychowywać jak należy. – tłumaczyła sobie. – Przecież wyjechała tak daleko. Nie. To nie możliwe. Postanowiła nie zamartwiać się już. Spojrzała na stolik, nawet nie słyszała kroków kelnerki, która właśnie postawiła omlety przed nią. Z zaplecza ponownie wyłoniła się pani Relaks.

- Zajadajcie kobitki. – rzekła pogodnie.

Starsza pani zauważyła, że Emily jest podenerwowana. Zaniepokoiła się. Usiadła bliżej niej i zapytała szeptem.

- Emily, co się dzieje? Jesteś jakaś wystraszona.

Z zakłopotania czuła, że jej szyja oblewa się rumieńcem.

- Tak. Nie. Wydaje się pani. Wszystko jest w porządku.

Ukroiła kawałek omleta, nadziała na widelec i wzięła na raz do buzi. Mieliła jedzenie dłuższą chwilę. Przez to przywidzenie Petera odechciało jej się jeść. Dorothy spojrzała wymownie. Nie odpuszczała.

- Toż powiedz co się dzieje? Widzę przecież. Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

Emily poddała się, opuściła bezwładnie ręce na stół.

- Nie mogę opowiadać o tym przy siostrze. To zbyt poważna sprawa.

Kobieta odchrząknęła.

- Sabrino! – zawołała.

Z kuchni wyłoniła się młoda blond kobieta o niebieskich oczach i ustami, na których widniał rażąco różowy kolor.

- Słucham? Co pani potrzeba?

- Zaprowadź Annabel do hali produkcyjnej, pokaż jej jak się robi torty.

Dziewczynka podskoczyła popiskując:

- Torty, torty!

Sabrina chwyciła dziewczynkę za rękę i wyprowadziła ze sklepu. Gdy obie zostały same, Dorothy spojrzała wyczekująco na Emily.

- To jest strasznie krępujące wiec powiem w skrócie.

- Wyrzuć to z siebie dziewczyno.

- Jednej osobie o tym powiedziałam, prosiłam by nie mówiła nic nikomu. I panią również proszę, aby zachowała informację o mojej osobie dla siebie. Nie chce by mnie w miasteczku wytykano palcami. Rozumie mnie pani?

- Tak. Doskonale ciebie rozumiem. Nie martw się nie zdradzę twojej tajemnicy. Możesz spytać Grece, upewnić się że jestem słowna.

- Spokojnie. Wierze pani. Parę miesięcy temu zostałam napadnięta przez faceta na którego potknęłam się niechcąco, gdy wyszłam z baru…. Złapał mnie, zaciągnął do zaułku i… zgwałcił. – przełknęła ślinę. - Dziś miałam wrażenie, że zauważyłam go przez okno. Dlatego tak sie zdenerwowałam.

Kobieta uścisnęła jej dłoń.

- Kochana nie miałam pojęcia, że spotkało cię tyle nieszczęścia. Droga Emily jak ty sobie z tym wszystkim radzisz? Może wydawało ci się, że widziałaś swego oprawcę. To wszystko jest jeszcze świeże. Nie sądzę, aby to był on. Zwłaszcza, że oddaliłaś się z poprzedniego zamieszkania o setki kilometrów.

- Być może wyobraził mi się ten mężczyzna. Byłam z Annabel w Ocean park i trochę się nachodziłyśmy. Jestem chyba po prostu zmęczona. A z tamta sytuacja nie sądzę bym szybko się uporała. Mam koszmary nocne. Często mi się śni, że mnie ponownie dopada, budzę się z krzykiem. Boję się, że któregoś razu pan Garrett usłyszy mnie. Nie chciała bym obarczać jego swoimi problemami zwłaszcza, że dał nam schronienie, ale już nie długo. Postaram się u pani trochę zrobić i wynajmę coś w miasteczku. Może masz jakieś informacje na temat wynajmu wolno stojącego domku?

Kobieta zastanowiła się.

- Powiem ci szczerze, że znam taki domek, który mogła byś wynająć.

- Doprawdy? Bardzo mnie to cieszy. Do kogo mam się zgłosić?

- Uhm… Znasz Wielkiego Maxa? Ma warsztat na końcu miasteczka.

- Znam. Prawił mój samochód. Przemiły człowiek.

Kobieta zaniosła się śmiechem.

- To prawda. Wygląda na zbira, ale to łagodny mężczyzna.

Emily zatarła ręce.

- Doskonale. Przejdę się do niego na dniach i zapytam czy mi wynajmie ten domek. Obiecałam to Annabel. Nawet sama chcę się usamodzielnić. Marzy mi się własny kont.

- A wiesz co? Tak bardzo ciebie lubię, że chyba dam ci stałą pracę. Będziesz wypiekała jak dotychczas, a ja będę nadal sprzedawać. Co ty na to?

- Było by wspaniale. Nie musiała bym martwić się o czynsz. Naprawdę zrobi pani to dla mnie?

- Kochana, toż pewnie. Przyda mi się taki utalentowany pracownik.

- Jednak szczęście mnie nie opuszcza. – uśmiechnęła się. – Porozmawiam z Wielkim Maxem. Mam wielka nadzieje, że mi się uda wszystko.

- Na pewno. Maxa chata stoi od roku nie zamieszkana więc dla niego to w sam raz. Przyda się i jemu grosz. Aha jeśli nie będziesz miała na pierwszą ratę, to zgłoś się do mnie.

- Aj. Zawstydza mnie pani ta pożyczką.

- Aj tam, nie gadaj głupot. Nie ma czego się wstydzić. Trzeba przyjmować pomoc. Jak to powiedzenie mówi: Jak dają to bierz, jak biją uciekaj.

Kobiety roześmiały się. Z zaplecza nadbiegła Annabel. Głośna, roześmiana gaduła.

- Emily nie uwierzysz co widziałam!

- Spokojnie. Pomalutku. Zbliża się wieczór, musimy wracać do domu.

- Nieeeeee. Zostańmy jeszcze trocheeee.

- Siostrzyczko moja, nie raz jeszcze tutaj przyjdziemy.

- Wpadnijcie w niedzielę. – zaproponowała Dorothy.

Uspokojona Annabel uśmiechnęła się.

- Dobrze, ale w domu dostanę ciastka.

- Młoda?! Ty mi tu nie wymyślaj. Najpierw obiad musisz zjeść.

Widząc wzburzoną Emily, lekko ucieszyła się bo udało jej się oszukać starsza siostrę.

- Ej, ja żartuje. Oczywiście, że zjem obiad. Jestem już trochę głodna.

- Och ty moja mała łobuziarko. Wychodzimy. Dziękujemy za pyszności, a ja za szczerą, miłą rozmowę. Do zobaczenia w niedzielę.

- Do zobaczenia. – odpowiedziała właścicielka cukierni.



  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media