Go to commentsOżeż, cholera, wszystko przez te sputniki!
Text 14 of 18 from volume: Moja etażerka
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2020-01-13
Linguistic correctness
Text quality
Views1811

Ożeż, cholera, wszystko przez te sputniki i Łajki


mamrotali bądź pokrzykiwali obserwatorzy nietypowych zim w pięćdziesiątych i sześćdziesiątych latach ubiegłego wieku, kiedy Wielki Brat z Upiornego Wschodu zabrał się za wysyłanie w kosmos sputnikowego żelastwa. Później dołączyły doń żywe istoty.


Niedawno przeczytałam w srajfonie, że na przestrzeni lat:  od roku 1951 do Anno Domini 2019 w Warszawie tylko 12 razy miało miejsce najprawdziwsze Białe Boże Narodzenie, które to Święto w 2018 roku ominęło wprawdzie góry, ale pojawiło się w Ełku.


Bowiem, trzeba zaakcentować, oprócz astronomicznych pór roku rozróżnia się jeszcze pory roku meteorologiczne, fenologiczne wreszcie klimatogeniczne (definiowane na podstawie temperatury).


Te astronomiczne trwają pomiędzy momentami przesileń i równonocy, przy czym nie wynikają one ze zmian odległości Ziemi do Słońca. Co ciekawe: nasza Planeta najbliżej jest Słońca  na samym początku stycznia.

Ostatnia zaś bajkowa zima miała miejsce na Pogórzu w 2017 roku. Skąd wiem? Ano stąd, iż kalendarze są po prostu moją pasją; zresztą od dziecka. W 2001 roku wydałam nawet własny „wieczysty kalendarz” zatytułowany „Dyariusz czterech pór roku”, z którego na PubliXo wyodrębniłam styczeń:


https://www.publixo.com/text/0/t/14956/title/Styczen_mi_stuka_za_styczniem_(Agnieszka_Osiecka)


Jest zrozumiałym, iż wszystkich niezmiennie pociągają spektakularne zjawiska, zwłaszcza te w sezonie najzimniejszym. Lecz niestety, częstokroć musimy je sobie odtwarzać z fotografii, widokówek, filmów, malarskich pejzaży. Względnie udawać w wysokie góry, pod warunkiem, że akurat nie duje halny. Np. w 1990 roku w Krakowie zasiadano do wigilijnego stołu przy huku grzmotów oraz migotach błyskawic. Nie pierwszyzna, ponieważ pod koniec lat dziewięćdziesiątych wieku XIX w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia niemal wiosenne słońce odbijało się w lustrach kałuż, o czym informował  niezawodny krakowski „Czas”.


Wracam wszak do swoich wspomnień: zima A. D. 1974 była [piszę o Krakowie] wyjątkowo łagodna ku wielkiej rozpaczy szczęśliwych nabywców wówczas modnych kożuchów, którzy modlili się wręcz o zimno. Z braku tegoż chodzili więc smętnie w przepoconych botkach i porozpinanych kożuszanych nabytkach, z gołymi głowami oraz bez rękawiczek; ale w 1978 ta sama kapryśna Królowa Śniegu już zafundowała nam, co zafundowała:


https://www.google.pl/search?client=opera&q=zima+stulecia+1978+zdjęcia&sourceid=opera&ie=UTF-8&oe=UTF-8


Aktualni oraz wszechobecni ekologiści, czyli mieniący się ekologami krzykliwi dyletanci dziwnie pomijają takie zjawisko typu:

El Niño (chłopczyk) polegające na utrzymywaniu ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w równikowej strefie Pacyfiku.  Powstaje ono, gdy słabną wiejące ze wschodu pasaty i następuje zahamowanie upwellingu (niezmiennie w okresie Bożego Narodzenia, stąd nazwa Dzieciątko).  Jego przeciwieństwem jest La Nina, którą z kolei charakteryzują nadzwyczaj niskie temperatury.


Zatem pozasklepiały się gdzieś większe oraz mniejsze ozonowe dziury, słońce za to jak paliło tak pali nadal; zapomniano o trapiących  nie tylko XXI wiek, suszach, o których pisał m.in. Jan Kochanowski [por. : „Szlachetne zdrowie” lub „Modlitwa o deszcz”] na pewno płonęły też lasy, a w rzecznych portach stały galary.


Przyroda się wybroni, gdyż porzucone [zurbanizowane] miejsca natychmiast zapełniają samosiejki. Tak jest i w Wieliczce, gdzie niegdyś kwitnące sady oraz ogrody poprzemieniały się w dżungle, które natychmiast wykarczują nowi właściciele w momencie, kiedy spadkobiercy wreszcie dojdą do porozumienia.


