Go to commentsKonstantin Simonow - Przypadek Połynina /71
Text 255 of 252 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2020-03-14
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1325

- A ty jesteś żonaty?

- Nie, nieżonaty.

- I nigdy nie byłeś żonaty?

- Nie byłem.


Znowu westchnęła, nawet nie zastanawiając się nad wagą swych pytań i jego odpowiedzi, a zwyczajnie wprost przez skórę czując, że niestety, nie, z tej ich mąki chleba nie będzie.


- Chciałem się z nią ożenić, - wyznał, patrząc jej w twarz. Powiedział to tak, jakby to mówił do swojej matki. Po czym wsadził uszankę i wyciągnął rękę. - Bądźcie zdrowi!


A Kuźmiczowa, ściskając mu dłoń, już nie pytała, będzie czy nie będzie jakaś odpowiedź dla Galiny, bo wiedziała, że żadnej odpowiedzi nie będzie. Odejdzie stąd - i nigdy nie wróci. Taka jest cała jego odpowiedź.


- A pudełko? - nagle sobie przypomniała, kiedy pułkownik był już na schodach.


A ten machnął tylko ręką i szybkim krokiem zszedł na dół.




17



Kiedy Galina Pietrowna wybiegła z budynku w pośpiechu i bojąc się spotkać na klatce schodowej Połynina, z początku nie myślała, dokąd iść, i po prostu poszła zaśnieżonym chodnikiem, głęboko schowawszy ręce w kieszeniach swego półkożuszka i drżąc na całym ciele z ogarniającej ją gorączki.


Potem jednak, kiedy przeszła trzy przecznice, raptem zapragnęła wrócić i zobaczyć go choćby z daleka. Nie oszukiwała samej siebie; zawróciła, nie wierząc, że nagle wpadnie na niego, a wtedy wszystko skończy się jakoś inaczej, niż się już kończyło. Pragnęła tylko go zobaczyć.


Przecięła ulicę ukosem od swojego domu, szybko skręciła w zaułek i ostrożnie wyjrzała zza rogu.


Przed podjazdem stał przy zaspie śnieżnej wymalowany cały na biało wojskowy gazik. A zatem Połynin już przyjechał i jest teraz tam na górze. Wyobraziła sobie, jak Kuźmiczowa otwiera mu drzwi i oddaje jej list, a on to wszystko czyta. Nie wiedzieć czemu, zdawało się jej, że będzie czytał nie przy sąsiadce, a już później, jak wyjdzie na schody.


Potem raptem pomyślała, że na klatce jest prawie ciemno, więc nie będzie nic widział, i na pewno wyjdzie na zewnątrz i kopertę otworzy dopiero tu na dworzu na podjeździe.


Pomyślawszy o tym, przeraziła się, że nie wytrzyma, jeśli zaraz go zobaczy i on zacznie to wszystko, co napisała, czytać. Przestraszyła się, ale nie uciekła, a tylko wciąż patrzyła zza rogu na swój podjazd, przed którym stał jego samochód.


Z auta wyszedł kierowca w półkożuszku, obszedł je dookoła, postukał walonkiem w błotniki, po czym oparł się o gazika i, wyciągnąwszy z kieszeni papierosy, zapalił.


A Połynina wciąż nie było.


*Co on tam robi? Czemu to tak długo trwa? Czyżby czekał na mnie?* - pomyślała.


Odwaga jeszcze jej nie opuściła. Nie wiedziała, co z nią będzie, ale nie chciała, żeby na nią czekał. Zmarzła bardzo, stojąc na wietrze przy lodowatej ścianie. Jakaś trójka młodych wojskowych właśnie ją mijała, i wszyscy się za nią obejrzeli.


Kierowca dopalił swojego papierosa, znowu obszedł samochód, postukał butem po oponach i z powrotem wlazł do szoferki.


W tym momencie z domu wyszedł Połynin. Szedł szybkim zdecydowanym krokiem, nie zatrzymał się, nie obejrzał na jej dom, podszedł do gazika, otworzył drzwiczki, siadł obok kierowcy i odjechał.


Był może w odległości zaledwie jakichś dwudziestu kroków od niej, lecz nie zawołała go i nie zatrzymała.


*To już koniec* - pomyślała, odprowadzając samochód oczyma. I, doszedłszy do swojego wejścia, zaczęła  powoli wchodzić na swoje piętro. Wszystko było tak, jak wczoraj, kiedy przyjechała do Moskwy: to samo rozbite okno nad tonącą w półmroku klatką schodową i ten sam śnieg wszędzie na stopniach...




K  O  N  I  E  C

  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Pięknie napisane, ale chciałabym innego zakończenia, bardziej szczęśliwego dla Galiny i Połonina. Rozumiem, że to koniec opowieści. Wielka szkoda!
Miłej niedzieli i wypoczynku.
avatar
Dopisałam inne zakończenie.
"Galina szybko podbiegła do samochodu. A gdzie Ty byłaś?
wiedziałaś, że do Ciebie przyjadę. Tak, tak odpowiedziała ściszonym głosem Galina. Musimy koniecznie porozmawiać, rzekł Połonin z posępną twarzą. Tak musimy i mam Ci wiele do powiedzenia. Czy coś się stało? Drogi Połoninie uważam, że nie jestem Ciebie godna. Co Ty za bzdury pleciesz, odparł Połonin i przytulił Galinę do siebie".
avatar
Tak! Miłość zawsze zwycięża...



... o ile nikim nie manipuluje i nikogo nie robi w balona
avatar
Gdybym mogła oceniać, napisałabym bezbłędne, znakomite.
Czytając, czułam że jestem blisko przy nich i widzę jak
walonki kierowca otrzepuje o koła samochodu i Galinę, jak ukradkiem spogląda na samochód itd.
Manipulantów pośród ludzi jest wielu, lecz my kobiety nie damy się robić w balona. Im człowiek starszy, tym odporniejszy na różne "podchody"i manipulacje.
Człowiek bez drugiego człowieka nie może istnieć i zawsze szukamy innych rąk na swojej drodze życia. Nie zawsze trafiamy na pokrewne dusze, które podobnie odczuwają rzeczywistość.
© 2010-2016 by Creative Media