Go to commentsKoniec Władzy
Text 1 of 1 from volume: Koniec władzy
Author
Genremystery & crime
Formprose
Date added2020-04-13
Linguistic correctness
Text quality
Views989

Zostało mu ostatnie 15 sekund życia. Paweł Zapała właśnie skończył swoją pracę i kierował się do wyjścia na parking przed siedzibą ABW w Katowicach.

Paweł był jednym z młodych prężnych oficerów rozpracowujących zorganizowaną przestępczość na wysokich szczeblach władzy. Wychodząc z budynku spotkał się ze swoim partnerem Arturem Przebiegiem, któremu już na parkingu przekazał ostatnie ustalenia. Sprawa korupcji w sejmowej komisji ds VAT była prawie na ukończeniu. Cieszyli się jak małe dzieci, bo bez przeszkód powinni zamknąć dochodzenie i zobaczyć akt oskarżenia. Cudownie.

-Paweł- powiedział na odchodne Artur-uważaj na siebie bo te skurwysyny nie znają litości, dlatego nie wydaje mi się żeby nam odpuścili nawet teraz, tam jest za dużo do stracenia.

-Spokojna głowa- odpowiedział Paweł wyciągając kluczyki do swojej służbowej Skody- będę uważał obiecuję ci.

Machnął ręką i poszedł w stronę auta, Artur wszedł do budynku.

Potężna eksplozja wcisnęła drzwi budynku do środka. Szkło z okien rozprysnęło się na wszystkie strony raniąc kilkudziesięciu ludzi w budynku i na zewnątrz. Artur zobaczył przez palce w których ukrył zakrwawioną twarz nienaturalnie rzucone ciało swojego partnera, oraz skręconą, płonącą, pozostałość służbowej Skody Superb Pawła. To było ostatnie co zapamiętał.

Później nastąpiła cisza i ciemność.


**************************************************************************************************************


Karol i Sławek wjechali na ogrodzony przez policję teren. Wrak Skody był już ugaszony, zwłoki przykryte czarnym workiem, na pasie ulicy, tuż przy budynku stało kilkanaście karetek pogotowia w których jak w ukropie uwijali się paramedycy niosący pomoc tym, którzy zostali ranni podczas wybuchu.

Dookoła chodzili policjanci, którzy szukali śladów, strażacy sprawdzali budynek agencji, ratownicy, ci którzy nie opatrywali ludzi wyprowadzali rannych z budynku, agenci ABW wynosili komputery, laptopy, oraz sprzęt i dokumenty, które nie powinny znaleźć się w rękach niepowołanych osób. Co kilka minut spod budynku na sygnale odjeżdżały dostawcze fiaty z logo agencji, karetki pogotowia, a także małe samochody policyjne i straży pożarnej.

-Panie co tu się kurwa odpierdala-powiedział swoim zwyczajem Karol kreśląc oczami całą okolicę.

-Karosiu- popatrzył na niego Sławek i uśmiechając się dodał- rozpierdol się dzieje, całkiem spory rozpierdol.

Rozglądali się jeszcze przez chwilę gdy zza ich pleców odezwał się jeden z szeregowych policjantów.

-Tutaj komisarzu-obydwaj odwrócili się jak na komendę.

-Na tą chwilę mamy następujące ustalenia, dwóch martwych, czterdziestu sześciu rannych w tym trzech ledwie żywych, zniszczony budynek, jedenaście samochodów i sparaliżowana Sokolska.

Karol i Sławek popatrzyli na policjanta, na siebie i kręcąc głowami stanęli na przeciw siebie.

-Kiedy będzie tutaj ktoś z rejonowej, bo nie będziemy tutaj kwitnąć jak słoneczniki.

-Kurwa,zostaliśmy tutaj jak dzieci na zimowisku-powiedział cicho Karol zakładając lateksowe rękawiczki.

-Rejonowa w drodze, ale chuj wie kiedy będą tu komisarzu, na drogach piekło wszystko stoi od Świętochłowic po Będzin. Katowice to strefa zero, odcięta od świata. Wstrzymana Mikołowska, Rondo, Sokolska, DTŚ-ka-dodał robiąc dziwną minę Tomasz Rus.

