Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-02-01 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1315 |
Zrozumiawszy wszystko, co powiedziała, właśnie tak, nawet nie myślał skorzystać z tych okoliczności, więc, zaszedłszy do ziemianki komisarza, z którym Gricko akurat grał w szachy, powiedział przyjacielowi, żeby zdobył dla nich dwie kapoty: Galina Pietrowna zostaje u nich na nocleg, zatem będą zmuszeni spać u komisarza na tych jego zdobycznych dodatkowych kapotach.
- Jeśli pić się zachce, woda w karafce na stole, - powiedział Połynin i, nie patrząc na nią, zdjął z gwoździa dwa półkożuszki: swój i Gricko.
- Nic mi nie potrzeba, - odrzekła, - dziękuję! Czemu pan na mnie nie patrzy?
- A po co mam patrzeć? - szorstko, co jej jednak nie uraziło, gdyż rozumiała dobrze tego powód, odpowiedział. I, wziąwszy oburącz oba kożuchy, podszedł do drzwi. - Spokojnej nocy!
Galina Pietrowna usiadła na jego pryczy i, w zadumie patrząc, jak wychodzi, pogładziła sprane żołnierskie prześcieradło. Chyba naprawdę kocha tego człowieka!
Położyła się, nie rozbierając się i nakrywszy swoim półkożuszkiem, i tak długo nie mogła zasnąć, że zdawało się, że sen już nigdy nie nadejdzie. To, że jednak twardo zasnęła, zrozumiała dopiero rano, kiedy zastukano do drzwi. Spuściwszy nogi z pryczy na ziemię i wsuwając stopy w zimne walonki, pośpiesznie przygładziła włosy i powiedziała: *Proszę wejść*.
Do ziemianki wszedł Gricko, niosąc pod pachą termos, a w obu rękach nakryte jeden na drugim dwa głębokie talerze.
- Dzień dobry. Proszę napić się świeżej herbaty i zjeść jajecznicę, póki gorąca.
- Najpierw muszę się umyć, - odparła na to.
- Racja, - zgodził się major.
Wytaszczył spod swojej pryczy walizkę, wyciągnął z niej wojskowy ręcznik, zdjął z półeczki mydło i ze stojącego przy drzwiach wiadra zaczerpnął dzbanek wody. W wiadrze chrupnęła cienka warstwa lodu. Spod drzwi ciągnęło mrozem, w ziemiance rano było zimno.
- Wyjdźmy na dwór, poleję wodę pani na ręce. Nie boi się pani przeziębić?
- Nie boję się.
Zakasała rękawy, podwinęła kołnierz swojej wojskowej bluzy - i wyszła w ślad za Gricko. Niebo było pochmurne, szare, nad lotniskiem krążył śnieg.
- A gdzie Nikołaj Nikołajewicz? - kiedy wrócili do ziemianki, zapytała Galina Pietrowna, porządnie wycierając zmarznięte od lodowatej wody dłonie.
- Wyjechał do Murmańska, - odparł major. - Dostał wezwanie do naczalstwa.
- Mógłby zabrać mnie ze sobą, - z rozczarowaniem w głosie powiedziała w kompletnym zaskoczeniu, gdyż nie sądziła, że się z Połyninem nie zobaczy.