W żaden sposób nie dywaguję tu na wzór starej bajarki. Wczoraj umyślnie odszukałam przedpotopową świąteczną kartkę pędzla Jana Marcina Szancera: nr serii 639/V/62 [ostatnie dwie cyfry rok publikacji, czyli 1962] o nakładzie 60 tys. sztuk.


Na liczku pocztówki w mocno rozwianej szacie liliowo-różowego koloru dziewczęcy Anioł ogłasza dźwiękiem złotej fanfary, że „Bóg się rodzi, moc truchleje!...”

Pewnie „truchleje”, ponieważ bladoszafirowe niebo szarej godziny oświetla jasnożółta kometa betlejemskiej gwiazdy. Zamiast stajenki: pasterski szałas; obok szałasu rozchwiane halnym dwa smreki; nagie, bezśnieżne szczyty Czerwonych Wierchów; szarozielone hale.


Jan Marcin Szancer doskonale wiedział, co malował. Pochodził przecież z Krakowa.





  Contents of volume
Comments (16)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Masz rację Befano - przyroda wybroni się sama i takie anomalia były już przed wiekami, tylko cywilizacja nie była jeszcze taka " rozbujana i zachłanna ". Teraz mamy na co zwalać, co nie oznacza , że nie musimy ratować tego, co powoli sami unicestwiamy. " A słońce sobie lśni, jak gdyby nigdy nic". Serdeczności Befano :)
avatar
No cóż, może teraz nadszedł czas, gdy będziemy mieli porę raczej suchą i ciepłą, oraz drugą, mokrą i chłodną.
Słyszałem, że ostatnie globalne ochłodzenie miało miejsce od lat 1956 ( Wyścig Pokoju w czasie którego polscy kolarze zaprotestowali przeciw jechaniu w czasie śnieżnej zadymki) do 1974, ale potem były te okrutne zimy lat 78/79 - co już dobrze pamiętam - w początku 1985 ( zamknięte szkoły i zakłady pracy w Kielcach). Styczeń 2011 i minus 20 w dzień - to było ciepło. I styczeń 2016, a ja na dachu kabiny windy przemysłowej w Bukowej, a wokoło też koło minus 20, więc z tych 45 metrów nad ziemią widok na całe Góry Świętokrzyskie.
Kiedyś szukałem informacji o tym jakie były średnie temperatury w miesiącach letnich 1308 - to był schyłek poprzedniego poważnego ocieplenia klimatu - ale nie znalazłem.
I jeszcze pytanie mojego sąsiada: co człowiek zrobił 11 tysięcy lat temu, że doprowadził do tak gwałtownego ocieplenia klimatu?
Nie podoba nam się to, co wokoło, ale nie znamy odpowiedzi i mimo wielu danych, nie jesteśmy wcale mądrzejsi...
avatar
Jeżeli ,,zaślepieni " głupotą i egoizmem będą nadal ,,dokopywać " przyrodzie, może mieć marne szanse żeby się sama wybronić. Pozdrawiam
avatar
Zmienną, która wpływa na przebieg prądów morskich jest gradient gęstości wody (różnica zasolenia, temperatury.) Czynniki stałe to ruch obrotowy Ziemi (przyspieszenie Coriolisa), pływy, linia brzegowa, ukształtowanie dna. W tym sensie El Nino i La Nina nie są prądami morskimi, ale wtórnymi zjawiskami powstającymi z powodu fluktuacji prądów powierzchniowych, na skutek zahamowania upwellingu. Sam upwelling to skutek pasatów (komórka Hadleya). Podniesienie globalnej temperatury i wzrost zawartości pary wodnej w powietrzu spowoduje spotęgowanie zjawiska, które rozpoczyna się od ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku. Wzrost zawartości pary wodnej w powietrzu wpłynie na Międzyzwrotnikową Strefę Zbieżności, także zakres i cyrkulację w komórce Hadleya. Wpłynie, bo musi wpłynąć. Tako rzecze fizyka i meteorologia.
avatar
Teza, że jakoby 11 tys. lat temu globalna temperatura przekraczała obecną, a zmiany, które obserwujemy współcześnie mieszczą się w zakresie statystycznych fluktuacji jest mitem autorstwa prof. Leszka Marksa, dawno obalonym.
avatar
Największa wyspa świata, GRENlandia - jak sama nazwa jej głosi - jeszcze kilka ładnych wieków temu była... ZIELONA. Wikingowie i jej rdzenna ludność z północy zaludniali jej południowe krańce, gdzie hodowali owce i krowy, budowali całe osady, stawiali kościoły i żyli sobie wręcz śpiewająco. Kto nie wierzy, zapraszam do stosownych lektur na ten temat.