Policjant był młody i mocno wystraszony, przez cały czas mocno i głośno oddychał, widać było że jest bardzo zdenerwowany. Jego krótko ścięte włosy były mokre od potu, który gromadził się również na jego czole.

-Jak się nazywasz?- zapytał Sławek

-Aspirant Rus, młodszy aspirant Tomasz Rus- odpowiedział cicho.

-Tomku, musisz wyluzować, bo przy tym kurewstwie, za godzinę zabierze cię stąd wesoły autobus- powiedział Karol

-Pierwsza skóra?- zapytał Sławek patrząc prosto w oczy Rusa.

-Tak-cicho odpowiedział- pierwszy

-No cóż nie przejmuj się, nie ostatnia, to na pewno, przyzwyczaisz się będziesz musiał. Taka robota

`siedem siedem do pięćdziesiąt dwa szesnaście` zaszeleściło radio przy pasku Rusa.

-pięćdziesiąt dwa szesnaście na odbiorze- dopowiedział Rus

`Prorok do Was jedzie, zabrali ją z firmy i lecą do was na bulajach, będą za chwil kilka bez odbioru`

-Potwierdzam, bez odbioru- powiedział Rus i spojrzał w stronę Sławka i Karola - jak pewnie słyszeliście prokurator będzie niedługo.

Karol powoli podszedł do czarnego worka i delikatnie podniósł róg płachty odkrywając zwłoki.

Ciało Pawła Zapały było częściowo nadpalone, twarz wykręcona w nienaturalnym grymasie.

Jedno oko było jeszcze uchylone. Skóra twarzy szyi były poszarpane przez odłamki samochodu. Sławek odkrył resztę ciała.

Zwłoki leżały nienaturalnie, ręce rozrzucone na boki, nogi wyglądały jakby nie należały do ciała, jedna była prawie oderwana i trzymała się jedynie na kawałku skóry i resztce nogawki.

Wokół ciała rozlała się plama krwi.

-Prokurator Zawierucha- powiedziała młoda atrakcyjna blondynka, około trzydziestki w modnym czarnym kostiumie i szpilkach. Na ramieniu miała torebkę, małą, ale wydawało się, że w pełni wyekwipowaną.

-Komisarze Berniak i Górski- powiedział Karol nie zwracając uwagi na Zawieruchę- w trakcie oględzin tego kurwa burdelu.

-Komisarzu-podniosła głos prokuratorka- miejsca zdarzenia nie burdelu, upominam, bo nie wiem o co Panu chodzi.

-Pani prokurator- wpadł w słowo Sławek- Pani sobie zostawi te komentarze, dla nas to burdel i tyle. Śladów mamy tyle, że może zbierzemy je do końca roku, a jak ktoś sobie to dobrze poukładał, to nie znajdziemy sprawcy nigdy w życiu i Pani i ja i nawet ci co ślady zabezpieczają o tym doskonale wiedzą.Możemy sobie przekopać całe Katowice wzdłuż i w szerz, nawet w głąb.To nie jest taka pierwsza sprawa dla nas i nas nie wzrusza. Abwera, to abwera, szkoda chłopa, pewnie był fajny, tylko, że my przez ostatnie dwa lata mieliśmy kilka mniej przyjemnych widoków. Trup przybity do ściany, wózkowy szaleniec, stalowy Janek, wystarczy?- zakończył podnosząc fragment kluczyka od samochodu.

-Rus- krzyknął Karol- torba na dowody.

Zanim prokuratorka zaczęła odpowiadać, aspirant Rus stał już przy zwłokach i pakował znalezione części przedmiotów do worków na dowody.

-Widzę, że wojewódzka wysłała tu najlepszych- pokiwała głową z uznaniem i skromnie się uśmiechnęła- szacunek Panowie, to co my tu mamy?


KOMENDA WOJEWÓDZKA KATOWICE ul. Francuska


-Nie ma na oględzinach- powiedziała do słuchawki Basia Milewska, współpracownica Berniaka i Górskiego- będą jak będą. Pan do nich dzwoni na komórki- osoba po drugiej stronie najwyraźniej była bardzo zdesperowana chcąc się skontaktować z komisarzami.

