Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2020-03-14 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1302 |
Kuźmiczowa jeszcze raz dotknęła w kieszeni listu i w końcu się zdecydowała. Wyszli już z pokoju na korytarz.
- Proszę. - wyjęła kopertę. - To dla was.
Oddała mu ją i, skrzyżowawszy ręce na piersi i opierając się o ścianę, patrzyła, jak lotnik, szybko rozerwawszy kopertę, czyta.
Brwi mu się zasępiły, a wargi zacisnęły. Z pewnością wiadomość ta niczego dobrego nie wróżyła.
- A więc to tak, - powiedział, chowając list do kieszeni. I, bacznie spojrzawszy na Kuźmiczową, raptem spytał: - Ona jest mężatką?
- Jest sama, - wykrętnie odparła. Nie wiedziała, co do niego pisze Galina Pietrowna, lecz kłamstwa też nie chciała brać na swoje sumienie. Chociaż obie przeżyły w tym mieszkaniu przeszło siedem lat, i lubiła swoją młodą sąsiadkę i się o nią martwiła - żaliła się nad nią zresztą bardziej nawet, niż ją lubiła - jednak ten obcy człowiek, którego dzisiaj po raz pierwszy na oczy widziała, był jej jeszcze bliższy.
- Co znaczy: jest sama?
- To, że jest sama. To dobra, porządna kobieta, ale nie ma szczęścia do ludzi.
- To znaczy? - gniewnie indagował pułkownik.
- Sam ją o to zapytaj, co mnie tutaj przesłuchujesz?
- Za późno już na takie pytania. - z żalem powiedział Połynin i nagle poddając się temu uczuciu i fali zaufania do tej stojącej obok i współczującej mu staruszki, wyjął z kieszeni list i podał jej ze słowami: - Proszę, niech pani przeczyta!
Kuźmiczowa wzięła kartkę i powoli, sylabizując i wstydząc się tego, że nie potrafi płynnie ni czytać, ni pisać, przeczytała to. List wydał się jej tak samo pogmatwany, jak całe życie Galiny Pietrowny, siedem z górą lat rozgrywające się przecież na jej oczach, ale była tam jeszcze, w tej kompletnej gmatwaninie rzecz wprost niepojęta: po tym wszystkim, jak przychodził tutaj, wrzeszczał i awanturował się pod jej drzwiami Witieńka, Kuźmiczowa zrozumiała, że Galina nie chce okłamywać tego swojego lotnika, a w swoim liście pisała o jakimś oszustwie.
- Proszę. - wzdychając i oddając mu z powrotem kartkę, odparła.
Połynin, sądząc po wyrazie jego twarzy, oczekiwał, że coś jeszcze mu zaraz wyjaśni. Gdyby tego nie widziała, nie powiedziałaby nic. Ale skoro nadal czekał - dobrze, powie mu.
- Był tu jeden taki. Ale już go nie ma. Przychodził dzisiaj, walił do jej drzwi - nie wpuściła go do siebie, nawet słówka jednego nie powiedziała.
Mówiąc to, sądziła, że swoimi słowami wspiera Galinę Pietrowną, jednocześnie nie biorąc nieprawdy na swoje sumienie.
- Czy on był z jej teatru? - wyrwało się z ust lotnika, nim zdążył się pohamować.
Słysząc to pytanie, Kuźmiczowa kiwnęła potakująco głową i dopiero potem ujrzała, jak pociemniała jego twarz.
Myślę, że list nie wpłynie na uczucia Połynina do Galiny i decyzji o Jej poślubieniu, ale wojna może wiele zmienić.
Pozdrowienia.
ratings: perfect / excellent