Ocieplanie się klimatu na Matce naszej Ziemi i jego potem ochładzanie przebiega cyklicznie od zawsze - na zawsze
avatar
Emilio, okres osadnictwa Wikingów na Grenlandii to okres tzw. Średniowiecznego Optimum Klimatycznego od 800 - 1300 n.e. Dotyczyło głównie rejonu północnego Atlantyku (Europa, Ameryka Północna). W czasie, gdy na Wyspach Brytyjskich uprawiano winorośl, w innych rejonach Ziemi, a nawet północnej hemisfery średnie temperatury były niższe od przeciętnej. W żadnym wypadku ten ciepły okres nie miał charakteru globalnego, a średnie temperatury gruntu i oceanów nie były wyższe od obecnej.
Historia osadnictwa wikińskiego ma początek od 982 roku, upadło po 1300 roku, gdy lokalny klimat zaczął się wyraźnie ochładzać z powodu "małej epoki lodowcowej". Po 1430 na wyspie nie było już żadnego żyjącego Wikinga. "Zielona wyspa" zawdzięcza nazwę zachęcie dla osadnictwa, nie temu, że była zielona w dużo większym stopniu niż dzisiaj, czego dowodzi zasięg lodowców.
avatar
Branimir, 11 tys. lat temu człowiek nie robił nic, co by wpływało na klimat. nastąpiła zmiana orbity Ziemi.
avatar
Dwa lata temu przeczytałam o przebiegunowaniu Ziemi...
avatar
Oś obrotu Ziemi nie pokrywa się z osią magnetyczną, tym samym bieguny magnetyczne nie pokrywają się z biegunami geograficznymi. Zawsze tak było i będzie, ponieważ bieguny magnetyczne są wytyczane przez linie sił pola magnetycznego, a geograficzne wytycza oś obrotu. Przesunięcie biegunów magnetycznych nie ma nic wspólnego ze zmianą kąta nasłonecznienia i epokami lodowcowymi. Samo pole pochodzi od prądów wirowych wewnątrz płynnego jądra Ziemi składającego się głównie z żelaza. Obecnie północny biegun magnetyczny przesuwa się w kierunku Rosji. Czytałaś prawdopodobnie o tym. Przebiegunowanie magnetyczne występowało w historii Ziemi wielokrotnie, następuje nieregularnie, średnio co 250 000 lat, ostatnio 780 000 lat. Przyczyn, jak na razie, nie wyjaśnia jednolita teoria.
avatar
Trochę nieprecyzyjnie się wyraziłem. Biegunowość magnetyczna ma wpływ na powstawanie epok lodowcowych, ale nie z powodu kąta nasłonecznienia
avatar
Dłubanie palcem w nosie, zob. też:

https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/polskie-zimy-w-xx-i-xxi-wieku-cz-1-272
avatar
To nie było napisane poważnie - przytoczyłem kąśliwą uwagę. Ale - to sfera nieudokumentowanych mitów - co kilkanaście tysięcy lat następuje istotna zmiana ( też klimatyczna)na ziemi. Tak, jesteśmy jej świadkami, ale jestem sceptyczny wobec ocen tego zjawiska dokonywanych przez autorytety. Dane jakie mają do dyspozycji - widziałem jak dokonuje się pomiarów emisji - to tylko częściowo wiedza, a częściowo wiara. Leo, mówisz mi rzeczach, o których nie miałem wcześniej pojęcia. Moja wiedza była fragmentaryczna...
avatar
Branimir, trochę rzadziej niż co kilkanaście tysięcy. To są tzw. cykle Milankovicia, czyli okresowe zmiany parametrów orbity ziemskiej. Miło, że mogłem się podzielić moja skromna wiedzą.
avatar
Wystarczy wizyta sporych rozmiarów - jak w przypadku meteorytu tunguskiego - "gościa z Kosmosu",

i w łańcuchu wygenerowanych przez kolizję zdarzeń finalne załamanie ustalonego cyklu zmian klimatycznych gotowe.

Żyjemy pod parasolem na ruchomych piaskach żywej oddychającej Matki Ziemi
avatar
Leo, chylę głowę. Ta moja fragmentaryczna wiedza - dziś to widzę - to właściwie nie wiedza, ale mitologia. Tyle, że moja.
© 2010-2016 by Creative Media