-Panie, skąd mam wiedzieć, jestem w komendzie, nie z nimi, skoro nie odbierają, to pewnie nie mogą. Są w terenie i na oględzinach nie w infolinii sprzedażowej. Chyba wyraziłam się jasno, no w każdym razie jaśniej się nie da- rzuciła słuchawką. `Głupi chuj` pomyślała i zabrała się dalej za swoją pracę, kiedy telefon znowu zadzwonił.

Popatrzyła na aparat z obrzydzeniem i podniosła słuchawkę.

-Milewska słucham- oschle rzuciła.

-Baśka tu Sławek, na cito wrzuć mi na bęben Paweł Zapała 82111520258 i Artur Przebieg 80010812115, my tutaj mamy pożar w burdelu z prorokiem w tle. Wywołaj mi też foto i zapytaj czy może teleportować swoją suchą dupę celem wykonania dokumentacji, bo chcemy wracać, a roboty w chuj i trochę.

-Spoko, zaraz wrzucę i zapytam. Dzwonił jakiś Wolski od Gęsickiego z Warszawy, aaaaa macie tam szczekaczkę?

-Tak 5216 wywołuj aspirant Rus, jest tu z nami.


Niespełna pół godziny później Baśka przekazała, że już ma wszystko czego potrzebują. Wywołała przez radio Rusa, przekazała mu, żeby wszyscy zainteresowani informacjami zebrali się w jednym miejscu i poczekali aż zadzwoni.

Sławek i Karol z zaskoczeniem słuchali tego co Baśka znalazła. Im dłużej jej słuchali, tym bardziej dochodzili do wniosku, że są w czarnej dupie.

Ta dwójka zrobiła tyle roboty ile standardowo wykonywało dwudziestu funkcjonariuszy. Prześwietlali całą wierchuszkę wiodącej partii, ministrów, prezesów najważniejszych spółek Państwa, posłów i senatorów.

Obraz jaki rysował się gdzieś głębiej, jakby w tle był przerażający. Pedofilia, zorganizowana grupa przestępcza, sutenerstwo, wyłudzenia VAT, korupcja, przywłaszczenia, ustawienia przetargów itd. Kwoty były tak duże, że liczenie zer zajmowało chwilę. Pieniądze płynęły rzeką szeroką.

-Baśka- szepnął do telefonu Karol- czy to jest jakiś kurwa ponury żart?

-Nie kochany, Chrześcijańska Partia Sprawiedliwości żeby dodać smaczku tej całej sytuacji starała się, stara i pewnie będzie się starała, żeby uwalić to śledztwo jak najszybciej. Prikaz przyszedł ze Staromiejskiej. Gęsicki naciskał na ABW i CBA, żeby natychmiast zakończyć śledztwo. No cóż chłopaki najwyraźniej nie zastosowali się do tego co dostali na rozkazach z Warszawy.

-Pięćdziesiąt dwa szesnaście zgłoś się- zacharczała krótkofalówka- przekaż Górskiemu, że w szpitalu na Francuskiej była strzelanina. Ten ich Artur nie żyje 17 strzałów odbiór

-Sławek-odezwała się niepewnie Baśka

-Czekaj, czekaj zaraz-urwał Sławek

Karol wyrwał radio i krzyczał do niego

-Jak go kurwa pilnowaliście, no jak, miał być pilnowany cały czas do kurwy nędzy- odrzucił radio i patrząc na Sławka krzyknął do telefonu

- Baśka, zapierdalaj do szpitala my tam będziemy najszybciej jak się da- nie czekał na odpowiedź, rozłączył się i odrzucił telefon na tylne siedzenie. Sławek otworzył okno i krzyknął do Rusa

-Tomek, do wozu TERAZ, to jest rozkaz.

Młody policjant prawie w biegu wpadł na tylne siedzenie samochodu.

Cała trójka wystrzeliła jak z procy w stronę szpitala na Francuskiej, pędzili na sygnale nie zwracając uwagi na to co działo się na ulicach Katowic.


SZPITAL ul Francuska Katowice 90 minut wcześniej


Młody mężczyzna w kitlu lekarskim wszedł na drugie piętro.

Skierował się prosto do sal na końcu korytarza. Przy dwóch ostatnich, stał młody policjant trzymając telefon w ręce. Mężczyzna podszedł do mundurowego.

–Chyba komisarz Górski szuka pana na dole – powiedział spokojnie uśmiechając się do policjanta – prosił żeby pan do niego zszedł, a ja idę zbadać – zamilkł udając że szuka nazwiska w pamięci – Artura Przebiega więc ma pan 20 minut – dodał

-Panie – zwrócił się do mężczyzny posterunkowy patrząc na kitel. – Bruhl – powiedział mężczyzna z zakłopotaniem – dr Stefan Bruhl.

– Panie doktorze nie da rady – przekrzywił głowę funkcjonariusz – taki rozkaz.

– Rozumiem – odparł Bruhl – ja na rozkazach się nie znam miałem przekazać że ma pan zejść i to był rozkaz- dodał rozkładając ręce – tyle.

Mundurowy stał zakłopotany nie wiedząc co robić. Myślał jeszcze przez chwilę po czym zapytał.

– To pan doktor będzie z nim przez 20 minut, jeżeli tak to ja idę i będę tutaj za 5 minut inaczej urwał mi jaja – zaśmiał się schował telefon do kieszeni i oddalił się w stronę schodów.

Lekarz wszedł do sali gdzie na łóżku leżał Przebieg. Spał. Jego oddech był równy. Maszyny monitorujące funkcje życiowe popiskiwały i cicho mruczały . Zza paska spodni wyciągnął pistolet, z kieszeni wyjął i dokręcił tłumik. Z drugiej kieszeni wyciągnął reklamówkę do której włożył pistolet. Tak zabezpieczyć się przed zgubieniem łusek. Oddał 17 strzałów prosto w twarz Przebiega, która zamieniła się w bezkształtną miazgę. Powoli uniósł wzrok w stronę aparatury która przez chwilę zaszalała, a później na ekranie pojawiła się jedynie płaska ciągła linia. Mężczyzna wyszedł nie niepokojony przez nikogo i rozpłynął się w tłumie.

Posterunkowy wracał pod salę zły. Nie miał pojęcia że dzięki niemu Przebieg już nie żył. Dla stójkowego ten dzień był pierwszym dniem końca jego kariery w policji.

Cisza krzyczała na korytarzu w tle było słychać jednostajny dźwięk wskazującego na brak funkcji życiowych pacjenta.


Teraz. Szpital ulica Francuska Katowice


Na sygnale z olbrzymią prędkością Karol i Sławek jechali Francuską od strony komendy wojewódzkiej.

Na ręcznym zrobili zwrot w prawo i zahamowali milimetry od drzewa stojącego przed wejściem do szpitala.

Samochód z włączoną sygnalizacja świetlna i dźwiękową został na środku ulicy.

Obydwaj wybiegli z auta wprost do szpitala. Sławek krzyknął jedynie do Rusa

– Tomek wygaś bomby i dzwoń po zawieruchę, niech przytarga swoją chudą dupę tutaj na już, a tam niech wyśle kogoś od siebie. Teraz wiemy że to się coś klei – reszty Rus nie słyszał bo drzwi szpitala się zamknęły.

Baśka stała na piętrze pośród techników kryminalistycznych widać było że nie trzyma się dobrze.

Jej twarz była poszarzała, bruzdy na czole wskazywało na to że usilnie myśli. Miała o czym myśleć.

***************************************************************************************************************


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Bardzo profesjonalnie o prawdziwych profesjonalistach w Katowicach /i - szerzej - w k/raju n/Wisłą/ 3. tysiąclecia po Chrystusie.

Drobiazgi w postaci literówek i chybionej interpunkcji bez istotnego znaczenia.

Czekamy na ciąg dalszy :)
avatar
Bardzo optymistyczny tytuł, chociaż już od pierwszego akapitu widzimy, że jest gorzej niż bardzo źle,

a to dopiero wierzchołek góry lodowej
© 2010-2016 by Creative Media